Adwokat Marcin Dubieniecki, oskarżony o wyłudzenie 14,5 mln zł z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, odmówił w środę składania wyjaśnień przed Sądem Okręgowym w Krakowie. Dubieniecki nie przyznał się do winy i zarzucił prokuratorom brak dowodów.

Dwaj z dziewięciu oskarżonych, którzy przyszli do sądu - Marcin Dubieniecki oraz doprowadzony z aresztu Marek D. - nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień.

Dubieniecki i osiem innych osób zostało oskarżonych przez Prokuraturę Regionalną w Krakowie. Zdaniem prokuratury Dubieniecki razem ze swoim kuzynem, oskarżonym Wiktorem D., kierowali zorganizowaną grupą przestępczą, a pozostałe osoby uczestniczyły w niej w różnych aspektach i w różnym zakresie. Grupa miała działać od 1 maja 2012 r. do 23 sierpnia 2015 r. i wyłudzić 14,5 mln zł z PFRON oraz usiłować wyłudzić kolejne 500 tys. zł. Dwaj główni oskarżeni mają również zarzuty udziału w procederze prania brudnych pieniędzy. Wszystkim oskarżonym grozi do 10 lat więzienia.

"Z lektury akt sprawy dowiedziałem się, że de facto ponad 12 milionów złotych trafiło na konta ZUS i Urzędu Skarbowego, w związku z tym już fakt zarzucania komukolwiek kwoty (wyłudzenia) 14,5 miliona jest absurdalny, a podnoszenie i powtarzanie tego cały czas jak mantrę, ma chyba tylko pokazywać opinii publicznej powagę tej sprawy" - powiedział dziennikarzom Dubieniecki.

Pytany o to, czy osoby niepełnosprawne rzeczywiście otrzymywały fikcyjne zatrudnienie, odpowiedział: "Nie wiem, ja się tym w ogóle nie zajmowałem, nie mam związku ze sprawą". Dubieniecki w ogóle nie potrafił wytłumaczyć swojego powiązania z całą sprawą, które zarzuca mu prokuratura. "Wydaje mi się, że ich (prokuratorów - PAP) +twórcza poezja+ w tej sprawie mówi sama za siebie" - powiedział. "Ja jestem dumnym przedsiębiorcą, biznesmenem, od kiedy prowadzę swój biznes; i prowadzę go w pełni legalnie, czego prędzej czy później dowiodę przed sądem" - dodał oskarżony.

Wcześniej jego obrońca, adwokat Łukasz Rumszek przekazał dziennikarzom oświadczenie swojego klienta, w którym Dubieniecki m.in. zarzuca prokuratorom, że nie ujawnili dowodów na jego winę, "bowiem nigdy nimi nie dysponowali". "Także dlatego, że nie jestem sprawcą przestępstw opisanych w akcie oskarżenia" – oświadczył.

Z kolei prokurator Elżbieta Potoczek-Bara mówiła dziennikarzom, że działalność Dubienieckiego i pozostałych oskarżonych polegała na pozyskiwaniu osób niewidomych lub też w znacznym stopniu niedowidzących - był to warunek konieczny do podpisywania umowy o pracę.

"To gwarantowało możliwość uzyskania dofinansowania w maksymalnej wysokości oraz uzyskania dodatków w kwocie 600 zł, na rzecz spółek, które miały podpisane umowy z takimi niepełnosprawnymi, niewidomymi, a następnie przedkładanie (ich) w PFRON-ie, uzyskiwanie dofinansowania z tego tytułu" - tłumaczyła prok. Potoczek-Bara. Jak podkreśliła, zawierane umowy o pracę tak naprawdę nie spełniały warunków z szeregu powodów. Dodała, że "w istocie pracy od niepełnosprawnych nie oczekiwano", a "kwoty, które zostały im przekazywane nie są zbliżone do kwot zawartych w umowie i trudno je nazwać świadczeniami z tytułu pracy".

Z informacji przekazanych przez prokuraturę wynika, że wysokość uzyskiwanego dofinansowania dla tej grupy osób była kwotą maksymalną, jaką można uzyskać z PFRON-u; wynosiła 75 proc. kosztów pracy oraz dodatkowe 600 zł na każdą osobę miesięcznie, co w sumie dawało kwotę ok. 2220 zł. "Niepełnosprawni otrzymywali - za +udostępnienie+ swojej niepełnosprawności - ok. 400-500 zł. Osób z całego kraju, z którymi podpisano taką umowę było łącznie ponad 300" - mówiła prokurator.

Pytana o to, jak odniesienie się do argumentów Dubienieckiego, że 12 mln zł wróciło do skarbu państwa w postaci składek na ZUS i podatków od osób zatrudnionych, podkreśliła, że "14 milionów to kwota łączna dofinansowania, jaką przedstawiciele spółek uzyskali z PFRON-u - bezprawnie, ponieważ spółki te nie spełniały warunków do jakiekolwiek dofinansowania". "Cześć tych środków wracało z powrotem na rachunki spółek beneficjentów przez rachunki innych spółek. Środki te były wykorzystywane do pozorowania pracy (...), w tym również na uiszczanie płatności z tytułu zaliczek na podatek czy składek na ubezpieczenie" - tłumaczyła prok. Potoczek-Bara. W jej ocenie, "gdyby tak nie było, to już po pierwszym miesiącu tego rodzaju działalność zostałaby ujawniona".

Akt oskarżenia w sprawie liczy ponad 670 stron, a odczytanie jego skróconej wersji podczas środowej rozprawy zajęło ponad godzinę. Zawarto w nim 41 zarzutów przeciwko dziewięciu osobom. Akta sprawy liczą 362 tomy. Na rozprawy ma zostać wezwanych 422 świadków z całej Polski.

Podczas drugiej części rozprawy - kiedy oskarżeni mieli możliwość złożenia wyjaśnień - sąd nie zezwolił dziennikarzom na rejestrację obrazu ani dźwięku.

Obrona Marcina Dubienieckiego złożyła wniosek o uchylenie oskarżonemu zakazu wyjazdu z kraju oraz dozoru policyjnego; wniosek ten sąd rozpatrzy 3 grudnia.

Kolejna rozprawa w sprawie odbędzie się 19 grudnia.(PAP)

autor: Nadia Senkowska