Prezydent Wenezueli Nicolas Maduro w swoim pierwszym wystąpieniu po niedzielnych wyborach do Zgromadzenia Konstytucyjnego oświadczył w poniedziałek, że powinno ono podjąć kroki przeciwko parlamentowi, prokuraturze, liderom opozycji i prywatnym mediom.

W przemówieniu do swoich zwolenników Maduro zapewnił, że Konstytuanta, która obejmie władzę w najbliższych godzinach, "zaprowadzi porządek" w kraju. "Wystarczy już sabotażu Zgromadzenia Narodowego", w którym większość miejsc ma opozycja - dodał.

"Trzeba znieść immunitet parlamentarny tych, którym trzeba go odebrać" - oświadczył.

Prezydent nie wyjaśnił, z jakiego powodu opozycyjni deputowani zostaną pozbawieni immunitetu. Agencja AFP przypomina, że regularnie są oni oskarżani o "parlamentarny zamach stanu" i o podżeganie do przemocy podczas protestów, które trwają od kwietnia. Zginęło w nich już ponad 120 osób.

Maduro powiedział też, że Konstytuanta podejmie działania przeciwko "pasożytniczej burżuazji", aby rozwiązać kryzys gospodarczy.

Zagroził "przejęciem mandatu" prokuratura generalnego. Obecnie stanowisko to sprawuje Luisa Ortega Diaz, która niedawno przeszła na stronę opozycji i stała się jedną z najbardziej zagorzałych przeciwniczek rządu. "Co powinna zrobić Konstytuanta przeciwko prokuraturze generalnej? Natychmiast ją zrestrukturyzować, (...) przejąć jej mandat", by rządziła sprawiedliwość - podkreślił.

Maduro skrytykował sposób relacjonowania wyborów przez media i zaatakował prywatne telewizje, które jego zdaniem "ocenzurowały głosowanie".

Według Krajowej Rady Wyborczej (CNE) ponad 8 mln spośród prawie 19,5 mln uprawnionych osób wzięło udział w niedzielnych wyborach do Konstytuanty. Oznacza to, że frekwencja wyniosła 41,5 proc.

Z kolei opozycja twierdzi, że głosy oddało 12 proc. uprawnionych, czyli ponad 2 mln ludzi. Jeden z szanowanych niezależnych analityków oszacował, że głosowało 3,6 mln osób.

"Nie uznajemy tego nieuczciwego procesu, dla nas on nie istnieje" - oświadczył lider opozycji Henrique Capriles, nazywając niedzielne głosowanie "masakrą" i "oszustwem".

Opozycja bojkotowała wybory do Konstytuanty, w których wszystkich 5 500 kandydatów na 545 miejsc wysunęły organizacje prorządowe.

Głosowanie przeprowadzono po miesiącach protestów w Caracas i innych miastach przeciwko rządowi i jego planom nowelizacji konstytucji, która według opozycji ma rozszerzyć zakres władzy Maduro i utrzymać go na stanowisku. Kadencja prezydenta upływa w styczniu 2019 r.

Demonstracje odbywały się także w dniu wyborów, a podczas starć z siłami bezpieczeństwa zginęło co najmniej 10 osób. Setki zostały ranne.

Członkowie Konstytuanty, której kadencja nie została określona ustawą, będą mieli praktycznie niegraniczony czas na dokonanie zmian w prawodawstwie wenezuelskim, w tym dotyczących wyborów nowego parlamentu. Obecny, w którym ogromną większość ma opozycja, został praktycznie pozbawiony przez rząd swych prerogatyw i sterroryzowany przez bojówkarzy.

Kolumbia, Meksyk, USA, Hiszpania i Unia Europejska już ogłosiły, że nie uznają wyniku kontrowersyjnych wyborów. Waszyngton zagroził wprowadzeniem kolejnych sankcji przeciwko władzom w Caracas.