Zdominowana przez demokratów Izba Reprezentantów prowadzi kampanię przeciw prezydentowi. Ludzie Trumpa nie pozostają w tyle.
W Waszyngtonie na dobre rozgorzała wojna na górze. Celem opozycji jest poznanie prawdy o dodatkowych okolicznościach śledztwa specjalnego prokuratora Roberta Muellera oraz pokazanie Amerykanom zeznań podatkowych głowy państwa. We wtorek obie strony wykonały serię wrogich manewrów. Szef kongresowej komisji ds. kontroli i nadzoru rządu Elijah Cummings zagroził, że jeżeli ministrowie i urzędnicy z ekipy Donalda Trumpa dalej będą lekceważyć wezwania do stawienia się na przesłuchania, to zamrożone zostaną ich pensje.

Pogarda wobec władzy ustawodawczej

Co więcej, Izba Reprezentantów, której konstytucja daje uprawnienia do regulowania budżetu, ma narzędzia, żeby to zrobić. Tymczasem demokratyczny senator Richard Blumenthal wysłał list do inspektora generalnego Departamentu Sprawiedliwości Michaela Horowitza, by ten skontrolował, czy jego szef, prokurator generalny Bill Barr, postępuje zgodnie z prawem. Teoretycznie ów inspektor działa niezależnie, tak jak niezależnie od prezydenta powinien pracować sekretarz sprawiedliwości, ale ostatnio praktyka się tu z teorią rozeszła.
Demokraci chcą ustalić, czy Barr nie manipulował przy ujawnionej publicznie wersji reportu prokuratora Muellera, powołanego do zbadania związków ekipy Trumpa z Kremlem i ewentualnych nadużyć, a nawet spisku, w czasie kampanii wyborczej i już po głosowaniu. Szef komisji sprawiedliwości Izby Reprezentantów Jerry Nadler wezwał Barra do przedstawienia do poniedziałku oryginalnego raportu oraz całej korespondencji, która potwierdzałaby, że w ministerstwie w nim nie grzebano.
Sekretarz sprawiedliwości zlekceważył wezwanie. Nadler wobec tego planuje wszczęcie procedury „contempt of Congress”, dosłownie „pogardy wobec władzy ustawodawczej”. Chodzi o ukaranie naganą otwierającą potem możliwość rozpoczęcia dochodzenia karnego przeciwko urzędnikowi, który odmawia zeznań przed Kongresem. Od afery Watergate ledwie cztery osoby zostały w ten sposób ukarane, a tylko jedna skazana na więzienie i sowitą grzywnę.
Tymczasem Biały Dom także we wtorek odmówił wydania dokumentów dotyczących kontaktów z Muellerem z czasu, kiedy prowadził śledztwo. Sztab prawników demokratycznych kongresmenów już pracuje nad tym, jak je wyegzekwować. Ale milczenie Billa Barra i blokowanie procedur nie znaczy, że demokraci nie usłyszą tego, czego chcą, ale z innych ust. Chcą wezwać przed oblicze komisji sprawiedliwości Izby Roberta Muellera i pod przysięgą przesłuchać go w sprawie szczegółów jego śledztwa. Liczą, że pojawią się nowe wątki, które będzie można politycznie wykorzystać.

Prokurator w centrum zainteresowania

Tropy wskazują na ewentualne przekroczenie uprawnień przez Trumpa i nadużycie władzy, kiedy zwolnił on szefa FBI Jima Comeya za to, że ten za bardzo interesował się rosyjskim wątkiem. A Mueller dowiódł, że jest państwowcem i, chociaż ma legitymację stronnictwa republikanów, nie ogląda się na partyjne interesy, i może swoimi zeznaniami stworzyć okazję do otwarcia grubszego śledztwa kongresowego w tej sprawie. Przesłuchać specjalnego prokuratora chcą też republikańscy kongresmeni, bo jest to dla nich znakomita okazja, żeby wyciągnąć z niego ewentualnie korzystne dla prezydenta informacje. Interesuje ich też to, czy Federalne Biuro Śledcze pod wodzą Comeya nie naruszyło prawa, śledząc ludzi Trumpa w trakcie kampanii wyborczej. Ten trop obciążałby oczywiście rząd Baracka Obamy i jego prokuratorkę generalną Lorettę Lynch, bo to resort sprawiedliwości nadzoruje FBI.
W tym tygodniu kongresmenów zlekceważył też kolejny członek prezydenckiej administracji, sekretarz skarbu Steven Mnuchin. Odmówił on szefowi komisji Izby ds. prawa podatkowego Richardowi Nealowi ujawnienia zeznań podatkowych Donalda Trumpa. „W porozumieniu i po konsultacjach z Departamentem Sprawiedliwości stwierdzam, że te dokumenty nie służą żadnemu istotnemu celowi legislacyjnemu, wobec czego nie ujawnię ich Kongresowi” – napisał w oficjalnej korespondencji polityk.

Pentagon wciąż czeka na swojego szefa

Tu się dla prezydenckiego zaplecza pojawiły dwa problemy. Po pierwsze, Bill Barr po raz kolejny okazuje się bezpośrednio chronić interesy Trumpa. Po drugie, uzasadnienie Mnuchina jest bezzasadne, bo ustawa z 1924 r. wyposażająca szefa komisji podatkowej w dodatkowe uprawnienia milczy na temat „istotnego celu legislacyjnego”, a po prostu daje mu prawo zażądania zeznań podatkowych głowy państwa. Po trzecie wreszcie, to nie minister finansów jest od interpretowania prawa konstytucyjnego. Przewodniczący Neal ma teraz dwie możliwości: wezwać Mnuchina na przesłuchanie, a gdy ten się nie pojawi, powtórzyć manewr z wszczęciem wspomnianej procedury „pogardy wobec władzy ustawodawczej”, albo po prostu pozwać go o złamanie przepisów ustawy z 1924 r.
Kryzys polityczny sięgnął też innego resortu. Mija już 130 dni, odkąd swojego szefa nie ma Departament Obrony Stanów Zjednoczonych. Patrick Shanahan jest tylko pełniącym obowiązki, bez mandatu do podejmowania decyzji politycznych. A Donald Trump nie spieszy się nawet ze wskazaniem kandydata na konstytucyjnego ministra.