Jak podało w czwartek RMF FM, Adamowiczowi zarzucono, że "składając w kwietniu 2013 roku oświadczenie majątkowe za poprzedni rok, zaniżył wartość swoich rachunków bankowych". W oświadczeniu miał napisać, że posiada "około 120 tysięcy złotych", a kontrola prowadzona przez CBA wykazała, że na rachunkach ma prawie 270 tysięcy. To oznacza zatajenie blisko 150 tysięcy złotych – podało radio.
Poinformowało też, że zdaniem śledczych, Adamowicz nie wykazał w oświadczeniu jednostek uczestnictwa w jednym z funduszy inwestycyjnych. Ich wartość to prawie 30 tysięcy złotych.
Fakt postawienia zarzutów Adamowiczowi potwierdził w czwartek PAP prokurator Robert Tomankiewicz z Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej we Wrocławiu, która to jednostka prowadzi postępowanie w tej sprawie.
Wcześniej w tym samym postępowaniu prokuratura postawiła małżonkom Magdalenie i Pawłowi Adamowiczom zarzut z art. 56 par 1 i 2 k.k.s. w związku z nieujawnieniem dochodów. Jak wyjaśniała wówczas rzecznik Prokuratury Krajowej Ewa Bialik, zarzut ten został przedstawiony w sierpniu 2016 r. przez funkcjonariuszy skarbowych Pierwszego Urzędu Skarbowego w Gdańsku. W grudniu 2017 r. zarzut został uzupełniony o kwotę zaniżonego podatku dochodowego od osób fizycznych w związku z niewłaściwym rozliczaniem dochodu – informowała Bialik.
Wyjaśniła też, że przestępstwo polegało na ukryciu środków pieniężnych w kwocie ok. 326 tys. zł w 2011 r. i 124 tys. zł w 2012 r. poprzez zatajenie ich na rachunkach bankowych oraz zatajenia informacji o dochodach uzyskiwanych z wynajmu mieszkań w kwocie 25 tys. zł w 2011 r. i w kwocie 20 tys. zł zł w 2012 r., przez co uszczuplono podatek na rzecz Skarbu Państwa w kwocie 130 tys. zł.
Od września 2017 r. przed gdańskim sądem rejonowym toczy się proces przeciwko Pawłowi Adamowiczowi, w którym prezydent Gdańska oskarżony jest o podanie nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych w latach 2010-2012.
To już drugie sądowe postępowanie w tej sprawie. Po raz pierwszy trafiła ona do gdańskiego sądu rejonowego w grudniu 2015 r. Wówczas wniosek o warunkowe umorzenie postępowania, na okres dwóch lat próby, oraz zasądzenie od prezydenta Gdańska świadczenia w wysokości 40 tys. zł, złożyła prowadząca śledztwo Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu. Sąd wniosek prokuratury w marcu 2016 r. uwzględnił. Wydając takie postanowienie, gdański sąd rejonowy uznał wtedy, że wina i społeczna szkodliwość zarzucanych prezydentowi czynów nie są znaczne, a także nie ma podstaw do uznania, że działał on z zamiarem bezpośrednim popełnienia przestępstwa.
Sąd wyjaśnił też m.in., że posiadając już pięć mieszkań i dwie działki, Adamowicz kupił wraz z żoną w styczniu 2009 r. i lutym 2010 r. dwa kolejne mieszkania w Gdańsku, nie umieszczając ich jednak w oświadczeniu majątkowym; nie zgadzały się również dane dotyczące zgromadzonych oszczędności, wszystkie były zaniżone - najmniej o kwotę ponad 51 tys. zł, a najwięcej o ok. 320 tys. zł. Po tym orzeczeniu, polecenie złożenia apelacji na niekorzyść Adamowicza wydał poznańskim prokuratorom dyrektor Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej - prokurator tym samym zaskarżył postanowienie, o jakie sam wcześniej wnosił.
Rozpatrując to odwołanie, Sąd Okręgowy w Gdańsku w grudniu 2016 r. uwzględnił wniosek prokuratury i uznał, że sprawa podawania przez prezydenta miasta Pawła Adamowicza nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych w latach 2010-2012 musi być ponownie rozpatrzona przez sąd niższej instancji. Zdaniem sądu okręgowego, sąd niższej instancji powinien m.in. wnikliwie zbadać motywy i pobudki postawy Adamowicza.