W ostatnich dniach sierpnia Krzysztof Paszyk, minister rozwoju i technologii, ogłosił koniec wieloetapowych konsultacji społecznych w sprawie pierwszego pakietu deregulacyjnego (nr z wykazu: UA8) przygotowanego przez rząd Donalda Tuska. Ma on uprościć zakładanie i prowadzenie działalności gospodarczej, skrócić kontrole i zwiększyć elektronizację czynności administracyjnych. Nie wszystkie pomysły wzbudziły jednak entuzjazm zainteresowanych.
Weksle po staremu
Pod koniec czerwca pisaliśmy w DGP o zagrożeniach wynikających z lakonicznego brzmienia przepisów o e-wekslach. Nasi rozmówcy przestrzegali wówczas, że pójście przez resort na skróty może doprowadzić do powstania niepraktycznego i obarczonego ryzykiem nadużyć instrumentu. Resort, zapytany przez nas o to, czy uwzględnił te uwagi, przyznał właśnie, że problematyka regulacji e-weksla jest złożona i „biorąc pod uwagę dynamikę procesu legislacyjnego i planowany termin wejścia w życie całego projektu, uznano, że dalsze procedowanie tego rozwiązania będzie się odbywać w ramach osobnego rządowego projektu ustawowego”.
– To dobra decyzja, gdyż wejście w życie wadliwej legislacji dotyczącej tak poważnego zabezpieczenia, jakim jest weksel, mogłoby przysporzyć więcej problemów niż korzyści – ocenia Rafael Poros, adwokat i zastępca szefa działu prawa cywilnego w kancelarii Filipiak Babicz.
Nasz rozmówca zwraca uwagę, że negatywne opinie zgłaszane do projektu przez prawników i przedsiębiorców nie tylko dotyczyły kwestii merytorycznych czy technicznych, odnoszących się do sposobu funkcjonowania takich weksli w obrocie gospodarczym, lecz także zwracały uwagę na ryzyko wadliwego ustawodawstwa. W projekcie nowelizacji przyjęto bowiem, że zasadnicza część regulacji miała się pojawić dopiero w rozporządzeniu wykonawczym, co zdaniem niektórych ekspertów nie było właściwe.
– Tym lepiej, że MRiT wycofało się z dalszego procedowania zmian w prawie wekslowym w zaproponowanym poprzednio kształcie. Odłożenie tego projektu w czasie daje szansę na kompleksowe i metodyczne wypracowanie regulacji dla weksla elektronicznego – zauważa radca prawny dr Maciej Bieszczad.
Nasz rozmówca tłumaczy, że przy okazji wprowadzania e-weksla powinno się wyraźnie określić nawet tak pozornie prozaiczne elementy jak miejsce umieszczenia podpisu – w zależności od jego lokalizacji możliwe będzie indosowanie (czynność przenoszenia praw z weksla na inną osobę) bądź poręczenie. Weksel elektroniczny wymagałby również składania na nim podpisu elektronicznego. Problem w tym, że jak wskazuje nasz rozmówca, Polska jest stroną konwencji genewskiej, której zapisy powodują, że e-weksle mogą nie być uznawane przez państwa strony tej konwencji. Zatem przed zmianą polskiego prawa konieczne byłoby także poczynienie starań o zmiany w konwencji.
Doktor Maciej Bieszczad zwraca uwagę również na konieczność zagwarantowania dłużnikom, że po spłacie długu weksel zostanie usunięty z obrotu.
– W przypadku weksla papierowego sprawa jest prosta. Natomiast elektroniczny dokument nie daje gwarancji unikatowości. Jego wprowadzenie jest korzystne dla banków, ale czy równie korzystne dla dłużników i dla państwa? Nie zapominajmy, że technologia blockchain, która mogłaby chronić e-weksel przed kopiowaniem, to ogromny koszt. Kto miałby go ponieść? – pyta Maciej Bieszczad.
Zator uchroni przed karą
Równie wiele zaniepokojenia wzbudziła propozycja nałożenia na prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów obowiązku brania przez niego pod uwagę zatorów wstecznych w przypadku nakładania kar na firmy spóźniające się z płatnościami. Przeciwko takiemu rozwiązaniu stanowczo zaprotestował sam prezes UOKiK, który stwierdził, że już dziś bierze tę okoliczność pod uwagę, a ustawowe zobligowanie go do uwzględniania zatorów wstecznych może skutecznie związać mu ręce. W rezultacie niektóre firmy mogłyby uniknąć kar, argumentując, że same borykają się ze spóźnialskimi płatnikami.
Zapytany przez nas resort rozwoju odpisał, że „proponowany przepis nie nakazuje prezesowi UOKiK odstąpienia od wymierzenia kary, a jedynie wzięcie pod uwagę tzw. zatoru wstecznego przy ustalaniu wysokości nakładanej kary. Jeżeli, zdaniem prezesa UOKiK, już teraz istnieje taka możliwość, to – w ocenie MRiT – wydaje się, że jest to przesłanka na tyle istotna, żeby została ona bezpośrednio wyrażona w odpowiednim przepisie ustawy. Pod tym kątem regulacje tzw. ustawy antyzatorowej nie są wystarczająco precyzyjne i pozostawiają zbyt duże pole do swobodnej interpretacji”.
– Resort rozwoju i UOKiK powinny wspólnie ustalić, jak powinny brzmieć nowe regulacje. Nie może być tak, że już na etapie projektowania przepisów dwa państwowe podmioty inaczej oceniają praktyczne skutki ich zastosowania. Można sobie tylko wyobrażać, co będzie po uchwaleniu tego prawa, skoro już dziś UOKiK interpretuje je inaczej niż resort. Przedsiębiorcy potrzebują pewności – komentuje Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności (PFPŻ).
Nasz rozmówca wskazuje, że proponowany przez resort rozwoju przepis, który obliguje prezesa UOKiK do wzięcia pod uwagę zatorów wstecznych w przypadku wymierzania kary dla przedsiębiorcy spóźniającego się z płatnościami, przy braku jednoznacznej interpretacji może może: stać się zachętą do wykorzystania tej sytuacji przez niektóre podmioty i paradoksalnie przyczynić się do zwiększenia się zatorów. Dyrektor generalny PFPŻ podkreśla konieczność badania każdej sprawy z osobna i postuluje pozostawienie prezesowi UOKiK szerokiego pola do oceny konkretnego przypadku bez odgórnych wytycznych nakazujących mu uwzględnianie zatorów wstecznych.
– Każda firma, zwłaszcza duża, ma jakiegoś kontrahenta, który nie zapłacił jej na czas, tak wynika z praktyki rynkowej. Nie może być jednak tak, że jedna tego typu niezapłacona faktura będzie chroniła dużego przedsiębiorcę, np. sieć handlową, przed płaceniem na czas swoim dostawcom – uważa Andrzej Gantner. ©℗
Podstawa prawna
Etap legislacyjny
Projekt ustawy po konsultacjach i opiniowaniu