Nie tylko polska prawica jest niezadowolona z obietnic Niemki. Objęcie przez nią najważniejszego fotela w Brukseli wcale nie jest pewne. Poparcie dla Ursuli von der Leyen zależy m.in. od tego, czy zgodzi się ona na tekę komisarza rolnictwa, energetyki lub gospodarki dla Polaka
Dzisiaj Parlament Europejski zdecyduje, czy obecna minister obrony narodowej Niemiec Ursula von der Leyen pokieruje od listopada Komisją Europejską. Pretendentce nie udało się przekonać do siebie wystarczającej liczby europosłów. Z parlamentarnej arytmetyki wynika, że jej zwycięstwo lub przegrana może zależeć od niepewnych do ostatniej chwili kilkudziesięciu głosów.
Zwycięstwo w dzisiejszym głosowaniu kandydatki na stanowisko szefowej Komisji Europejskiej – Ursuli von der Leyen – w dużej mierze zależy od poparcia jej przez deputowanych z frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR), do której należy PiS.
– Sprawa jest otwarta – mówi w wywiadzie dla DGP wicepremier Jarosław Gowin. Sytuacja wokół Niemki skomplikowała się na tyle, że na giełdzie nazwisk – jako alternatywa dla niej – pojawił się minister gospodarki RFN Peter Altmaier.
W grze o Komisję Warszawa stawia warunki. Po pierwsze poparcie dla polskich starań o odpowiednią tekę w Komisji. – Rolnictwa, energetyki lub gospodarczą – precyzuje wicepremier. Po drugie: parytety partyjne. I w końcu, uwzględnienie w rozdaniu kadrowym Europy Środkowej. Mówił o tym wczoraj Andrzej Duda w czasie spotkania z prezydent Słowacji Zuzaną Čaputovą. Politycy przypominali, że nasz region został pominięty. Rekompensatą miałoby być przyznanie komuś z tej części Unii funkcji wiceszefa Komisji. Polsce odpowiadałby Słowak Maroš Šefčovič.
– Za piękne oczy nie zgodzimy się głosować na von der Leyen, musimy mieć z tego jakiś pożytek – mówi Karol Karski, europoseł PiS. Były szef MSZ, a dziś deputowany do PE Witold Waszczykowski dodaje, że zeszłotygodniowe spotkanie z kandydatką było „beznadziejne”.
– Poparcie dla niej to sprawa ciągle otwarta. Ona nas niczym nie przekonała. Poza tym wiemy, że na innych spotkaniach każdej grupie politycznej obiecywała co innego – komentuje. W rozmowach kandydatki z europosłami ECR pojawiał się także wątek wycofania przez Komisję postępowania dotyczącego praworządności przeciwko Polsce. Ale rząd nie upiera się przy tym. Zdaje sobie sprawę, że gdyby von der Leyen złożyła taką obietnicę, pogrzebałaby swoje szanse na głosy Lewicy. Władze w Warszawie liczą, że jeśli wygra, sprawę uda się załagodzić. Może np. wrócić pomysł wspólnych rekomendacji państw członkowskich wydanych dla Polski na temat tego, co zrobić, by skarga Komisji została wycofana.
Do Ursuli von der Leyen nie jest przekonane Prawo i Sprawiedliwość. Jak mówi nam były minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, zeszłotygodniowe spotkanie z kandydatką było „beznadziejne” i „enigmatyczne”. – Poparcie dla niej to jest sprawa otwarta. Ona nas niczym nie przekonała. Wiemy, że na innych spotkaniach każdej grupie politycznej obiecywała co innego – podkreśla.
Kluczową dla PiS kwestią jest sprawa praworządności. Artykuł 7 nadal jest procedowany. W czwartek na posiedzeniu Rady ds. Ogólnych ministrowie ds. europejskich ponownie zajmą się sprawą Polski (ale nie Węgier) i omówią nowy mechanizm praworządności.
