Lada dzień wejdzie w życie rozporządzenie ministra zdrowia z 4 kwietnia 2025 r., zmieniające rozporządzenie w sprawie kosztów, których wysokość nie jest zależna od parametrów wskazanych w art. 118 ust. 3 z 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Zacznie obowiązywać z dniem następującym po dniu ogłoszenia. Ma zachęcać szpitale do brania udziału w reformie szpitalnictwa, czyli do łączenia lub przeprofilowywania oddziałów szpitalnych. We wtorek obradowała nad nią Rada Ministrów, ale projekt nie został jeszcze przyjęty. Skierowano go na Stały Komitet Rady Ministrów. Powodem było dodanie do projektu przepisów przewidujących zmiany w ustawie o zawodzie lekarza, dotyczące pozwoleń na wykonywanie zawodu przez lekarzy obcokrajowców.
Wiceminister zdrowia: wszyscy czekają na reformę szpitali
Jerzy Szafranowicz, wiceminister zdrowia, zapewnia, że najnowsza wersja projektu reformy szpitalnictwa ma poparcie posłów i uda się ją uchwalić do wakacji.
– Mam nadzieję, że zostanie też podpisana przez prezydenta, bo na reformę wszyscy czekają – mówi Jerzy Szafranowicz. Podkreśla, że ma ona być oparta na zasadzie dobrowolności. Zadłużone placówki będą mogły liczyć na spłacaną przez 10 lat pożyczkę z BGK na pokrycie swoich zobowiązań. Kwota pożyczki będzie im co roku w pewnej części umarzana, jeśli będą realizować przyjęty przy jej zaciąganiu program naprawczy. Reforma zakłada też możliwość konsolidacji świadczeń oraz placówek.
MZ szacuje, że dzięki nowemu rozporządzeniu zmieniającemu model finansowania tylko w 2025 r., z powodu ograniczenia profili działania szpitali w 10 województwach zostaną wygospodarowane oszczędności na poziomie 175,97 mln zł. Będzie to związane z likwidacją oddziałów położnictwa i ginekologii, chirurgii ogólnej, otolaryngologii, pediatrii, neonatologii i okulistyki.
Oddziały wojewódzkie NFZ nie stracą funduszy po likwidowanych oddziałach
Zdaniem Małgorzaty Gałązki-Sobotki, dziekana Centrum Kształcenia Podyplomowego oraz dyrektora Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego, zmiana modelu finansowania to warunek konieczny, by reforma szpitali zadziałała.
– Zaoszczędzone fundusze nie zostają odebrane oddziałom wojewódzkich NFZ, które będą mogły je wykorzystać na zaspokajanie potrzeb zdrowotnych lokalnej społeczności – podkreśla ekspertka. Jej zdaniem nowe rozwiązanie zwiększy również dostęp pacjentów do świadczeń w wielu obszarach, np. we wczesnej diagnostyce, w opiece długoterminowej czy w rehabilitacji. W ten sposób będzie też budowane zaufanie do władz, że likwidacja niektórych oddziałów nie odbije się na pacjentach. Pozwoli na lepsze dopasowanie usług do ich potrzeb, co może być zachętą do uczestniczenia w reformie, potraktowania jej jako szansy dla powiatu, a nie stratę.
Lokalna społeczność musi wiedzieć, że nie straci oddziału, a zyska fundusze
Podobne zdanie ma Anna Gołębicka, ekonomistka i ekspertka Centrum im. Adama Smitha.
– Z punktu widzenia lokalnych włodarzy to dobry pomysł. Zamykanie oddziałów bez wyjaśnienia pacjentom, co w zamian zyskują, jest znaczącym hamulcowym procesów konsolidacji. Samo zamykanie rodziło poczucie, że mieszkaniec coś straci, a teraz będzie jasne, że to nie strata, tylko zmiana z perspektywą na lepsze – uważa.
