Od ostatniej elekcji w kwietniu minęło zaledwie trzy i pół miesiąca. Kolejna odbędzie się 10 listopada. To konsekwencja działań Pedra Sáncheza, premiera i lidera socjalistów, któremu od kwietnia nie udało się porozumieć z żadnym z hiszpańskich ugrupowań, by zabezpieczyć większości w parlamencie.
Sánchez podbił hiszpańską i europejską scenę polityczną w zawrotnym tempie, stając się nadzieją osłabionej lewicy. W zeszłym roku 47-letniemu politykowi w spektakularnie przeprowadzonej operacji udało się odebrać władzę Mariano Rajoyowi i jego Partii Ludowej. Osłabiony skandalami korupcyjnymi we własnym ugrupowaniu Rajoy musiał ustąpić w wyniku pierwszego skutecznego wotum nieufności we współczesnej historii Hiszpanii. Zainicjował je właśnie Sánchez, który wkrótce zastąpił Rajoya na stanowisku premiera.
Potem w przedterminowych wyborach w kwietniu tego roku Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza (PSOE) Sáncheza odniosła pierwsze zwycięstwo od 2008 r. Potwierdzeniem rosnącego znaczenia socjalistów i ich przywódcy były majowe wybory do europarlamentu, w których PSOE zwyciężyła w prawie wszystkich prowincjach w kraju (z wyjątkiem jednej), stając się najsilniejszą hiszpańską partią w europarlamencie. Sam Sánchez jest dzisiaj liczącym się przywódcą wśród europejskich liderów.
Błyskawiczna i dość niespodziewana kariera nadeszła po latach porażek. Obejmując stanowisko przewodniczącego PSOE w 2014 r., młody lider musiał się zmierzyć z rosnącą popularnością nowej lewicowej siły Możemy (Podemos). Nie udało mu się zatrzymać odpływu elektoratu do nowego ugrupowania. Szacuje się, że za pierwszego kierownictwa Sáncheza PSOE straciła na rzecz Podemos co czwartego wyborcę. Po porażce w wyborach w 2016 r. polityk zrezygnował z kierowania partią, by powrócić na to stanowisko w kolejnym roku i rok później stanąć na czele rządu.
Sánchez jako premier wykonał w ostatnim roku serię przyciągających uwagę ruchów. Podwyższył płacę minimalną i powołał rząd z liczebną przewagą kobiet. Przyjął statek „Aquarius” z migrantami, przed którym porty zamknęli Włosi. Poszedł na rękę Katalończykom, wznawiając rozmowy z rządem w Barcelonie i zgadzając na przeniesienie przebywających w więzieniu katalońskich nacjonalistów do zakładów w ich regionie. Działania popularne wśród wyborców lewicowych przysporzyły mu jednak niechęci na prawicy, która krytykuje go za miękkie podejście do autonomicznego regionu.
Sondaże wskazują na pewne zwycięstwo PSOE w wyborach listopadowych, ale bez szans na większość. Partia może liczyć na 28 proc. głosów, co daje około 120 miejsc w 350-osobowym parlamencie. Sánchez będzie musiał więc po raz trzeci prowadzić rozmowy koalicyjne. Naturalnym sojusznikiem jest Podemos, ale jej poparcie oscyluje wokół 13 proc., więc konieczny może być trzeci aktor.
Co więcej, sam Sánchez odmówił wejścia w koalicję z Podemos, mówiąc, że byłoby to posunięcie nieopłacalne, a jej lider Pablo Iglesias oskarżył z kolei Sáncheza o to, że dąży do bycia premierem, nie oferując nic w zamian. – Hiszpanie wypowiedzieli się bardzo wyraźnie w kwietniu, ale inne partie nie biorą tego pod uwagę – mówił Sánchez, ogłaszając ponowne wybory. – Proszę Hiszpanów, by 10 listopada wypowiedzieli się jeszcze jaśniej – dodał.