Z nowej wersji projektu nowelizacji prawa spółdzielczego wykreślono możliwość głosowania poza posiedzeniem walnego zgromadzenia. Ustawodawca zostawia jednak spółdzielcom furtkę, choć w praktyce będzie ona miała niewielkie znaczenie.

Przypomnijmy, że w kwietniu zeszłego roku Ministerstwo Rozwoju i Technologii skierowało do konsultacji propozycje zmian w ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych, prawie spółdzielczym oraz ustawie o własności lokali. Po analizie nadesłanych opinii resort przygotował nową wersję projektu nowelizacji, do której dotarł DGP. Wprowadzono w niej kilka istotnych modyfikacji. Jedną z nich jest rezygnacja z możliwości głosowania poza posiedzeniem walnego zgromadzenia.
Mechanizm potencjalnie korupcjogenny
Poprzednia wersja projektu zakładała, że członkowie spółdzielni będą mogli głosować nad uchwałami nie tylko w trakcie walnego zgromadzenia, ale również poza posiedzeniami, za pomocą ostemplowanych kart. Chęć skorzystania z tej możliwości należałoby zgłosić zarządowi spółdzielni co najmniej 14 dni przed terminem zebrania, a samo oddawanie głosu miało odbywać się najpóźniej dzień przed walnym zgromadzeniem. Co ważne, głosować w ten sposób można byłoby zarówno osobiście, jak i przez pełnomocnika. Cele zaproponowanej regulacji były szczytne - jak wskazywał w uzasadnieniu resort, chodziło przede wszystkim o to, by zapewnić jak najszerszą realizację prawa do oddawania głosu i „lepiej odzwierciedlać wolę członków spółdzielni”.
Pomysł spotkał się jednak z szeroką krytyką w toku konsultacji społecznych. Jedno z najbardziej negatywnych stanowisk przedstawiła Krajowa Rada Spółdzielcza. Wskazywała w nim, że taki sposób głosowania godzi w same fundamenty spółdzielczej demokracji bezpośredniej i sprowadza je do „technicznego aktu głosowania, bez obrad i dyskusji”. Te ostatnie toczą się bowiem w trakcie walnych zgromadzeń, a trudno przeprowadzać je bez obecności spółdzielców. Innym wskazywanym zagrożeniem był potencjalny problem korupcji i brak dostatecznej kontroli nad przejrzystością głosowań.
Spółdzielnia zadecyduje sama
Jak zauważa jednak adwokat Andrzej Ceglarski, w nowej wersji projektu ustawodawca wprowadza pewną furtkę dotyczącą formy głosowań. Spółdzielnia będzie miała prawo zastrzec w statucie możliwość zdalnego głosowania nad uchwałami - za pomocą środków bezpośredniego porozumiewania się na odległość. W takim przypadku musiałaby samodzielnie szczegółowo określić zasady i tryb oddawania głosów. Trzeba jednak zauważyć, że pierwotna wersja projektu zakładała możliwość głosowania poza walnym zgromadzeniem - pisemnie, natomiast tutaj ustawodawca proponuje formę całkowicie zdalną, czyli np. za pośrednictwem platform takich jak Zoom czy Teams.
Teoretycznie taka opcja już istnieje - wprowadziła ją jedna z tarcz antykryzysowych (ustawa z 16 kwietnia 2020 r. o szczególnych instrumentach wsparcia w związku z rozprzestrzenianiem się wirusa SARS-CoV-2; t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 737). Zgodnie z tą regulacją zarząd lub rada nadzorcza spółdzielni może zarządzić głosowanie nad daną uchwałą w sposób albo pisemny, albo zdalny. Jest to możliwe jednak tylko w czasie formalnego obowiązywania stanu epidemii lub zagrożenia epidemicznego. Natomiast projekt nowelizacji zakłada, że spółdzielnia będzie miała możliwość wpisania zdalnego głosowania do statutu bez ograniczeń czasowych. Mecenas Ceglarski ocenia jednak, że nawet gdyby przepisy faktycznie zostały przyjęte w takiej formie, to regulacja będzie miała, przynajmniej przez pewien okres, niewielkie znaczenie praktyczne.
- Powód jest prosty: statuty spółdzielni odnoszą się do prawa powszechnie obowiązującego dzisiaj. Zanim ewentualnie spółdzielnie wprowadzą takie zapisy - a będzie to skuteczne dopiero wówczas, gdy sąd rejestrowy zatwierdzi te zmiany - będzie musiał upłynąć odpowiednio długi czas od momentu podjęcia uchwał w tym przedmiocie. Można zatem przewidywać, że na najbliższych walnych zgromadzeniach, które zapewne będą się odbywały przed wakacjami, spółdzielnie w swej masie nie zdążą wprowadzić tego typu uregulowań do swoich statutów - tłumaczy prawnik.
Adwokat Michał Skrzypek z kancelarii Ożóg Tomczykowski ocenia, że porzucenie pomysłu bezwarunkowej możliwości głosowania poza walnym zgromadzeniem z pierwotnej wersji projektu to pozytywna zmiana.
Oderwanie od spółdzielczej rzeczywistości
- Sama idea takiego „ułatwienia” może wskazywać na pewne oderwanie twórców projektu od spółdzielczej rzeczywistości. Trzeba pamiętać, że istnieją w Polsce spółdzielnie mieszkaniowe, gdzie uprawnionych do wzięcia udziału w głosowaniu jest nawet kilkanaście tysięcy osób. W przypadku podziału głosowania na tradycyjne i to dokonywane poza obradami podliczenie głosów i ustalenie wyników byłoby skomplikowane i mogłoby utrudnić prowadzenie obrad lub znacznie je wydłużyć - wskazuje mec. Skrzypek.
Prawnik zauważa, że ustawodawca wyraźnie nie wziął pod uwagę także realiów głosowania nad uchwałami.
- Bywają one niejednokrotnie skomplikowane, np. w przypadku głosowania kilku wariantów uchwały dotyczącej tej samej kwestii lub członkowskich poprawek do wcześniej przygotowanych przez zarząd projektów uchwał. To zaś mogłoby, jak uczy pandemiczne doświadczenie sejmowe, prowadzić do licznych pomyłek - komentuje Michał Skrzypek.
Jego zdaniem realnym problemem byłaby także możliwość manipulowania wynikami głosowań.
- W praktyce obrad walnych zgromadzeń często dochodzi do sytuacji pozyskiwania przez wewnątrzspółdzielcze stronnictwa pełnomocnictw do głosowania w imieniu członków, którzy nie zamierzają brać udziału w obradach. Uzyskane tą drogą uprawnienia do oddania głosu wykorzystywane są celem przeforsowania indywidualnych interesów poszczególnych grup członków - podkreśla adwokat.
Spółdzielcza statystyka / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe
Etap legislacyjny
Projekt po konsultacjach