Saperzy znaleźli dziś ciała dwóch żołnierzy, których poprzedniego dnia uznano za zaginionych w wyniku pożaru i eksplozji pocisków artyleryjskich w składzie amunicji w Uljanowsku (d. Symbirsku), w południowo-wschodniej Rosji.

Obaj zabici to wojskowi strażacy, którzy w początkowej fazie pożaru usiłowali nie dopuścić do rozprzestrzenienia się ognia.

Według pełnych już danych w katastrofie w Uljanowsku ranne zostały 44 osoby. Sześciu poszkodowanych wymaga dłuższej hospitalizacji. Stan dwóch rannych lekarze określają jako ciężki.

Pożar wybuchł w piątek około 15.30 - 15.40 czasu moskiewskiego (13.30 - 13.40 czasu polskiego) podczas utylizacji pocisków artyleryjskich. Pociski eksplodowały przez kilkanaście godzin. Strażakom i ratownikom udało się opanować sytuację dopiero nad ranem.

W sobotę trwało dogaszanie ognisk pożaru, który ogarnął łącznie około 600 - 800 metrów kwadratowych. Jednocześnie teren jednostki Marynarki Wojennej FR, gdzie doszło do zdarzenia, penetrowało 17 grup saperów.

Życie w tym liczącym 600 tys. mieszkańców mieście nad Wołgą wraca powoli do normy. Wskutek eksplozji pocisków uszkodzone zostały 223 budynki mieszkalne.

Takich niebezpiecznych składów w całej Rosji może być około 2,5 tys.

Prezydent Dmitrij Miedwiediew, który przebywa na szczycie Forum Współpracy Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC) w Singapurze, polecił w sobotę Ministerstwu Obrony i Ministerstwu ds. Sytuacji Nadzwyczajnych skontrolowanie w ciągu dwóch tygodni wszystkich podobnych obiektów na terytorium Federacji Rosyjskiej. Eksperci szacują, że takich niebezpiecznych składów w całej Rosji może być około 2,5 tys.

Ministerstwo Obrony zapowiedziało już usunięcie składów amunicji z miast. Zamierza też pociągnąć do odpowiedzialności karnej dowódcę składu w Uljanowsku.