Przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich o katastrofie samolotu CASA w styczniu 2008 r. i ustaleniach zakończonego w tej sprawie śledztwa prokuratury wojskowej oraz skierowaniu aktu oskarżenia wobec b. kontrolera z lotniska w Mirosławcu:

"To jest jednak duże spłycenie sprawy, bo problem był w całym systemie szkolenia. Prokuratura musi mieć jednak dowody, żeby oskarżyć. To jest całkiem inny sposób badania przez prokuraturę, niż badanie prowadzone po katastrofie dla ustalenia jej przyczyn i okoliczności. Gdy popatrzeć na zalecenia po tej katastrofie, to w bardzo niewielkim stopniu dotyczą one jednostki i kontrolera, tylko dotyczą całego systemu organizacyjnego i to jest problem. Ale prokuratura oczywiście tak szeroko nigdy nie patrzy, bo wiadomo, że znaleźć na to dowody to już nie jest tak łatwo.

Prokuratura musi mieć twarde dowody, bo poszlaki się w sądzie nie obronią. Komisja badająca katastrofę może traktować problem szerzej i może napisać coś, co nie jest dowodowo mocne, ale ma poszlaki, oceny, opinie ekspertów. W sądzie to się jednak nie obroni.

"Katastrofa CASY i smoleńska to są bliźniacze katastrofy"

Katastrofa CASY i smoleńska to są bliźniacze katastrofy, problem jest identyczny. (...) To są zaniedbania kilkuletnie, dotyczące współpracy wśród załogi oraz pomiędzy załogą i kontrolerem. Tego jednak nie zlikwiduje się w tydzień, problem też nie powstaje w ciągu tygodnia, tylko narasta - braki w szkoleniu, braki symulatorów.

To wszystko musi okazać się wstrząsem. Na co mamy jeszcze czekać? Bo na większą katastrofę trudno czekać. Bylibyśmy nierozważni, żebyśmy dalej ryzykowali życiem ludzi - nie tylko pilotów, ale także osób na wysokich stanowiskach".