Mieszkańcy separatystycznej republiki Naddniestrza, która ogłosiła niepodległość od Mołdawii w 1990 roku, skarżą się na problemy z zatrudnieniem i coraz częściej wyjeżdżają na Zachód. W stolicy tego nieuznawanego państwa, Tyraspolu, wisi wiele reklam oferujących pracę w Polsce.

„Ciężko się żyje, pracy nie ma, ludzie wyjeżdżają” - mówi urodzona w Tyraspolu rozmówczyni PAP, która do Naddniestrza przyjeżdża na weekendy, a na co dzień pracuje w stolicy Mołdawii, Kiszyniowie.

„Powiedziałabym, że teraz liczba wyjeżdżających dzieli się po połowie – połowa jedzie do Rosji, a druga połowa na Zachód” - dodaje.

Oprócz paszportów naddniestrzańskich, nieuznawanych na arenie międzynarodowej, mieszkańcy republiki mają dodatkowo paszporty Mołdawii, Rosji lub Ukrainy.

„Wiele osób ubiega się o paszporty Mołdawii, ale nie chodzi o to, że czują się oni obywatelami tego kraju, a jedynie rozwiązują osobiste problemy” - wskazuje w rozmowie z PAP mołdawski politolog Oazu Nantoi. Jego zdaniem wzrost liczby ubiegających się o mołdawskie paszporty w szczególności można zauważyć po 2014 roku, kiedy w UE zaczął obowiązywać bezwizowy reżim dla obywateli Mołdawii.

Wyjeżdża się nie tylko w poszukiwaniu pracy. W Naddniestrzu działa kilka uniwersytetów, w tym medyczny i wojskowy, ale przedstawiciel naddniestrzańskiej młodzieżowej organizacji pozarządowej wskazuje, że znaczna część absolwentów szkół średnich wyjeżdża na studia do Rosji. Jak dodaje, Rosja oferuje każdego roku kwoty miejsc dla studentów z tej republiki.

Pytany o to, z jakimi problemami mierzy się naddniestrzańska młodzież, odpowiada: „Tak jak wszędzie – mamy bardzo dużo zajęć i mało czasu wolnego. Szczególnie, że mamy zajęcia też w soboty”. Jak wyjaśnia, sobotnie zajęcia w szkołach i na uniwersytetach w Naddniestrzu są obowiązkowe od ukończenia V klasy.

Lokalna działaczka społeczna ocenia, że „władze nie wspierają organizacji pozarządowych, ponieważ są to działania społeczeństwa obywatelskiego, a administracja nie chce, by ono się rozwijało”.

Rozmówczyni PAP dodaje, że wyjeżdżanie z republiki nie rozwiązuje problemów na miejscu. „Niezależnie od tego, jak tu jest, trzeba zostać i działać, by było lepiej” - apeluje.

Naddniestrze, uznawane jedynie przez separatystyczne gruzińskie republiki Abchazję i Osetię Płd., jest kontrolowane przez holding Sheriff - mówi ekspert Oazu Nantoi. W Naddniestrzu działają sklepy, stacje benzynowe i siłownie należące do Sheriffa. Jest też drużyna piłkarska Sheriff Tyraspol.

„Lewy brzeg Dniestru już od dawna nazywany jest republiką Sheriffa. (…) Konflikt naddniestrzański przeobraził się: w przeszłości w rzeczywistości była to strefa kontrolowana przez Kreml, a obecnie miejscowi biznesmeni pozwalają sobie na prowadzenie własnej gry w regionie” - zauważa Nantoi.

Obok naddniestrzańskich flag z sierpem i młotem wiszą flagi Rosji. „Ale to wcale nie jest tak, że my wszyscy jesteśmy prorosyjscy” - podsumowuje mieszkanka miasta Bendery.