Ubezpieczyciele ponoszą odpowiedzialność za klientów, poszkodowanych oraz ich środki. Są i powinni być ściśle nadzorowani i regulowani

Problem pojawia się wówczas, gdy grozi nam przeregulowanie, a nowe przepisy i wytyczne zaczynają dotykać każdego, nawet najmniejszego aspektu prowadzenia działalności gospodarczej, często niezwiązanego z podstawową działalnością. Przeregulowanie grozi ograniczeniem konkurencyjności, a koszty wdrażania nowych wymogów zwiększają ceny produktów.
Dobre rozwiązania są konieczne
Regulacje chronią obywateli i zapewniają im poczucie bezpieczeństwa. Ubezpieczenia są jedną z najbardziej uregulowanych branż. Nie powinno to dziwić, jako że ludzie powierzają ubezpieczycielom swoje pieniądze i oddają im ryzyko, w zamian za pomoc w szczególnie trudnych sytuacjach życiowych, takich jak śmierć najbliższej osoby, wypadek samochodowy, zniszczenia spowodowane żywiołami itp.
Regulacje muszą mieć jednak pewne granice i nie mogą być wprowadzane chaotycznie, bez dbałości o specyfikę danego rynku. Trudno dziś w Europie nie zauważyć tendencji do wprowadzania kolejnych istotnych przepisów. Nie zmieniła tego pandemia, bo mimo lockdownów otoczenie regulacyjne w Brukseli pracowało bardzo intensywnie.
Poprzez regulacje tworzone w UE polski rynek w najbliższym czasie będzie musiał zmierzyć się z wdrażaniem zmian w PRIIPs (regulacje dotyczące produktów inwestycyjnych), rewizją Solvency II (kluczową dyrektywą regulującą działalność ubezpieczycieli), przeglądem IDD (regulacje dotyczące dystrybucji ubezpieczeń) oraz z ogromną cyfrową agendą UE, w tym DORA (cyfrowa odporność sektora finansowego). W najbliższym czasie duże znaczenie będą też miały przepisy dotyczące zrównoważonego rozwoju. Należy też pamiętać o regulacjach krajowych, jak interwencja produktowa dotycząca ubezpieczeń z funduszem kapitałowym czy ostatnia propozycja KNF związana z zasadami funkcjonowania ubezpieczycieli w mediach społecznościowych.
Czym jest przeregulowanie?
Przeregulowanie oznacza sytuację, w której ubezpieczyciele przeznaczają dodatkowe pieniądze na dostosowanie się do zasad, które niekoniecznie są dobre dla klientów albo nie są potrzebne, by zapewnić im ochronę. Proces stanowienia prawa w Brukseli jest długi i skomplikowany. Bierze w nim udział wiele instytucji, np. cały system unijnego nadzoru finansowego, który powstał po kryzysie finansowym w 2008 r., m.in. na bazie raportu grupy Jacquesa de Larosiere’a. Od tego czasu europejski system nadzoru finansowego ma duży udział w stanowieniu prawa unijnego i przełożeniu tego prawa na rynki krajowe, co sprawia, że zmiany legislacyjne zmierzają w kierunku ostrożnościowym, tj. zbieżnym z celami nadzoru. Tymczasem zrównoważone i efektywne regulacje muszą opierać się na właściwej ocenie kosztów i korzyści – równoważyć na szali cele nadzorcze i wpływ nowych wymogów na koszty ubezpieczeń. Produkty ubezpieczeniowe muszą bowiem nieść wartość dla klienta po rozsądnej cenie.
Regulacje unijne – gdy forma przesłania ideę
Przykładem tego, jak dobra idea może przerodzić się w złą europejską regulację, jest PRIIPs. Wprowadza on nowe zasady informowania o detalicznych produktach zbiorowego inwestowania i ubezpieczeniowych produktach inwestycyjnych. W ocenie branży proponowane zmiany nie są dostosowane do specyfiki rynku ubezpieczeń i mogą wręcz wprowadzać klienta w błąd. Obawiamy się, że obecnie przyjęte, a już raz odrzucone przez EIOPA (europejski nadzór nad ubezpieczeniami i pracowniczymi programami emerytalnymi) rozwiązanie nie jest kompletne i będzie się wiązało z kolejnymi poprawkami, których ciężar wprowadzania i dystrybucji do klientów będzie spoczywał na barkach firm z sektora finansowego.
Innym przykładem budzącym wątpliwości są regulacje dotyczące zrównoważonego finansowania. Nikt nie dyskutuje z tym, że zrównoważony rozwój jest niezbędny, choćby jeśli chodzi o walkę z nadciągającą w długim okresie katastrofą klimatyczną. Unijne regulacje skupiają się jednak w głównej mierze na wprowadzaniu kolejnych skomplikowanych obowiązków raportowych i sprawozdawczych oraz ujawnianiu przez ubezpieczycieli coraz większej liczby danych na ich stronach internetowych. W teorii ma to dać m.in. klientom informację, jak bardzo „zielone” są produkty firm, z których usług korzystają. Tymczasem powszechnie wiadomo, że klienci dość niechętnie zapoznają się z tego typu informacjami na stronach internetowych firm, natomiast niezwykle chętnie zapoznaje się z nimi konkurencja. Tak szczegółowe badania nakręcają też rynek dla usług ratingowych, za które trzeba płacić coraz więcej. Z kolei nowy nurt impact underwriting, nakazujący ubezpieczycielom już dziś rozpoznawać w składkach zmiany klimatu za 50 czy 80 lat, nie jest zgodny z podstawową zasadą ubezpieczeń polegającą na tym, że klient płaci składkę adekwatną do ryzyka.
Nie zabijajmy innowacyjności
Idee stojące za nowymi regulacjami są często słuszne, natomiast sposób ich wprowadzania bywa chaotyczny, a dostosowywanie się do nich wymaga dużych nakładów. Część międzynarodowych grup ubezpieczeniowych podjęła już decyzję o wycofaniu się z Polski. Międzynarodowe korporacje lokują swoje aktywa w tych regionach świata, gdzie stopy zwrotu są wyższe, a swoboda prowadzenia działalności gospodarczej większa. Przeregulowanie zabija konkurencyjność i innowacyjność. Jeśli prowadzenie biznesu uznajemy również za sztukę, to im bardziej jest ograniczany artysta, tym sztuka słabsza. ©℗
ikona lupy />