W uzasadnieniu projektu rozporządzenia MSWiA o przywróceniu kontroli na granicy podkreślono, że decyzja ta została podjęta na podstawie analizy „aktualnej sytuacji migracyjnej”. Autorzy podkreślają, że tymczasowe kontrole na granicy z Niemcami mają umożliwić weryfikację prawnych przesłanek warunkujących ewentualne przyjęcie migrantów od strony niemieckiej, „zwłaszcza w świetle obranej przez stronę niemiecką od 8 maja 2025 r. praktyki stosowania prawa azylowego, polegającej na nieprzyjmowaniu wniosków o ochronę międzynarodową od cudzoziemców, którzy przybyli na terytorium Niemiec z innego państwa członkowskiego, a następnie stosowaniu wobec tych osób odmów wjazdu”.
Ale jak decyzję oceniają politycy? – Zabiegaliśmy o to od miesięcy – mówi szef klubu Konfederacji Grzegorz Płaczek. I podkreśla, że samo wprowadzenie kontroli nie gwarantuje ich skuteczności ani prawidłowości. – Dlatego nadal będziemy patrzeć rządowi na ręce i weryfikować, jak SG wykonuje jego polecenia. Bo ważne nie jest czy, ale jakie polecenia zostaną wydane – zaznacza.
Z kolei Konrad Frysztak, wiceprzewodniczący klubu KO i wiceszef sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych zwraca uwagę na obowiązującą w dyplomacji zasadę wzajemności. – Skoro po jednej stronie prowadzone są kontrole, to podobne działania z naszej strony są naturalne i w pełni uzasadnione – zastrzega. I ocenia, że „to bardzo dobra decyzja, choć może odrobinę spóźniona”.
– Nie ma też miejsca na to, by w tak ważnym czasie i w tak newralgicznym miejscu jak granica panowała anarchia. A właśnie do tego dążą Bąkiewicz i jego ludzie – przypomnę, że to osoba prawomocnie skazana za kłamstwo i naruszenie nietykalności. Ich działania to nic innego jak próba wywołania chaosu. Kontrola granic należy do instytucji i służb państwowych, a nie do obywateli bez odpowiednich uprawnień i kompetencji – dodaje.
Również w ocenie posła Mirosława Suchonia z Polski 2050 decyzja rządu jest jak najbardziej zasadna. – Chodzi o to, aby nie dopuszczać do sytuacji, w której Niemcy odsyłają nam osoby, które zostały przeprowadzone do nich przez szlak litewski – wyjaśnia parlamentarzysta.
Łukasz Michnik, rzecznik Nowej Lewicy, mówi, że choć jego partia sprzeciwia się kontrolom w strefie Schengen, w obecnej sytuacji uważa je za konieczne – do czasu wypracowania „sensownego porozumienia” w tym zakresie z Niemcami.
Tymczasem w PiS na działaniach rządu nie zostawiają suchej nitki. W ocenie posła Pawła Jabłońskiego, decyzja ta jest spóźniona przynajmniej o rok. Przypomina on też, że jego ugrupowanie apelowało o podjęcie takich działań już 21 czerwca 2024 r. Uważa też, że w tym czasie do Polski wjechało nawet kilkanaście tysięcy migrantów. – Te tak zwane zawrócenia, które Niemcy stosują, to są zawrócenia z całych Niemiec, nie tylko z terytorium Polski. Teraz trzeba jeszcze poradzić sobie ze sprawną deportacją, a tego nie ma – mówi DGP Jabłoński.
Kontrole na granicy wrócą. PiS składa projekt ustawy
Na decyzję premiera o przywróceniu kontroli granicznych zareagowało PiS. Partia ta złożyła wczoraj w Sejmie projekt ustawy o „czasowym zakazie wjazdu obywateli państw trzecich na terytorium RP”. Proponowane przepisy przewidują, że obywatel państwa trzeciego, który złamie zakaz wjazdu, może zostać ukarany grzywną do 100 tys. zł oraz wydalony z Polski z zakazem ponownego wjazdu do pięciu lat. PiS ma wznowić też akcję zbierania podpisów pod obywatelskim referendum w sprawie odrzucenia paktu migracyjnego. – Założenie jest takie, aby minister spraw wewnętrznych miał takie uprawnienie i sam mógł elastycznie reagować. W tej chwili nie ma w systemie prawnym takiego zapisu, dlatego uznaliśmy, że to może być pomocne – tłumaczy założenia projektu poseł Jabłoński.
- Celem ustawy ma być możliwość czasowego zakazu wjazdu do Polski dla obywateli spoza Europy. Projekt przewiduje, że w drodze rozporządzenia opublikowana zostanie lista państw objętych takim zakazem. Zastanawiamy się wśród posłów Konfederacji, jak państwo polskie zamierza w takiej sytuacji traktować chrześcijan uciekających z Bliskiego Wschodu przed prześladowaniami religijnymi - bo przecież takie przypadki naprawdę obecnie mają miejsce. - mówi Płaczek.
- Zastanawiamy się, jak projekt ustawy oraz obecna narracja PiS mają się do faktu, że to właśnie za rządów Pana Prezesa Kaczyńskiego do Polski przyjechały setki tysięcy migrantów z krajów muzułmańskich i afrykańskich, w ramach wydawania wiz legalizujących ich pobyt. Hindusi, Gruzini, Pakistańczycy - wszyscy ci ludzie przybyli do Polski „legalnie”, a proces ten odbywał się na naszych oczach - za przyzwoleniem polskich władz. Trudno przecież o tym zapomnieć. Szukam dobrych intencji w nowym projekcie ustawy, ale całość wygląda niestety na rażącą niespójność - że o hipokryzji nie wspomnę - kwituje,
Frysztak uważa, że propozycja PiS „brzmi szczególnie odrażająco w ustach ludzi, których partyjni koledzy i poplecznicy brali brudne pieniądze za wpuszczanie do Polski uchodźców pod pozorem legalnych wiz, tym samym sami generując ten problem”. Podobnego zdania są politycy Polski 2050, a poseł Suchoń projekt PiS nazywa „niezbyt mądrym pomysłem histerycznej opozycji”.
Z kolei – zdaniem Michnika – to „absurdalna i niegodna ustawa”. – To rasizm w czystej postaci, podany bez pudru i bez lukru. Oni nie chcą walczyć z przemytnikami czy nielegalną imigracją, tylko zakazać wjazdu do Polski zwykłym ludziom. To jest jak gaszenie świeczki gaśnicą – kompletnie nietrafione, głupie i robione wyłącznie pod publikę, w dodatku żerujące na najgorszych instynktach – komentuje. – Żaden przyzwoity poseł nie zagłosuje za tą ustawą, a cały klub Lewicy będzie przeciw – kwituje. ©℗