Decyzja o wydaleniu z Polski Czeczena Azamata B. wywołała pod koniec sierpnia 2018 r. ostry sprzeciw ze strony części mediów, polityków opozycji oraz organizacji pozarządowych. Niemal od razu bez dokładnej znajomości przyczyn deportacji rozpoczęto utrwalanie narracji, według której odesłanie B. do kraju pochodzenia nastąpiło z błahej przyczyny, przez nadgorliwość lub niekompetencję polskich służb, i jest ono równoznaczne z wydaniem na śmierć człowieka, który w Rosji jest wrogiem.
Niektóre organizacje pozarządowe zarzucały Polsce wpisanie się „w dobrze udokumentowany schemat przerażającego łamania praw człowieka w Czeczenii” oraz naruszenie międzynarodowych zobowiązań. Nasze państwo było oskarżane o działania na rzecz prorosyjskiej brutalnej dyktatury w Czeczenii. Po upublicznieniu powodów, które legły u podstaw decyzji o deportacji Azamata B., stało się jasne, że kolejny raz rozpętano bezpodstawną kampanię przeciwko instytucjom państwowym. Kampanię obliczoną na obronę interesów Azamata B., zaś w dłuższej perspektywie mającą na celu sparaliżowanie podobnych decyzji w przyszłości. Działanie takie może zrodzić niebezpieczne skutki. Wydalenie z kraju cudzoziemca to bowiem często kluczowa dla bezpieczeństwa RP procedura, do której uprawnione organa państwa mają prawo. Wydalenie cudzoziemca jest krokiem radykalnym, ale często kluczowym dla skutecznego zabezpieczenia Polski i Polaków.
O wydalenie cudzoziemca, która zagraża bezpieczeństwu narodowemu, może wnioskować w ramach swoich ustawowych zadań szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. To również on jest zobowiązany do opiniowania wniosków cudzoziemców, którzy chcą legalizować swój pobyt w naszym kraju. Procedura wydalenia jest realizowana zgodnie z zasadami demokratycznego państwa prawa, opartymi na regulacjach spełniających określone normy i standardy, które zakładają traktowanie wydalanych osób w sposób humanitarny, z pełnym poszanowaniem ich podstawowych praw i godności. Z uwagi na konieczność zapewnienia bezpieczeństwa RP decyzje takie muszą być wykonywane w sposób skuteczny i szybki, dlatego procedury w tej sprawie podlegają przymusowemu wykonaniu. Jest to możliwe również dzięki wprowadzonej w czerwcu 2016 r. ustawie o działaniach antyterrorystycznych, która wskazuje, że cudzoziemiec ma prawo wnieść skargę na decyzję do sądu administracyjnego, ale może to uczynić dopiero po wydaleniu z RP. Wydalone osoby są umieszczane w wykazie osób, których pobyt na terytorium Polski jest niepożądany i otrzymują pięcioletni zakaz wjazdu do Polski oraz strefy Schengen.
Opinia publiczna na ogół nie jest informowana szczegółowo o powodach wydalenia, ponieważ wiązałoby się to z ujawnieniem informacji prawnie chronionych. Szef ABW w ramach swoich uprawnień związanych z opiniowaniem wniosków cudzoziemców dysponuje bowiem wszystkimi informacjami gromadzonymi przez agencję, zarówno własnymi, jak i wynikającymi z funkcjonowania polskiego systemu antyterrorystycznego, a także z wymiany informacji z naszymi sojusznikami. Informacje gromadzone przez ABW nie zawsze pozwalają na zatrzymanie i stawianie zarzutów, ale często dają jednoznaczny sygnał, że obecność danej osoby w Polsce wiąże się z ryzykiem dla naszej ojczyzny. Bardzo często neutralizacja zagrożenia związanego z takimi osobami wymaga odesłania ich do kraju pochodzenia. Tak właśnie było w przypadku 34-letniego Czeczena Azamata B., który przez lata utrzymywał kontakty z niebezpiecznymi środowiskami, brał udział w walce w szeregach Państwa Islamskiego, utrzymywał kontakty z grupami przestępczymi. Przez służby partnerskie z krajów Europy Zachodniej był traktowany jako bojownik islamski, zaś Belgia wydaliła go, wpisując na listę osób nietolerowanych w tym kraju. B. trafił do Polski, ale z uwagi na materiały zgromadzone przez ABW został deportowany do Rosji, dokąd udawał się w przeszłości. Działania Azamata B. rodziły realne niebezpieczeństwo dla Rzeczypospolitej.
Polskie państwo realnie patrzy na zagrożenia płynące z obecności cudzoziemców, mających powiązania z radykalnymi islamskimi terrorystami, czy też obcokrajowców utrzymujących związki z obcymi, wrogimi służbami specjalnymi. Procedura związana z wydaleniem osób z Polski jest stosowana. W ciągu ostatnich trzech lat szef ABW wystąpił do ministra spraw wewnętrznych z kilkunastoma wnioskami o zobowiązanie cudzoziemca do powrotu do kraju pochodzenia. Decyzje w tej sprawie były oparte na materiałach ABW wskazujących na realne zagrożenie bezpieczeństwa związane z dalszym pobytem cudzoziemca na terytorium RP. O niektórych takich działaniach w ograniczony sposób była informowana opinia publiczna.
