Rządząca Egiptem Najwyższa Rada Wojskowa planuje w ciągu dwóch miesięcy przeprowadzić referendum w sprawie zmiany konstytucji, co ma umożliwić przeprowadzenie demokratycznych wyborów. W ciągu 10 dni Rada chce zakończyć przygotowywanie propozycji zmian.

Poinformował o tym w poniedziałek jeden z głównych organizatorów antyprezydenckich protestów Wael Ghonim. Dzień wcześniej spotkał się on z dwoma członkami Rady, która przejęła władzę w Egipcie po ustąpieniu w piątek prezydenta Hosniego Mubaraka.

Według armii, w celu "ochrony interesów narodu" u władzy powinien zostać obecny rząd. Wojsko zapewniło jednocześnie, że "pracuje, by doszło do szybkich zmian w gabinecie" - powiedział Ghonim, będący dyrektorem ds. marketingu firmy Google na Bliski Wschód i Afrykę Północną.

W poniedziałek - mimo odejścia Mubaraka - na kairski plac Tahrir wrócili demonstranci. Ruch pojazdów na placu został wstrzymany. Kilka godzin wcześniej żołnierze otoczyli pozostających na placu działaczy prodemokratycznych i nakazali im rozejście się, pod groźbą aresztowania.

Przez stołeczny plac przemaszerowało tego dnia także kilkuset policjantów, w mundurach i po cywilnemu, żeby zademonstrować solidarność z uczestnikami protestów. Policjanci machali flagami Egiptu, skandowali "my i naród, to jedno" i zapewniali przechodniów, że ich intencją jest "oddanie czci męczennikom tej rewolucji". Wojsko, kontrolujące plac, nie interweniowało.

Przywódcy ruchu prodemokratycznego ostrzegają, że Egipcjanie znów zaczną demonstrować

Tymczasem egipska armia wezwała obywateli do solidarności narodowej, zwróciła się do pracowników, by pomogli w uzdrawianiu gospodarki, i skrytykowała strajki płacowe podejmowane przez wielu zatrudnionych, ośmielonych przez niedawne antyprezydenckie demonstracje.

W "komunikacie nr 5" odczytanym w państwowej telewizji rzecznik armii ostrzegał, że "szlachetni Egipcjanie widzą, iż strajki, w tym wrażliwym okresie, prowadzą do negatywnych rezultatów", szkodzą bezpieczeństwu i gospodarce.

Zdaniem obserwatorów egipscy generałowie, którzy nie próbowali tłumić rewolty przeciwko Mubarakowi, właśnie takimi apelami potwierdzają swą kontrolę nad krajem i próbują przywrócić normalne życie. Do czasu powrotu stabilizacji w gospodarce i sektorze finansowym zamknięta ma zostać egipska giełda, nieczynna od 27 stycznia.

Przywódcy ruchu prodemokratycznego ostrzegają, że Egipcjanie znów zaczną demonstrować, jeśli ich żądania radykalnych przemian nie zostaną spełnione. Na piątek zaplanowali wielki "marsz zwycięstwa", by uczcić rewolucję, ale też - jak pisze Reuters - być może po to, żeby przypomnieć sprawującemu władzę wojsku o potędze ulicy.

Szwajcaria zamroziła aktywa, mogące należeć do Mubaraka i ludzi z jego otoczenia

Tymczasem egipskie media zajmują się stanem zdrowia obalonego prezydenta. Według oficjalnego dziennika "Al-Gumhurija" Mubarak, cierpi z powodu depresji. Wcześniej szerzyły się pogłoski o śpiączce byłego prezydenta.

Zainteresowanie budzi też fortuna, jaką miał ukryć Mubarak i jego rodzina. Agencja Associated Press zwraca uwagę, że majątek Mubaraka pozostaje tajemnicą. Pogłoski, że mógł on wraz z obu synami zgromadzić nawet 70 miliardów dolarów - więcej niż Bill Gates - były jednym z czynników, prowadzących w Egipcie do eskalacji protestów.

Szwajcaria zamroziła aktywa, mogące należeć do Mubaraka i ludzi z jego otoczenia. Dochodzenie w sprawie pieniędzy Mubaraka w bankach brytyjskich wszczął rząd W. Brytanii. Brytyjski minister spraw zagranicznych William Hague poinformował, że Kair zwrócił się do Londynu o zamrożenie aktywów majątkowych kilku byłych członków egipskich władz.