Są okręgi, m.in. obwarzanek warszawski, które od początku istnienia, czyli od 2001 r., zawsze bezbłędnie stawiały na zwycięzców.
Prócz warszawskiego to jeszcze okręgi legnicki, toruński, częstochowski i krakowski. W ostatnich wyborach cała piątka zagłosowała wbrew utartemu podziałowi na liberalno-lewicowy zachód i konserwatywny wschód. We wszystkich teraz zdecydowanie wygrało Prawo i Sprawiedliwość, a i w 2015 r. miało lepszy wynik niż PO i Nowoczesna razem. Jednocześnie PiS odniósł teraz minimalny sukces na obszarach zdominowanych dotąd przez opozycję – okręgach wrocławskim, bydgoskim czy gdyńskim.
W USA „wahliwe” stany, jak Floryda czy Ohio, nazywa się swingującymi i o nie trwa zawsze zacięta walka, bo wiadomo, że i tak Teksas pozostanie naturalnym bastionem republikanów, a Kalifornia – demokratów. O decyzjach polskich wyborców przesądza zarówno kontekst historyczny, jak i zmieniająca się sytuacja społeczno-ekonomiczna elektoratu. A także specyfika regionu.
Leżący na Dolnym Śląsku okręg legnicki naturalnie wpisuje się w schemat ziem odzyskanych, wspierających najpierw SLD, a potem, wraz z osłabieniem tej partii, Platformę Obywatelską. Ale też część elektoratu – wbrew reszcie województwa – od lat wykazuje niechęć do liberałów. Dlaczego? – W 1992 r. rządzący podjęli próbę prywatyzacji KGHM. Wywołało to największy strajk w przemyśle w historii III RP. Odtąd liberalne partie są tam słabsze niż w większości Dolnego Śląska, z czego korzystają PiS i SLD – tłumaczy politolog prof. Rafał Chwedoruk z UW.
W tych wyborach PiS osiągnął tam ponad 42 proc. poparcia. Okręg toruński to z jednej strony przedwojenna endeckość i działalność Radia Maryja, z drugiej – miasto inteligenckie i akademickie. – Tu PiS-owi, umacniającemu się na wsi i w mniejszych ośrodkach poza Toruniem, sprzyjał podział opozycji. Wciąż silnej i zyskującej nowych wyborców PO towarzyszył wzrost poparcia dla Lewicy – ocenia prof. Chwedoruk.
Okręg częstochowski jest z kolei podzielony w sposób przypominający raczej łódzkie niż resztę województwa śląskiego. – Widać to przy wyborach samorządowych – urząd prezydenta Częstochowy sprawowali już politycy związani z prawicą, PO i SLD. Na rzecz PiS i SLD mogły przemawiać trwające zawirowania wokół huty, największego pracodawcy w mieście. Wiele osób liczy na wsparcie interwencjonistycznego rządu – twierdzi politolog.
Wyniki obwarzanka warszawskiego, odbiegające od rozkładu głosów w stolicy, są efektem wymieszania dwóch grup: od dawna mieszkających tam osób o konserwatywnych poglądach i „emigrantów” z Warszawy, którzy wyprowadzają się na obrzeża aglomeracji.
Natomiast okolice Krakowa, zasiedlone w ostatnich latach przez wyborców wyprowadzających się z samego miasta, wykazują dość wysokie poparcie dla PO, ale tradycyjne wiejskie społeczności Małopolski konsekwentnie trwają przy prawicy. Konserwatyzm kulturowy i aktywna polityka społeczna pozwalały PiS pogłębić tam poparcie – ocenia profesor.
Tegoroczne wybory pokazały, że sytuacja na mapie może ulegać zmianie. – Rządzący zawdzięczają zwycięstwo wysokiej frekwencji, mobilizacji nowych wyborców, a także podziałowi opozycji – SLD i wchodzący do miast PSL wzięły część głosów należących niegdyś do PO. Jednak według prognoz prof. Chwedoruka ten trend raczej nie ma szans na to, by utrzymać się w kolejnych latach. Zwłaszcza jeśli frekwencja będzie niższa.