Żądamy weta wobec budżetu UE, aby renegocjować rozporządzenie Rady Europejskiej z lipca - oświadczył Robert Winnicki (Konfederacja). Jak dodał, konkluzje do rozporządzenia są tylko "dżentelmeńską umowa", a polscy przedstawiciele nie dyskutują z dżentelmenami, tylko z żądnymi większej władzy biurokratami.

Premier Mateusz Morawiecki w czwartek przed południem przybył do Brukseli na posiedzenie Rady Europejskiej, podczas którego liderzy 27 państw podejmą próbę znalezienia kompromisu w sprawie wieloletniego budżetu na lata 2021-2027.

W środę podczas spotkania ambasadorów państw UE została przedstawiona propozycja kompromisu, wypracowana podczas konsultacji w Warszawie, Berlinie, Budapeszcie i Brukseli. W jednym z punktów tej propozycji zawarto stwierdzenie, że "samo ustalenie, że doszło do naruszenia zasady państwa prawnego nie wystarczy do uruchomienia mechanizmu".

W propozycji konkluzji szczytu, którego projekt widziała PAP, zawarto również zapis, że budżet Unii, w tym fundusz odbudowy, musi być chroniony przed jakąkolwiek formą "oszustwa, korupcji i konfliktu interesu".

"Ten rzekomy kompromis, o który zabiega między innymi wicepremier Jarosław Gowin, to nic innego jak kolejna kapitulacja wobec centralistycznych dążeń Brukseli, to nic innego jak kolejne oddawanie bardzo poważnego pola polskiej suwerenności" - oświadczył Winnicki podczas czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie.

Według niego, konkluzje interpretacyjne "to wyłącznie dżentelmeńska umowa", podczas gdy - jak mówił - polscy przedstawiciele w Brukseli "nie dyskutują z dżentelmenami, tylko z żądnymi coraz większej władzy biurokratami, którzy zakres władzy chcą poszerzać".

"Żądamy zastosowania mechanizmu weta wobec budżetu Unii Europejskiej, po to, żeby wrócić do stołu rozmów z lipca, żeby renegocjować to, co wtedy stało się elementem kapitulacji Mateusza Morawieckiego" - oświadczył.

Według posła Artura Dziambora, polski premier "jednak dogada się i ten kompromis będzie", a potem będzie to przedstawiane, jako "wielki sukces naszego rządu". Polityk ocenił, że w lipcu premier Morawiecki "dał się ograć", a kompromis teraz zawarty byłby "zgniły".

"Teraz jest jeszcze czas i teraz jeszcze można twardo postawić swoje stanowisko. Teraz byśmy chcieli, żeby chociaż raz Polak był mądry przed szkodą, a nie po szkodzie. Tego życzymy Mateuszowi Morawieckiemu " - oświadczył Dziambor.

Poseł Michał Urbaniak przypomniał, że rządy PiS zapewniały ustami takich "ludzi Jarosława Kaczyńskiego", jak premierzy Beata Szydło i Morawiecki, że "oni właśnie podniosą Polskę z kolan". Tymczasem - jak mówił - "widzimy, że właśnie ekipa Mateusza Morawieckiego, ramię w ramię z unijnymi eurokratami, będą sprzedawać po kawałku część naszej suwerenności".

"To jest postawa ludzi, którzy ramię w ramię z totalną opozycją uważają, że muszą mieć polityczne oparcie w Brukseli, a nie w Warszawie. Na to nie może być naszej zgody" - oświadczył Urbaniak.

Poseł Dobromir Sośnierz ocenił, że kolejne polskie rządy prowadzą "bardzo krótkowzroczną politykę" i "za doraźne korzyści, obietnice, możliwości przywiezienia z Brukseli trochę więcej paciorków, przesuwamy mocne figury na stroną przeciwnika, i teraz nie mamy czym grać".

"Te 2 proc. PKB, które jesteśmy na plusie w samych przepływach finansowych, nie jest warte tych ustępstw, które musimy robić. Oddawanie kontroli nad własnym krajem jest dużo więcej warte, niż to, co stamtąd przywozimy" - dodał Sośnierz.