Obecność I prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf na uroczystości ślubowania nowego sędziego TK była błędem; oświadczenie SN w tej sprawie ma dla mnie wymiar dziecinny - podkreślił prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Szkoda, że I prezes SN nie przeprosiła, bo to by zamknęło sprawę - dodał.

W poniedziałek prezydent Andrzej Duda odebrał ślubowanie od nowego sędziego Trybunału Konstytucyjnego Justyna Piskorskiego. W uroczystości wzięła udział Małgorzata Gersdorf, której obecność krytykowała część opozycji, dziennikarzy i prawników. Pisano, że powinna ona szanować urząd prezydencki, ale też i "tych, którzy protestowali w obronie sądów" oraz że jej obecność w Pałacu Prezydenckim "podważa zasadność protestów w obronie niezależnych sądów i TK".

Obecność Gersdorf na uroczystości tłumaczył rzecznik prasowy SN sędzia Michał Laskowski: "w trudnym okresie stresów i przepracowania, każdemu z nas zdarzają się kroki podjęte bezrefleksyjnie, z przeoczeniem specyficznych uwarunkowań, które powinny być brane pod uwagę w działalności publicznej pierwszego prezesa Sądu Najwyższego".

We wtorek I prezes SN w Faktach TVN podkreśliła, że jej obecność w Pałacu Prezydenckim była "błędem". "To był błąd, że poszłam tam na nominację sędziego, który jest sędzią nominowanym po sędzim dublerze, co mi umknęło". Tłumaczyła też, że uroczystość wpisała do kalendarza i "bezrefleksyjnie" na nią poszła.

O tę kwestię pytany był lider ludowców na konferencji prasowej w Sejmie. "Nie chcę być w tej grupie, która będzie w jakiś sposób krzyżować panią prezes Gersdorf, bo w Polsce bardzo łatwo o kanibalizm polityczny: w jednej chwili możesz być bohaterem, po jednym błędzie stajesz się albo pośmiewiskiem, albo wrogiem" - mówił. "Nie chcę ani ja w tym uczestniczyć, ani PSL" - dodał polityk.

W ocenie szefa PSL obecność I prezes SN na uroczystości w Pałacu Prezydenckim była błędem. "Jeszcze większym błędem było wydanie tego oświadczenia, bo ono ma dla mnie wymiar dziecinny i nad tym boleję" - mówił Kosiniak-Kamysz. "Pani prezes powiedziała, że to był błąd, szkoda, że nie przeprosiła, bo to by zamknęło sprawę" - dodał.

Piskorski (kandydat PiS) został wybrany do TK w miejsce zmarłego w lipcu br. sędziego Lecha Morawskiego, którego Sejm wybrał do TK w grudniu 2015 r. Ówczesny prezes TK Andrzej Rzepliński przez ponad rok - podobnie jak wybranych wtedy Mariusza Muszyńskiego i Henryka Ciocha - nie dopuszczał go do orzekania. Powoływał się na wyroki TK z grudnia 2015 r. o tym, że ich miejsca są zajęte przez trzech sędziów wybranych w październiku 2015 r. (od których prezydent Andrzej Duda nie przyjął ślubowania - PAP) na podstawie prawnej uznanej przez TK za zgodną z konstytucją. Do orzekania Morawski został ostatecznie dopuszczony po 20 grudnia 2016 r., kiedy prezesem TK - po zakończeniu kadencji Rzeplińskiego - została Julia Przyłębska.

Piskorski został wybrany przez Sejm w miniony piątek. Za jego kandydaturą głosowało 248 posłów, przeciw było 3, a 18 wstrzymało się od głosu. Nie głosowali posłowie PO, Nowoczesnej, PSL i UED - według nich jest on "dublerem w miejsce dublera".