Prezydent Ameryki nie tylko zamierza wydawać na obronę więcej, niż to było za czasów Baracka Obamy, ale zdołał zmusić do tego sojuszników z NATO. Budżety na ten cel deklaruje powiększyć 25 spośród 29 państw członkowskich.
Donald Trump przynajmniej jedną ze swoich wyborczych obietnic traktuje poważnie. Tę o odbudowie potencjału wojskowego Stanów Zjednoczonych. I wszystko wskazuje na to, że budżet Pentagonu na przyszły rok podatkowy będzie znacząco większy.
Wprawdzie zmniejszanie wydatków wojskowych zostało zatrzymane już pod koniec rządów Baracka Obamy, ale zwyżki w liczbach bezwzględnych były niewielkie, a ich udział w całym budżecie państwa nadal spadał. Budżet na rok podatkowy 2018 – rozpoczynający się w USA 1 października – jest dopiero przedmiotem negocjacji, ale według projektów to Pentagon będzie głównym wygranym. W połowie marca prezydent Donald Trump zaproponował zwiększenie budżetu Departamentu Obrony w 2018 r. do 603 mld dol. (plus jeszcze 30 mld do końca bieżącego roku podatkowego) oraz odrębnie rozliczanych wydatków na zagraniczne operacje zbrojne do 65 mld.
Według Białego Domu oznacza to 10-procentowy wzrost w porównaniu z ostatnim budżetem sporządzonym za prezydentury Obamy. Ta ostatnia liczba była wprawdzie kwestionowana, bo już poprzednia administracja wstępnie planowała wzrost na 2018 r., tym niemniej to, że Trump zaproponował więcej pieniędzy, jest faktem. Ale dla Kongresu, który musi cały budżet zatwierdzić, to ciągle za mało. W minionym tygodniu kongresowe komisje sił zbrojnych przedstawiły swoje wersje wydatków na wojsko. Zasadniczy budżet Pentagonu miałby wynosić 621,5 mld dol., czyli o 18,5 mld więcej, niż chciał Biały Dom, a część na prowadzenie wojen – 75 mld (ta część jest oddzielnie rozliczana, by nie podlegała automatycznym cięciom, które kilka lat temu zostały uzgodnione między demokratami a republikanami).
To by oznaczało, że całościowe wydatki na obronę wyniosą 696 mld, czyli będą ustępować tylko tym z lat 2009–2011. Oczywiście otwarta pozostaje kwestia, czy Kongres zatwierdzi tę propozycję. Przeciwni jej będą nie tylko demokraci, bo przynajmniej w wersji Trumpa zwiększone wydatki na obronę miały być zrównoważone takimi samymi oszczędnościami w innych departamentach, ale także ci republikanie, którzy obawiają się przede wszystkim wzrostu zadłużenia państwa. Nawet jeśli zostanie ona trochę okrojona, pokazuje to jednak, w którą stronę idzie obecnie myślenie w Waszyngtonie.
Gdyby propozycja kongresowych komisji została przyjęta, Pentagon mógłby kupić w 2018 r. 87 myśliwców F-35, czyli o 17 więcej niż w propozycji Trumpa, oraz 22 zamiast 14 sztuk F-18, marynarka mogłaby zamówić pięć dodatkowych okrętów, a siły lądowe zwiększyć liczbę żołnierzy w czynnej służbie wojskowej o 10 tys., do 486 tys. Według prezydenta właściwie każda z gałęzi amerykańskich sił zbrojnych jest niedofinansowana i wymaga zakupu sprzętu. Priorytetem wydaje się jednak marynarka, bo jej budżet w obecnym roku podatkowym został zmniejszony. Tymczasem swoją flotę aktywnie rozwijają Chiny, a region Pacyfiku jest najbardziej prawdopodobnym miejscem konfliktu z udziałem Stanów Zjednoczonych. Drugi priorytet to lotnictwo, które odgrywa kluczową rolę w obecnie prowadzonych operacjach wojskowych.
Na szczęście nie wygląda na to, żeby Trump zamierzał dotrzymać innej swojej obietnicy wyborczej, jaką było ograniczenie amerykańskiego zaangażowania w świecie i możliwość zmniejszenia wsparcia dla sojuszników. Pod wpływem kluczowych członków swojego gabinetu – sekretarzy stanu Rexa Tillersona, obrony Jamesa Mattisa czy nowego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego gen. Herberta McMastera – najwyraźniej zaczyna rozumieć politykę zagraniczną, a także znaczenie NATO. I nie mówi już o tym, że Sojusz stał się przestarzały, lecz że cały czas jest on ważny dla Stanów Zjednoczonych (liczymy na to, że powtórzy to także podczas dzisiejszego przemówienia w Warszawie).
Co więcej, swoimi zapowiedziami, że Waszyngton przestanie być darmowym parasolem ochronnym dla sojuszników, Trump mimowolnie zdynamizował Sojusz. Spora część jego członków, którzy do tej pory nie wywiązywali się z obowiązku przeznaczania na obronę 2 proc. PKB, teraz zaczyna zwiększać swoje budżety wojskowe. Według sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga wydatki na obronę zamierza w tym roku zwiększyć 25 spośród 29 państw członkowskich, a średni wzrost dla europejskich członków i Kanady wyniesie 4,3 proc. Taka postawa powinna jeszcze bardziej utwierdzić Trumpa w przekonaniu, że jego początkowa ocena NATO była błędna, a Sojusz ma w dalszym ciągu kluczowe znaczenie dla zapewnienia bezpieczeństwa na świecie.