Zmiana przepisów umożliwiła Polakom zaciąganie kredytów w walutach obcych. Brakowało kapitału krajowego i oszczędności, a Polska potrzebowała inwestycji infrastrukturalnych. Bankowcy chcieli oferować tanie kredyty mieszkaniowe. Szybka perspektywa wejścia do strefy euro pozwalała myśleć, że cały proces jest bezpieczny. Jednak nikt nie przewidział kryzysu finansowego, wojny w Ukrainie. O tym wszystkim Szymon Glonek dyskutuje ze swoim gościem w kolejnym odcinku z cyklu podcastów „Świat bankowości polskiej oczyma Krzysztofa Pietraszkiewicza” na DGPTalk Obiektywnie o Biznesie.

Czy bankowcy nie byli świadomi ryzyka, jakie niosą kredyty frankowe?

Toczyła się ogromna dyskusja, ale to była dyskusja w pewnym kontekście. Po pierwsze byliśmy na ścieżce wstąpienia do Unii Europejskiej. Zmienione zostały stosowne przepisy prawne, Polacy i polskie firmy mogą zaciągać kredyty w walutach obcych i mogą również być oferowane kredyty denominowane. Z punktu widzenia prawnego takie możliwości istniały. Jeśli chodzi o stronę makroekonomiczną, w Polsce brakowało kapitału rodzimego i brakowało oszczędności. Wiedzieliśmy wszyscy, że przed nami ogromne inwestycje infrastrukturalne. Ogromne zapotrzebowanie i marzenie Polaków o tym, żeby sięgnąć po kredyty na cele mieszkaniowe i żeby to były tanie kredyty mieszkaniowe. Pamiętajmy również, że bardzo wielu Polaków nie miało nadmiernie mocnej zdolności kredytowej, czyli zdolności do obsługiwania kredytów. Byliśmy po referendum akcesyjnym. W tym referendum zadeklarowaliśmy jako Polacy, że wstąpimy wkrótce do strefy euro. Wielu bankowców, analizując tę sytuację mówiło: to byłaby sytuacja super gdybyśmy zaoferowali kredyty w walutach obcych i wstąpili jednocześnie do strefy euro. Wtedy byłoby to super opłacalne przedsięwzięcie dla klientów, dla państwa i dla banków. Dla klientów, bo otrzymaliby w ogóle kredyt, który był trudno dostępny i w złotówkach bardzo drogi. Dla państwa dlatego, że to rozwiązywałoby problemy społeczne i uruchamiałoby ogromny rozwój produkcji w branży budowlano montażowej oraz materiałów budowlanych. Dla instytucji takich jak banki, ale także innych pośredników bardzo dobry interes. W momencie, kiedy powstają mieszkania, powstaje bardzo wiele miejsc pracy – mówi Krzysztof Pietraszkiewicz.

Rozwiązanie problemów kredytów frankowych

Zgłosiłem taką propozycję, że jeżeli dochodzi do nieszczęścia, którego nie zawinili klienci, nie zawiniły banki, nie zawinili politycy, bo wszyscy w dobrej wierze chcieli skonstruować system, w którym tańszy kredyt byłby dostępny. Jeżeli dochodzi do takiego nieszczęścia, czyli światowy kryzys finansowy oraz wojna na Ukrainie, to musimy usiąść i zastanowić się, jak te dodatkowe obciążenia wziąć na solidarnie na siebie. Podzielić, że 1/3 bierze bank, 1/3 bierze klient, 1/3 bierze państwo. Dlaczego bank, bo powiedzmy może był za mało przezorny. Dlaczego klient, naprawdę klienci chcieli zaciągać te kredyty. Ja pamiętam te wpisy na mój temat: „Pietraszkiewicz, zamknij gębę, Polacy są mądrzejsi od ciebie wiedzą co robią”. Dlaczego państwo, dlatego, że poprzez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów stwierdziło, że niemożliwe jest wprowadzenie ograniczeń i takie przesłanie przekazało via money.pl całej opinii publicznej. Uważam, że to byłoby fair i zbudowalibyśmy zgodę wokół tego rozwiązania. Padła propozycja 50 X 50, ale nagle w końcowej fazie procesu legislacyjnego jeden z posłów zaproponował i rozwalił całe porozumienie, że 90 proc. banki 10 proc. klienci. W tamtym czasie, kiedy mieliśmy o połowę mniej czy tam o 40% mniej funduszy własnych, nie mogliśmy tego wziąć na siebie, bo to by oznaczało totalny kryzys finansowy – wspomina Krzysztof Pietraszkiewicz.

Krzysztof Pietraszkiewicz podkreśla, że wyrażane opinie i uwagi są jego prywatnymi spostrzeżeniami. Aktualne stanowiska i opinie Związku Banków Polskich są prezentowane przez obecny zarząd.