Za zamkniętymi drzwiami Sądu Apelacyjnego w Łodzi rozpoczął się w piątek proces odwoławczy od wyroku skazującego lidera Samoobrony Andrzeja Leppera i b. posła tej partii Stanisława Łyżwińskiego ws. seksafery w Samoobronie.

W lutym ub. roku Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim skazał Łyżwińskiego na pięć lat więzienia, a Leppera - na dwa lata i trzy miesiące pozbawienia wolności.

Kilka tygodni temu - podczas pierwszego terminu - sąd apelacyjny odroczył rozprawę z powodu nieobecności jednego z obrońców i samego Łyżwińskiego. Ten ostatni przysłał do sądu zwolnienie poszpitalne, ale ponieważ chce uczestniczyć w procesie, sąd podjął decyzję o odroczeniu procesu.

W piątek w sądzie pojawił się Lepper. Łyżwiński przesłał kolejne zwolnienie lekarskie i prośbę o rozpoczęcie rozprawy pod jego nieobecność, na co sąd wyraził zgodę. Na sali rozpraw na Łyżwińskiego czekało łóżko.

Seksaferę w Samoobronie ujawniła w grudniu 2006 r. "Gazeta Wyborcza", opierając się na relacji Anety Krawczyk - b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Łyżwińskiego. Kobieta utrzymuje m.in., że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Lepperowi. Łódzka prokuratura okręgowa, która prowadziła śledztwo w sprawie seksafery w Samoobronie przedstawiła Łyżwińskiemu siedem zarzutów, w tym zgwałcenia w swym biurze poselskim w Tomaszowie Maz. działaczki Samoobrony, która ubiegała się o stanowisko wójta. Wszystkie zarzuty dotyczą lat 1999-2003.

Dwa zarzuty stawiane Andrzejowi Lepperowi dotyczą lat 2001-2002. B. wicepremiera oskarżono o żądanie i przyjmowanie w związku z pełnioną przez niego funkcją publiczną korzyści osobistych o charakterze seksualnym od Krawczyk oraz o usiłowanie doprowadzenia w 2002 r. innej kobiety związanej z Samoobroną do obcowania płciowego.

Oba przestępstwa miały być popełnione wspólnie i w porozumieniu z Łyżwińskim. Oskarżeni nie przyznają się do winy.