- Rosją nie da się rządzić bez spokoju w stolicy i w dużych miastach - mówi Zbigniew Parafianowicz. Tłumaczy też dlaczego Samarkanda odmieniła Putina i dlaczego Rosjanie nie protestują. Przybliża rosyjski projekt Mechaniczna Pomarańcza i wyjaśnia co przemawia "za" a co "przeciw" użyciu broni jądrowej przez Kreml.

Pseudoreferenda w Ukrainie i co dalej

- Jest oczekiwanie, że na tych terenach, gdzie odbyło się pseudoreferendum powstanie okręg, który zostanie przyłączony do Federacji Rosyjskiej - mówi w podkaście Zbigniew Parafianowicz z Dziennika Gazety Prawnej. - Połączony z okupowanym Krymem stanie się Krymskim Okręgiem Federalnym. Chodzi o to, by przypieczętować zdobycze terytorialne Putina i zasugerować w przekazie propagandowym Ukraińcom,by nie szli tam nadal z ofensywą, bo spotkają się z radykalną odpowiedzią Rosji. Stąd sugestia, że ewentualny atak na terytorium Federacji Rosyjskiej może oznaczać odpowiedź Kremla, choć nie wiadomo, jak to rozumie Putin. To nie jest tak, że wcześniej Ukraińcy nie atakowali terenów zajętych przez Rosjan. Atakowali rosyjskie bazy wojskowe na Krymie (choć unikali wzięcia jednoznacznej odpowiedzialności za te działania); stale dochodzi do ostrzałów Doniecka. Trudno powiedzieć, czy rzeczywiście Putin, ewentualne kontynuowanie kontrofensywy na terenie czterech obwodów uzna za uderzenie w Federację. […]Czy zdecyduje się wtedy na ekstra kroki? I pytanie: czy poza bronią atomową może podjąć jakieś ekstra kroki.

Czy Rosja użyje broni jądrowej, czy to blef?

Zbigniew Parafianowicz przypomniał, ,że jeśli chodzi o użycie broni atomowej to taki wariant był opisywany przez analityków rosyjskich ze stajni Gleba Pawłowskiego już w 2008 roku. Pawłowski był wtedy blisko Kremla; a tam wtedy powstawały dokumenty, które wypuszczano w świat jako balony próbne i badano reakcję. Jednym z tych dokumentów był materiał o hipotetycznej operacji Mechaniczna Pomarańcza, którą Rosja może przeprowadzić w Ukrainie. - W tym wariancie opisywano aneksję Krymu z pomocą "zielonych ludzików". Sprawdził się w 2014 roku od A do Z. Ten sam dokument zakłada wariant zdetonowania ładunku atomowego w stratosferze nad Prypecią, miastem w okolicy czarnobylskiej elektrowni atomowej, tylko po to, by zastraszyć Zachód. Nie chodzi o to, by ładunkiem atomowym wywołać jakieś radykalne zniszczenia na Ukrainie, ale o przekonanie świata, że Rosja jest w stanie posunąć się do wszystkiego. Amerykanie twierdzą, że wariant atomowy jest minimalny, natomiast nie wykluczają go i sugerują, że jego prawdopodobieństwo będzie rosnąć w zależności od tego jak bardzo do narożnika będzie spychany Putin. […] Na dziś to straszenie, by kraje wrażliwe na te groźby jak Francja czy Niemcy naciskały na Ukrainę żeby zaakceptowała to, co się wydarzyło i że terenów na południu i na wschodzie nie da się odzyskać oraz siadła do rozmów.

Parafianowicz, odniósł się także do pytania, czy rację ma rosyjski politolog, Andrij Piontkowski, od lat mieszkający w USA, przypominając, że guzik atomowy to jednak pewna metafora a "procedury obowiązują kilkudziesięciu generałów i może nie każdy nich jest idiotą".

