Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek ocenił w czwartek w Brukseli, że premier Donald Tusk podjął słuszną decyzję o niekandydowaniu w wyborach prezydenckich w 2010 roku. Zapewnił, że on sam na pewno nie będzie w nich kandydować.

Buzek tłumaczył, że chce zakończyć swoją misję jako przewodniczący PE i eurodeputowany, zgodnie z oczekiwaniami wyborców, którzy na niego głosowali.

"Oni głosowali na to, żebym był przez pięć lat w Parlamencie Europejskim, a nie zmieniał decyzji po pół roku. To w ogóle nie wchodzi w rachubę. To byłoby także nie do wytłumaczenia w Unii Europejskiej. Tak samo, jak - moim zdaniem - pan premier podjął naturalną i właściwą decyzję, że zostaje nadal premierem, a nie startuje w wyborach prezydenckich, tak ja podejmuję zupełnie naturalną decyzję i pozostaję przewodniczącym Parlamentu Europejskiego" - powiedział Buzek dziennikarzom w Brukseli. Dopytywany potwierdził, że jest to jego "ostateczna decyzja".

Zdaniem przewodniczącego PE, Donald Tusk miał poważne argumenty, żeby podjąć decyzję o niestartowaniu w wyborach. "Są wielkie sprawy przed nami, wielkie decyzje, wielkie zmiany, które trzeba wprowadzić, jeśli Polska ma się liczyć w skali Europy i świata" - powiedział. Tak samo, dodał, on ma przed sobą jako przewodniczący PE duże wyzwania, które musi doprowadzić do końca. "Jestem świadomy tego, że Europa musi się zmienić. Mam sporo takich punktów, które chciałbym realizować w najbliższym czasie i one są już we wstępnej fazie realizacji po pół roku (od kiedy objął urząd w lipcu) i w żaden sposób nie mogę ich przerywać" - powiedział.

"To jest partia, która ma duże poparcie i każdy kto będzie startował z ramienia tej partii ma ogromne szanse, by zostać prezydentem"

Zdaniem Buzka Platforma Obywatelska nie będzie miała problemów ze znalezieniem kandydata na stanowisko prezydenta. "To jest partia, która ma duże poparcie i każdy kto będzie startował z ramienia tej partii ma ogromne szanse, by zostać prezydentem" - dodał.

Choć przyznał, że po 13 latach polska konstytucja wymaga zmian, to powiedział, że należy z tym poczekać po 2011 roku.

By zmienić konstytucję, "potrzebne jest porozumienie wielu sił politycznych, tego nie da się zrobić w pojedynkę, ani nawet dwie partie nie wystarczą i nie wiem czy dojrzeliśmy do zmiany konstytucji w momencie kiedy przystępujemy do wyborów prezydenckich, a rok później będą wybory parlamentarne i jeszcze polska prezydencja w UE. To nie jest dobry czas na zmianę konstytucji, musimy poczekać po roku 2011" - powiedział.