Zasypany lawiną hotel w górach w Abruzji, gdzie trwają poszukiwania prawie 30 zaginionych osób, został praktycznie zmieciony przez siłę żywiołu - taki obraz sytuacji przedstawił w czwartek jeden z włoskich strażaków, który dotarł na miejsce akcji ratunkowej.

Operacja przeszukiwania zasypanego niemal całkowicie hotelu Rigopiano koło Pescary, w środkowych Włoszech, prowadzona jest w skrajnie ciężkich warunkach - informują służby. Weszli tam ratownicy z psami.

Z każdą chwilą maleją nadzieje na odnalezienie żywych osób. Ponad 20 gości hotelu i kilku pracowników uwięzionych jest w śniegu i gruzowisku od doby.

Pierwsi ratownicy, którzy dotarli tam w czwartek rano po wielu godzinach wędrówki w śnieżycy i po ręcznym odśnieżaniu ścieżek, poinformowali, że zginęło wiele osób. Bilans wciąż nie jest znany. Dotychczas wydobyto ciało jednej osoby. Dwóch mężczyzn uratowano, bo koczowali w samochodzie koło hotelu.

Mężczyzna, który był w kontakcie z jedną z dwóch uratowanych osób, powiedział mediom, że w związku z zagrożeniem lawinowym po środowym trzęsieniu ziemi wszyscy goście hotelu chcieli go jak najszybciej opuścić. Jak wynika z jego relacji, turyści zapłacili za pobyt, spakowali się i czekali na przybycie pługu śnieżnego, by odblokował zasypaną drogę. Jego przyjazd opóźnił się o kilka godzin.

Wtedy po serii silnych wstrząsów sejsmicznych o magnitudzie powyżej 5 zeszła olbrzymia lawina, która zasypała i częściowo zburzyła hotel. Media informują też powołując się na obecnych na miejscu, że budynek został przesunięty o 10 metrów.

Z powodu stałej aktywności sejsmicznej w środkowych Włoszech i śnieżyc wzrosło zagrożenie lawinowe w Abruzji, Lacjum, Marche i Molise - ogłosiły służby górskie.

Od środowego trzęsienia ziemi zanotowano w centralnych Włoszech około 500 wstrząsów.

Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)