Istnieje potrzeba przyjęcia nowego oznaczenia dla żywności na froncie opakowania, ale nie powinien być nim Nutri-Score (N-S) – wynika z opublikowanego w ubiegłym tygodniu raportu opracowanego przez Wydział Nauk o Zdrowiu Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (WUM).

Nutri-Score to oznaczenie graficzne składające się z pięciu liter (od A do E) i odpowiadających im kolorów (od ciemnozielonego do czerwonego), które mają być podsumowaniem wartości odżywczej produktu oznaczonego tym kodem. Obecnie jest to najpopularniejsze nieobowiązkowe oznaczenie stosowane przez coraz więcej przedsiębiorstw, np. jest ono szeroko promowane przez sieć dyskontów Biedronka oraz giganta produkcji żywności Nestlé.
Nieoficjalnie mówi się, że Komisja Europejska może wybrać oznaczenie N-S jako obowiązkowe dla całej Unii Europejskiej. Komisja jeszcze w tym roku ma bowiem zaproponować do szerokiej konsultacji publicznej unijne zharmonizowane i obowiązkowe oznaczanie wartości odżywczej umieszczone na froncie opakowania.
Tymczasem oznaczenie N-S budzi olbrzymie kontrowersje w niektórych państwach członkowskich i jest krytykowane przez wielu prawników oraz dietetyków. 1 sierpnia br. włoski urząd ds. ochrony konkurencji stwierdził, że stosowanie N-S stanowi nieuczciwą praktykę rynkową. Z drugiej jednak strony Francja, Niemcy, Belgia, Holandia, Luksemburg, Szwajcaria oraz Hiszpania utworzyły w lutym 2021 r. Komitet Sterujący Nutri-Score, mający stanowić ponadnarodowy system zarządzania tym wskaźnikiem.
Polscy eksperci z zakresu żywienia człowieka, których przepytał WUM, wyrazili dużą dozę ostrożności przed możliwością przyjęcia systemu N-S jako obowiązkowego. Przyznają, że ten kod pozwala konsumentom podjąć szybką decyzję zakupową, ale nawet jeśli będą wybierać produkty z najwyższą oceną w tym systemie, nie gwarantuje im to stosowania zbilansowanej diety. Dlaczego? Bo N-S nie uwzględnia stopnia przetworzenia produktu (w tym liczby i rodzaju użytych substancji dodatkowych) ani pełnej wartości odżywczej produktów (w tym m.in. związków bioaktywnych, które decydują o ich prozdrowotnych właściwościach). Nie różnicuje produktów pod względem naturalnie występujących składników, lecz jedynie tych dodanych w procesie produkcji. System N-S może zatem nie spełniać aktualnych zaleceń żywieniowych i nie być w pełni zgodny z zaleceniami zdrowego żywienia.
Badacze wskazują, że N-S może wprowadzać konsumentów w błąd. Mogą oni mylnie uznać, że produkty spożywcze bez logo tego systemu (np. pakowane luzem warzywa i owoce) lub oznaczone literami od C do E powinny być drastycznie ograniczane lub wykluczane z diety, a te z literami A lub B są zdrowe i można je jeść bez ograniczeń. Zdaniem ekspertów rodzi to ryzyko ograniczania produktów zawierających np. tłuszcze na rzecz nadmiernego spożycia żywności wysoko przetworzonej, z niską zawartością korzystnych dla zdrowia składników.
Eksperci wskazują w raporcie, że konsumenci mogą nie wiedzieć, że system N-S służy do porównywania produktów w ramach jednej kategorii. Mogą zatem uważać pizzę z oznaczeniem „A” za artykuł o takich samych właściwościach jak pieczywo żytnie pełnoziarniste.
Tylko niewielki odsetek z przepytanych przez WUM 75 specjalistów wskazał, że N-S należy wdrożyć w Polsce w jego obecnej wersji. Zdecydowana większość opowiedziała się za koniecznością jego zmodyfikowania. 24 proc. badanych wyraziło zaś całkowity sprzeciw przed wdrożeniem systemu N-S jako obowiązkowego. ©℗