Wniosek o wotum nieufności był okazją do tego, żeby w sposób odpowiedzialny i rzetelny pokazać Polakom, jak wyglądają nasze rządy przez te kilkanaście miesięcy - mówiła w piątek w TVP szefowa gabinetu politycznego premier Elżbieta Witek.

Posłowie odrzucili w piątek wniosek Platformy Obywatelskiej o wyrażenie wotum nieufności rządowi Beaty Szydło. Poza Platformą wniosek poparły Nowoczesna, PSL i koło UED. Przeciwni byli wszyscy posłowie PiS. Politycy Kukiz'15 nie wzięli udziału w głosowaniu.

"Dla nas ten dzisiejszy dzień to nie jest dzień triumfu i takiego samozadowolenia, ponieważ polityka jest naprawdę odpowiedzialnym zajęciem" - mówiła Witek.

"Myśmy na coś się z Polakami umówili, część programu zrealizowaliśmy już, ale wiemy, że przed nami jeszcze bardzo długa droga i ciężka praca, w związku z tym ta pokora i pracowitość jest nam potrzebna" - dodała.

Pytana, czy potrzebna jest rekonstrukcja rządu w związku z debatą nad wnioskiem o wotum nieufności odpowiedziała, że wniosek PO to pokłosie rywalizacji między liderem PO Grzegorzem Schetyną, a liderem Nowoczesnej Ryszardem Petru.

"W tej chwili wydaje się, że chodzi o to, żeby któryś z nich stał się jednak liderem opozycji" - mówiła Witek.

Oceniła, że wystąpując w trakcie debaty nad wnioskiem o wotum nieufności Petru zachowywał się jak podczas kampanii wyborczej. "To jest jakiś absurd totalny" - stwierdziła.

"Dla nas to wotum nieufności było okazją do tego, że w sposób odpowiedzialny, prawdziwy i rzetelny pokazać Polakom, nie tylko panu Grzegorzowi Schetynie, jak wyglądają nasze rządy przez te kilkanaście miesięcy" - powiedziała Witek.

Szefowa gabinetu politycznego premier podkreśliła, że rząd wolałby mieć do czynienia z odpowiedzialną opozycją. "Bo ona zmusza rządzących do lepszego działania, spierajmy się na programy" - podkreśliła.

Witek oceniła, że premier podczas piątkowej debaty "powiedziała wszystko to, co trzeba przypominać nie tylko opozycji, ale warto przypomnieć także Polakom".

"O ile w ubiegłym roku naszym priorytetem była rodzina, to w tym roku naszym priorytetem jest gospodarka" - stwierdziła.

Według szefowej gabinetu politycznego premier wystąpienie Grzegorza Schetyny podczas debaty było "jednym kłamstwem".

"O ile sobie uświadamiam, to my nie jesteśmy w okresie kampanii wyborczej, jesteśmy półtora roku po wyborach" - dodała.

Wniosek PO został sformułowany i złożony po marcowym szczycie UE, na którym premier Szydło, jako jedyna spośród unijnych przywódców, nie poparła reelekcji Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej. Według Platformy Obywatelskiej celem wniosku było przede wszystkim przeprowadzenie debaty na temat rządów Prawa i Sprawiedliwości oraz prezentacja wizji Polski po odsunięciu tej partii od władzy.

Podczas piątkowego sejmowego wystąpienia Schetyna stwierdził m.in., że rząd Beaty Szydło to najmniej odpowiedzialna, najbardziej arogancka i szkodliwa władza po 1989 r. Przedstawił też długą listę zarzutów pod adresem obecnego rządu. Dotyczyły one m.in. "zdemolowania" systemu prawnego, Trybunału Konstytucyjnego i wymiaru sprawiedliwości, upartyjnienia państwa, wyhamowania wzrostu gospodarczego, pogorszenia relacji Polski z Europą zachodnią i USA. Mowa była też o "Misiach-PiS-iach" w spółkach i urzędach państwowych, "rozbijaniu bez opamiętania rządowych limuzyn", "demontażu armii i upadku polityki zagranicznej".

Szef Platformy nie szczędził krytyki zarówno premier Szydło, prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu, którego nazwał "faktycznym kierownikiem" obecnego rządu, jak i prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Jego prezydenturę Schetyna określił jako "partyjno-rekreacyjną". Polityk porównywał rządy PiS do Rosji Władimira Putina.

Odpowiadając na te zarzuty premier Szydło stwierdziła przemawiając w Sejmie, że Polacy zaufali PiS, bo ugrupowanie to było inne od poprzedników. Jak mówiła sądziła, że wniosek PO jest na poważnie, jednak po jego przeczytaniu odniosła wrażenie, że został zredagowany na zasadzie "kopiuj i wklej". Zdaniem szefowej rządu, PO nie chodzi o Polskę, lecz o realizację własnych interesów.

Premier podkreślała też, że po wygranych wyborach PiS przystąpił do realizacji programu przygotowanego wraz z Polakami, bo to oni - jak mówiła - dali im mandat do rządzenia. Stwierdziła, że PiS zrealizował projekt wsparcia rodzin, na co Platforma nie mogła znaleźć pieniędzy. Wskazała tu na program "500 plus".