- Tak, ale to procedura na scenariusz wojny atomowej w znaczeniu zimnowojennym, a to co opisane w scenariuszu Mechanicznej Pomarańczy, to wariant z użyciem materiałów rozszczepialnych. Ciągle mówimy jednak o scenariuszach hybrydowych. Natomiast rzeczywiście obowiązuje cały schemat działań, który zakłada decyzje wielu racjonalnych jednak ludzi. Z drugiej strony, tak samo mówiono przed inwazją, a potem okazało się, że to był błąd. Być może otoczenia Putina też nie należy traktować racjonalnie.

Zbigniew Parafianowicz zwraca uwagę, że cała grupa ludzi, która miałaby podejmować decyzję o użyciu materiałów rozszczepialnych czy też broni jądrowej, funkcjonuje na zasadzie odpowiedzialności za wspólne zło, które uczynili. Trudno znaleźć wśród nich liberała, który by spoglądał na wydarzenia przez pryzmat rezygnacji, na zasadzie "powinniśmy odpuścić". Raczej: potrzebujemy pauzy, żeby się odbudować i ruszyć ponownie.

Mobilizacja w Rosji

Rosjanie zakładają, że skoro zmobilizowani mężczyźni byli kiedyś w siłach zbrojnych, to potrafią strzelać i funkcjonować w dyscyplinie wojskowej. Jest ono jednak błędne. - Skoro Ukraińcom udało się przetrzebić szeregi elitarnych jednostek, to dlaczego nie mieliby sobie poradzić z armią silnych batalionów - jak nazywają wojsko z poboru Ukraińcy. Parafianowicz zwraca też uwagę na fakt widoczny także podczas mobilizacji: - Putin jest rasistowski i antropologiczny. Pobór stoi głownie na ludziach z dalekich republik, bo chodzi o to, by mięsem armatnim nie był biały Rosjanin z Petersburga czy Moskwy. Rosją nie da się rządzić bez spokoju w stolicy i w dużych miastach - przypomina. - Stąd próba wykorzystywania prowincji i ludzi z Dalekiego Wschodu. Ci, którzy pochodzili z dużych miast i brali udział w wojnie, najczęściej byli w jednostkach zawodowych, nawet elitarnych. Ale one też zostały wyszczerbione. Teraz chodzi o to, by zalać front w Ukrainie masą ludzką, masą mielonki - jak mówią o tych ludziach żołnierze ukraińscy.

Dlaczego Rosjanie nie protestują?

- Bo Rosja to państwo prawie totalitarne. Protesty wymagają wielkiej odwagi, a nie każdy ma tyle odwagi co Nawalny, nie każdy ma tyle siły, by trafić do łagru - przekonuje Parafianowicz. I dodaje: - Tuż po rozpoczęciu wojny na Ukrainie przyjęto cały szereg rozwiązań, które sprzyjają łatwemu pakowaniu do kolonii karnej za byle wystąpienie antywojenne. To uczy pokory w ocenie odwagi Rosjan, dlatego nie pokusiłbym się o łatwy osąd Rosjan, choć wierzę, że ta wojna miała na początku wysoki stopień legitymizacji w społeczeństwie. Dopiero gdy trzeba "przymierzyć samemu tę trumnę" w postaci śmierci w Ukrainie, stało się to problemem.

Jak Samarkanda zmieniła Putina

Spotkanie w Samarkandzie było kluczowe - zwraca uwagę Parafianowicz. - Ważne jest to co mówią Chiny, Indie, czy stosunek Kazachstanu do wojny. Mówimy bowiem o lidze państw, które były choćby neutralne, a teraz mówią stop. Turcja wspomina o potrzebie rokowań, ale zakładając wycofanie Rosji za linie sprzed 24 lutego. [..] Wajcha przesuwa się w stronę krytyki Putina, a tego on zlekceważyć nie może. Może lekceważyć Francję i Polskę, może zakręcić kurek Niemcom, czy wypowiadać się pogardliwie o Amerykanach, ale nie może lekceważyć państw, które do tej pory były przynajmniej deklaracyjnie neutralne wobec wojny. Został z tym pasztetem sam.

W podkaście też o tym:
  • Czy Homo Sovieticus rządzi Rosjanami?
  • Dlaczego Rosjanie nie protestują?
  • Czy Nawalny byłby dla zachodu odpowiednim następcą Putina?