„Amerykańscy chłopcy” z elitarnej drugiej dywizji piechoty stworzyli drużynę zabójców, która specjalizowała się w strzelaniu do cywilów. Z zeznań świadków wynika, że robili to dla zabawy. Zbierali też trofea swoich polowań – były nimi odcięte palce ofiar. Sprawę ujawnia wydawany za pieniądze Pentagonu magazyn „Army Times”. Jeśli prokurator udowodni winę, oskarżonym grozi nawet kara śmierci.
25-letni sierżant Calvin Gibbs to wzorowy i zaprawiony w boju żołnierz. Służył w oddziałach bojowych w Iraku. Później trafił do matecznika talibów – Kandaharu, do bazy Ramrod. Oprócz patroli miał jeszcze jedną pasję. Lubił zabijać. To właśnie on wpadł na pomysł, by powołać do życia kill team – drużynę do zabijania.
Jedną z jego ofiar był Pasztun Gul Mudin. „Zginął obrzucony granatem i ostrzelany z karabinu” – czytamy w dokumentach prokuratury. Kolejnej ofierze podłożono AK47, aby dowieść, że jest rebeliantem.
Ofiar jest więcej, co dokumentują zdjęcia zwłok, przy których żołnierze mieli zwyczaj się fotografować, i liczba odciętych palców, jakie kolekcjonowali.
Proceder pewnie nigdy by nie wyszedł na jaw, gdyby w maju tego roku na „parszywą dwunastkę” nie doniósł jeden z kolegów. Ludzie sierżanta Gibbsa w wolnym czasie lubili bowiem zapalić ukradziony Afgańczykom haszysz i napić się alkoholu, który zresztą szmuglowali na dużą skalę. W trakcie śledztwa – przy okazji – znaleziono ludzkie palce. W lipcu pięciu żołnierzy oskarżono o zabijanie cywilów, siedmiu kolejnych o ukrywanie zbrodni. Pod koniec miesiąca rusza ich proces przed sądem wojskowym. Jeden z żołnierzy przyznał się do zabijania. Reszta zaprzecza.
Proces „parszywej dwunastki” to poważny problem dla głównodowodzącego operacją afgańską gen. Davida Petraeusa. Podstawą jego doktryny antyrebelianckiej, opisanej w podręczniku jego autorstwa, jest unikanie ofiar cywilnych. Ma to służyć pozyskiwaniu – wojskowi z lubością używają tego terminu – serc i umysłów lokalnej ludności.
Z tym jest jednak w Afganistanie problem. Z dokumentów ujawnionych przez WikiLeaks wynika, że kompromitujących ataków (mniej lub bardziej intencjonalnych) na cywilów Amerykanie mają na swoim koncie znacznie więcej. Jak pisaliśmy przed kilkoma tygodniami, w 2007 r. niedaleko Nangar Khel żołnierze elitarnej jednostki TF373 ostrzelali z rakiet (HIMRAS) szkołę religijną. Zginęło siedmioro dzieci i zero rebeliantów. Do podobnego wydarzenia doszło kilka tygodni później z udziałem tej samej jednostki niedaleko tej samej wioski. Sprawę opisano w raporcie i zalecono jej wyciszenie.