Podobne stanowisko ma Anna Rzemek, dyrektorka podlaskiego NFZ.
– Rozporządzenie wychodzi naprzeciw oczekiwaniom dyrektorów szpitali powiatowych. Przyjęte rozwiązania umożliwią im sprawniejsze, racjonalne zarządzanie w porozumieniu z dyrektorami oddziałów NFZ i dostosowanie posiadanych środków finansowych do rzeczywistych potrzeb zdrowotnych pacjentów – mówi.
Z tym że zmiana finansowania regionalnych NFZ-ów to krok w dobrym kierunku, zgadza się też Grzegorz Kubalski, zastępca dyrektora biura Związku Powiatów Polskich. Jak podkreśla, to sygnał, że reforma nie będzie wiązała się z uszczerbkiem finansowym. Może to wręcz być argument, żeby przekonać lokalną społeczność do tego, by zgodziła się np. na likwidację porodówek, bo w zamian mieszkańcy otrzymają lepszy dostęp do świadczeń z zakresu np. kardiologii przy jednoczesnym zapewnieniu rodzącym kobietom opieki na wysokim poziomie w innym szpitalu.
Reforma szpitali to duże wyzwanie
Grzegorz Kubalski zastanawia się jednak nad tym, jak będą przydzielane placówkom pieniądze, które pozostaną w gestii wojewódzkich oddziałów po likwidacji niektórych oddziałów.
– Rozporządzenie jest na tyle lakoniczne, że wiele zależy od sposobu jego stosowania. Na zaoszczędzonych środkach mogą skorzystać inne szpitale niż ten, w którym dokonano likwidacji oddziału – tłumaczy. Natomiast sama reforma, jego zdaniem, to duże wyzwanie.
– W przeszłości realizowane były już programy oddłużeniowe. Przynosiły poprawę, ale na krótko, bo szpitale znowu się zadłużały – przypomina Grzegorz Kubalski.
Jego zdaniem nie będzie lepiej tak długo, jak długo nie uporamy się z czynnikami, które przyczyniają się do generowania kosztów operacyjnych przez szpitale. A tu problemem jest wycena świadczeń czy podwyżki płac w systemie ochrony zdrowia, które są w oderwaniu od sytuacji gospodarczej. Przy czynnikach kosztotwórczych utrzymanie systemu wymagałoby sukcesywnego podnoszenia składki zdrowotnej, tymczasem – jak na razie – rządzący idą w przeciwną stronę.
– Do tego przestaliśmy już udawać, że w ramach systemu struktura wydatków i przychodów ma się bilansować. Dlatego przy obecnej niestabilności całego systemu program naprawczy z perspektywą 10-letnią może być trudny do pełnego zrealizowania – podsumowuje. ©℗
Potrzebne nam oddziały wieloprofilowe
Mechanizmy zachęcające do konsolidacji placówek to krok w dobrą stronę. PFSz od dłuższego czasu rozmawia z NFZ na temat możliwości tworzenia oddziałów wieloprofilowych, które będą godzić różne specjalizacje lekarskie, ale też opiekować się pacjentami z wielochorobowością. Już dziś mamy takie oddziały w całym kraju – to oddziały intensywnej terapii grupujące pacjentów w najcięższym stanie i wymagających najbardziej wyspecjalizowanych zespołów lekarsko-pielęgniarskich. Powinniśmy myśleć o tym, by ten model przenieść na oddziały o niższej intensywności. Dziś niemal każdy oddział ma swoje sale wzmożonego nadzoru, tzw. erki. Należałoby się zastanowić, czy nie powinny one być interdyscyplinarne. Kolejnym krokiem mogłoby być konsolidowanie oddziałów o profilu zachowawczym i zabiegowym. Będziemy mieli wówczas lepsze wyniki wykorzystania łóżek szpitalnych i zatrudnienia personelu pielęgniarskiego zgodnego z normami.