Von der Leyen zapowiedziała też, że Frans Timmermans w jej KE otrzyma tekę praworządności i pozostanie pierwszym wiceprzewodniczącym. Choć ta nominacja utrudnia kandydatce zdobycie poparcia Warszawy, w tej sprawie może mieć niewiele do powiedzenia. Już dwa tygodnie temu, gdy przywódcy 28 krajów członkowskich zaproponowali Niemkę na stanowisko szefa KE, pisaliśmy, że o stanowisku pierwszego wiceprzewodniczącego dla Timmermansa mówi się jako o nagrodzie pocieszenia. Holender był proponowany jako kandydat na szefa KE, ale na tę nominację nie zgodziły się m.in. Polska i Włochy. – Zobaczymy, jakie będzie miał kompetencje Timmermans i jak będzie zachowywała się von der Leyen – zastrzega osoba z rządu.
W nieoficjalnych rozmowach europosłowie PiS mówią o dobrej współpracy z chadekami, których kandydatką jest von der Leyen. – Oni głosowali na naszych w komisjach parlamentarnych. A Zdzisław Krasnodębski to był podobno wypadek przy pracy. Gdy głosowana była jego kandydatura na wiceprzewodniczącego PE, chadecy mieli spotkanie z von der Leyen i nie wszyscy zdążyli wrócić na głosowanie. Tak nam mówili – podkreśla polityk PiS. Warszawie zależało też na tym, by przewodniczącą komisji zatrudnienia została Beata Szydło, ale była premier nie dostała tego stanowiska. Tomasz Siemoniak z PO zapewnia, że chadecy poparli jej kandydaturę. Głosowanie było tajne. PiS zakłada, że nie udało się z powodu braku poparcia socjalistów. Powtórnie komisja miała wybierać swojego szefa wczoraj wieczorem, ale do zamknięcia tego numeru nie był znany wynik głosowania. Nie było też pewne, czy PiS znów wystawi kandydaturę Szydło, co miało nastąpić tylko przy 100-proc. pewności, że jej wybór przejdzie.
By zostać szefową KE, von der Leyen musi otrzymać co najmniej 374 głosy. Chadecy i liberałowie, którzy chcą ją poprzeć, dają jej niecałe 300 głosów. Niemka nie może liczyć na Zielonych i Lewicę, frakcje wykluczyły swoje poparcie. Nad głosowaniem „za” zastanawia się prawica. Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy, frakcja PiS, ma 62 deputowanych. 73 członków liczy eurosceptyczna frakcja Tożsamość i Demokracja, do której należy Liga Mattea Salviniego. Włoski polityk był gotowy poprzeć von der Leyen, ale po tym, jak ta w ostatnim momencie odwołała spotkanie z jego frakcją, by nie narażać się Lewicy, zaczął mieć wątpliwości. Poparcie dla Niemki deklaruje Ruch 5 Gwiazd, koalicjant Ligi we włoskim rządzie.
Języczkiem u wagi jest licząca 154 europosłów frakcja socjalistów, która krytykowała kandydaturę von der Leyen. Największy atak przypuściła socjaldemokracja niemiecka, która wraz z chadekami tworzy rząd w Berlinie. Ale w weekend życzliwie o jej kandydaturze wypowiedziało się dwóch prominentnych polityków SPD: Sigmar Gabriel i Otto Schily. – Partia powinna myśleć o stabilności Europy, a nie o własnym politycznym interesie – powiedział Schily.
Socjaliści o swoim poparciu mają zdecydować dziś tuż przed głosowaniem. – Dotąd większość była przeciwna jej kandydaturze. Ale pojawiają się głosy, że odrzucenie von der Leyen przedłuży procedurę, która zostanie wstrzymana do września. Rośnie poczucie odpowiedzialności za sprawność instytucji europejskich – mówi członek frakcji socjalistów prof. Bogusław Liberadzki z SLD.
Wczoraj Niemka próbowała przekonać do siebie socjalistów. W odpowiedzi na list szefowej grupy Iratxe Garcii van der Leyen porusza dziewięć obszarów, jako czwarty wskazując praworządność. Jest za nowym mechanizmem monitorowania krajów członkowskich pod tym kątem i chce, by uczynić praworządność „integralną częścią” unijnego budżetu. ©℗
Von der Leyen chce, by praworządność była integralną częścią budżetu UE