Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla Onet.pl obwinił prezydenta Bronisława Komorowskiego o śmierć trzech osób. Kaczyński powiedział, że przed katastrofą smoleńską PiS prosiło Komorowskiego, gdy ten był jeszcze marszałkiem Sejmu, o przeniesienie głosowania, tak by grupa posłów PiS zdążyła pojechać na uroczystości do Katynia pociągiem. Komorowski nie zgodził się, a posłowie PiS zmuszeni byli polecieć do Smoleńska samolotem - podkreślił prezes PiS. Prezydencki Tu-154M rozbił się pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku. Wszyscy pasażerowie zginęli.

"Przed katastrofą smoleńską poprosiliśmy marszałka Komorowskiego, żeby nie skracał posiedzenia Sejmu, tylko żeby przeniósł głosowanie na wieczór dnia poprzedniego, by pewna grupa naszych posłów mogła pojechać na uroczystości do Katynia pociągiem. Komorowski odmówił. Nie dał żadnej odpowiedzi i głosowanie się odbyło. W związku z tym trzy osoby poleciały samolotem do Smoleńska i dzisiaj nie żyją. Gdyby marszałek Komorowski nie był taki małostkowy – bo marszałkowanie Komorowskiego było strasznie małostkowe, w czym Schetyna szczęśliwie jest od niego dużo lepszy - to te trzy osoby by dzisiaj żyły. Co najmniej trzy" - powiedział w wywiadzie dla Onet.pl Jarosław Kaczyński.

Jak dodał prezes PiS, chodzi o Grażynę Gęsicką, Aleksandrę Natalli-Świat i Stanisława Zająca.

Słowa prezesa PiS wywołały ostre komentarze polityków

Komentując w Radiu Zet wypowiedź Kaczyńskiego, politycy nie kryli oburzenia.

"To jest superobrzydliwe, przecież to jest absurd" - powiedział o słowach Kaczyńskiego doradca prezydenta Tomasz Nałęcz.

W podobnym tonie wypowiadał się Marek Siwiec z SLD. "To jest po prostu obrzydliwe, pan Kaczyński robi to cynicznie. Raz w tygodniu musi się ukazać ohydna wypowiedź, która bulwersuje. To wywołuje moją złość" - podkreślił eurodeputowany.

Andrzej Halicki z PO uznał że "przekroczona została granica nie tylko etyczna, ale także i prawna".

"To jest skandaliczna wypowiedź, takie rzeczy, na miły Bóg, nie mogą mieć miejsca" - ocenił Stanisław Żelichowski z PSL.

Szefa swojej partii bronił natomiast w Radiu Zet Mariusz Błaszczak. "Małostkowość marszałka była faktem i że przemysł pogardy był faktem" - powiedział.

Całej sprawy nie chciała komentować wyrzucona z PiS Elżbieta Jakubiak, według której "nie ma o czym dyskutować".