Trzy miasta: Warszawa, Wrocław i Gdańsk zdecydowały się na nowatorskie w polskich warunkach rozwiązanie.
Na czym ono polega? Bezdomny dostaje miejsce w mieszkaniu bez żadnych warunków wstępnych.
– Od lat 90. działamy w oparciu o drabinkowy system wychodzenia z bezdomności, gdzie początkowym szczeblem jest schronisko czy noclegownia – mówi Tomasz Pactwa z urzędu m.st. Warszawy. Przekonuje, że te metody wsparcia wobec osób długotrwale bezdomnych nie są skuteczne. Dlatego, tłumaczy, stolica przystąpiła do programu.
– „Najpierw mieszkanie” to przewrót kopernikański we wspieraniu ludzi doświadczających bezdomności chronicznej, również z zaburzeniami psychicznymi, uzależnieniami – podkreśla Piotr Olech z Towarzystwa im. św. Brata Alberta, jeden z koordynatorów projektu. – Tradycyjny model zakłada dochodzenie do trzeźwości, leczenie, ustawienie lekami, wsparcie w uzyskaniu pracy. Mieszkanie jest ukoronowaniem starań. Tu odwracamy kolejność zgodnie z założeniem, że tylko w mieszkaniu człowiek ma warunki do tego, by mierzyć się z własnymi problemami.
Metoda została przygotowana w środowisku psychiatrów nowojorskich w 1998 r., w organizacji Pathways to Housing. Początkowo program budził wiele kontrowersji. Tym bardziej że bezwzględnym warunkiem uczestnictwa nie jest zachowanie abstynencji. Ale np. po 5 latach w USA okazało się, że 8 na 10 uczestników programu jest w stanie utrzymywać mieszkanie. Rzadziej wymagali hospitalizacji, również psychiatrycznej, zdecydowanie rzadziej sięgali po alkohol. Na program zdecydowała się też Finlandia, a rezultaty były na tyle obiecujące, że rozszerzono go na całą populację osób doświadczających bezdomności, także krótkotrwale, na młodych, którzy wyszli z pieczy zastępczej czy np. matki z dziećmi. – Oglądamy się na Finlandię, bo to jedyny dziś europejski kraj, gdzie spada liczba osób bezdomnych sukcesywnie od 2008 r. – dodaje Tomasz Pactwa.

Podstawowe potrzeby

Takie programy działają już w Holandii, Wielkiej Brytanii, Francji, Danii, Hiszpanii, Czechach, na Węgrzech. Dlaczego w Polsce zdecydowały się na niego akurat Warszawa, Gdańsk i Wrocław? W dużych aglomeracjach są największe skupiska osób doświadczających bezdomności. – Te miasta mają rozwiniętą sieć wsparcia realizowanego przez organizacje pozarządowe, więc znalezienie partnerów do programu nie stanowiło problemu. No i relacje między włodarzami są dobre – ocenia Piotr Olech. Pilotaż zakłada 30 mieszkań, po 10 w każdym mieście. – Większość zapewniają samorządy. Pracujemy też z prywatnymi właścicielami, którzy wynajmują nam, Towarzystwu Pomocy im. św. Brata Alberta, a my je użyczamy dalej uczestnikom.
W Gdańsku np. są to wyłącznie mieszkania komunalne. Ich dysponentem jest organizacja pozarządowa, która podpisuje z miastem umowę. – Osoba skierowana do lokalu nie będzie więc miała typowej umowy najmu, tylko umowę na korzystanie z niego w ramach projektu – mówi Magdalena Malczewska z UM Gdańska. Organizacja zaopatruje lokal w podstawowe meble, pościel, środki czystości.
Pieniądze na ten cel, jak również na remont, pochodzą głównie z Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Programu Operacyjnego Wiedza, Edukacja, Rozwój (POWER). Z tej puli opłacane są też czynsz i koszty eksploatacji. Jeśli jednak osoba ma stabilny dochód, rentę, emeryturę czy inne świadczenie, przekazuje 30 proc. swoich dochodów, które idą na funkcjonowanie projektu.

Zabrać ulicy

Mieszkania w ramach projektu są rozproszone po całym mieście. Tak, by sąsiedzi nie podejrzewali nawet, że obok wprowadził się ktoś, kto jeszcze niedawno był bez dachu nad głową. W mieszkaniu przebywać ma jedna osoba lub para, gdy jest to warunkiem wyprowadzenia się z ulicy. Każdy człowiek jest objęty wsparciem zespołu specjalistów, m.in. asystentów czy pracownika socjalnego. Początkowo bardzo intensywnym, codziennym, następnie minimum raz w tygodniu. Wśród osób wspierających są też m.in. pielęgniarki, psychiatrzy, psychoterapeuci, doradcy zawodowi. Co z obawami, że przekazanie tych mieszkań bezdomnym spowoduje wydłużenie kolejki innym oczekującym na miejską pomoc? Tomasz Pactwa przekonuje, że lokale, które miasto przekazuje do programu, zostały starannie wybrane. To te, które długo stały puste i nie nadają się dla rodzin z dziećmi, bo mają ok. 20 mkw.
Organizatorzy mówią wprost: chodzi o wyciągnięcie ludzi z dotychczasowego środowiska i zintegrowanie ich z nowym. – Projekt rozpisany jest na trzy lata. Co nie znaczy, że po tym czasie przestaniemy się nimi opiekować – dodaje Pactwa.
Pilotaż zakłada 30 mieszkań, po 10 w każdym mieście