Na ulice Brukseli wyszło wczoraj kilkadziesiąt tysięcy osób z całej Unii, stanęły też Hiszpania i Grecja.
Paneuropejski dzień sprzeciwu wobec cięć budżetowych nie wzbudził niepokoju wśród rządzących. Choć strajkowało kilkanaście unijnych stolic od Lizbony przez Brukselę po Bukareszt, politycy nie rezygnują z cięć mających zrównoważyć rozdęte budżety.
Na kolejne tygodnie zapowiedziano wielkie akcje protestacyjne w Wielkiej Brytanii, Niemczech i we Francji. W Europie rozpoczęła się właśnie jesień wielkich demonstracji. Nikt nie chce zaciskać pasa.
– Ludzie pracy wyszli dziś na ulice z jasnym przesłaniem do przywódców Europy: Jest jeszcze czas! Czas, by nie decydować się na zaciskanie pasa. Jest jeszcze czas, by wybrać inny kierunek działania na rzecz wzrostu gospodarczego i miejsc pracy – mówił wczoraj w Brukseli sekretarz generalny Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych John Monks.
To na jego wezwanie do unijnej stolicy przyjechało kilkadziesiąt tysięcy (organizatorzy mówili nawet o ponad stu tysiącach) związkowców z 30 krajów UE. Wzięli w niej udział również przedstawiciele „Solidarności” i OPZZ. W sumie ok. 300 osób.
Równie gorąco było wczoraj w Hiszpanii, gdzie o północy z wtorku na środę rozpoczął się strajk generalny popierany przez dwa największe związki zawodowe w kraju. W efekcie do pracy nie poszło wczoraj ok. 10 mln osób (70 proc. zatrudnionych). Głównym celem protestu jest zmuszenie socjalistycznego rządu premiera Jose Luisa Zapatero do wycofania się z reformy liberalizującej hiszpański rynek pracy (poluzowanie ochrony pracowników, więcej umów na czas określony) oraz porzucenie planów podwyższenia wieku emerytalnego.
W ostatniej chwili rządowi i związkowcom udało się zawrzeć kompromis, w myśl którego strajk nie doprowadził do komunikacyjnego paraliżu Hiszpanii. Związkowcy „wspaniałomyślnie” zgodzili się na zapewnienie minimalnego poziomu usług podczas protestu.
Wczoraj protestowała także Grecja. Tamtejsze szpitale publiczne przyjmowały pacjentów tylko w nagłych sytuacjach. Pracę przerwali też pracownicy transportu publicznego, protestując przeciwko posunięciom oszczędnościowym rządu. Swój strajk przedłużyli również kierowcy ciężarówek, którzy nie zgadzają się na nowe przepisy kodeksu pracy, które znoszą licencje i ograniczenia w dostępie do ich zawodu. Mniejsze akcje solidarności z resztą Europy podjęli także związkowcy w kilku innych krajach, m.in. w Polsce, na Łotwie, we Włoszech i w Irlandii.
Także szef największego niemieckiego związku zawodowego DGB Michael Sommer od kilku tygodni zapowiada „gorącą jesień dla rządu Angeli Merkel”. Zwłaszcza między 24 października a 13 listopada, kiedy to planowane są wielkie akcje protestacyjne w Stuttgarcie, Hannoverze, Norymberdze i Kilonii. DGB postuluje m.in. cofnięcie reformy podwyższającej wiek emerytalny do 67 lat.
ikona lupy />
Fot. Reuters/Forum / DGP