Wiosną 2017 r. doszło do deportacji doktoranta Uniwersytetu Jagiellońskiego Ameera Alkhawlany’ego, Irakijczyka ubiegającego się o status uchodźcy w naszym kraju. Media szeroko opisywały akcję „Uwolnić Ameera”, połączoną z ostrymi atakami na Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Również w tej sprawie pojawiały się sugestie, że w Polsce, wobec braku poważnych zagrożeń, władza desperacko poszukuje osób, przed którymi mogłaby chronić swoich obywateli. Za wydaleniem Irakijczyka z Polski przemawiała natomiast jednoznaczna opinia ABW, stwierdzająca, że jego obecność na terenie naszego kraju zagrażała bezpieczeństwu narodowemu. Organy wyznaczone do sprawowania nadzoru nad pracą służb – minister koordynator, posłowie sejmowej komisji ds. służb specjalnych, a także sąd – ocenili, że działania agencji wobec Alkhawlany’ego były w pełni zasadne.
Środek w postaci wydalenia został zastosowany także wobec Rosjan działających na szkodę Polski poprzez zaangażowanie w prowadzenie wojny hybrydowej. Na wniosek szefa ABW w marcu 2018 r. doszło do zatrzymania w celu wydalenia Jekateriny C. Dodatkowo cztery osoby objęto wtedy pięcioletnim zakazem wjazdu na terytorium RP – wśród nich Anastazję Z., obywatelkę Cypru i Rosji. Materiały ABW wykazały, że wszystkie te osoby działały w grupie, której aktywność zidentyfikowano jako element wojny hybrydowej przeciwko Polsce. Z kolei w październiku 2017 r. na wniosek szefa ABW wydalono z terytorium RP Dmitryia K. Oficjalnie przebywał on w Polsce jako przedstawiciel Rosyjskiego Instytutu Studiów Strategicznych w Moskwie (RISS), który jest uznawany za zaplecze analityczne rosyjskiego wywiadu. Działalność naukowa była jednak tylko przykrywką. Z ustaleń ABW wynikało, że K. inicjował elementy wojny hybrydowej przeciwko Polsce, a także utrzymywał kontakty z rosyjskimi służbami specjalnymi. Dmitryi K. wyszukiwał w środowisku naukowym osoby o prorosyjskim światopoglądzie, wciągał je do współpracy, instruował w kwestii szerzenia prorosyjskiej propagandy. Jego wroga działalność na terytorium RP również nie mogła być dłużej tolerowana, ponieważ rodziła poważne ryzyko dla bezpieczeństwa Polski i musiała zakończyć się wydaleniem.
Pod koniec listopada 2018 r., w wyniku współpracy funkcjonariuszy ABW i policji, został zatrzymany obywatel Federacji Rosyjskiej narodowości czeczeńskiej Alvi A., podejrzany o terroryzm. A. był członkiem organizacji terrorystycznych działających na terenie Turcji i Syrii. Brał również czynny udział w działaniach militarnych prowadzonych przez Państwo Islamskie na Bliskim Wschodzie. Mężczyzna należał do grupy zajmującej się wsparciem logistycznym organizacji terrorystycznych. Podczas pobytu w naszym kraju utrzymywał kontakty z osobami o radykalnych poglądach, z których część została wydalona z Polski jako zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Mężczyzna został deportowany z Polski do kraju pochodzenia.
Podobny los spotkał zatrzymanego 30 stycznia 2019 r. Nurmagomeda M., obywatela Federacji Rosyjskiej pochodzenia czeczeńskiego. Cudzoziemiec był powiązany z organizacjami o charakterze terrorystycznym oraz zaangażowany w udzielanie wsparcia logistycznego tego typu organizacjom. Czeczen był także członkiem rozpracowanej przez ABW w 2018 r. zorganizowanej grupy przestępczej składającej się z obywateli Rosji pochodzenia czeczeńskiego, która wspierała organizacje terrorystyczne. Kooperował z Azamatem B., wydalonym z Polski w sierpniu 2018 r.
Wielkie emocje budziła również inna decyzja szefa ABW, dotycząca Ludmiły Kozłowskiej, którą Polska wpisała do systemu SIS jako osobę niepożądaną na terenie UE. Ta decyzja została brutalnie oprotestowana przez wiele osób współpracujących z Kozłowską. Jej obrońcy przekonywali, że stała się ona ofiarą politycznych decyzji, zaś cała sprawa nie ma żadnej płaszczyzny merytorycznej. Tymczasem podstawą do wpisania jej do SIS była opinia szefa ABW, bazująca na informacjach agencji. Jedną z przesłanek były sprawy związane z finansowaniem Fundacji Otwarty Dialog. Materiały pokontrolne KAS wskazują jednoznacznie, że mogło tam dojść do działań sprzecznych z prawem. ABW pod nadzorem prokuratury prowadzi śledztwo ws. finansowania m.in. FOD. Wyniki kontroli KAS wskazują bowiem, że możemy mieć do czynienia z praniem pieniędzy i finansowaniem działalności fundacji z nielegalnych środków. Informacje zgromadzone przez ABW dawały podstawy, by zamknąć Ludmile Kozłowskiej drzwi do UE. Jednak w tym przypadku w mediach trwała kampania ataków na polskie służby, zupełnie jak w przypadku Azamata B.
Deportowanie cudzoziemca to często jedyny skuteczny sposób na wyeliminowanie zagrożeń, jakie niesie ze sobą obecność danej osoby na terytorium RP. W niektórych przypadkach może to wywoływać ostrą krytykę i protesty, jednak nasze państwo nie może się wahać przy podejmowaniu decyzji, skutkujących wydaleniem cudzoziemców, którzy zagrażają bezpieczeństwu. Ta procedura to element skutecznej ochrony Polski.