Słowa w życiu politycznym odgrywają ogromną rolę, a ponieważ politycy coraz częściej nie potrafią się nimi posługiwać, dochodzi do zamierzonych lub niezamierzonych nieporozumień. Nie chodzi o używanie dobrej polszczyzny – o tym trzeba zapomnieć – lecz kluczowych słów w rozmowach lub deklaracjach politycznych. Ostatnio pojęciem, które zostało niemal doszczętnie zdewastowane, jest „kompromis”.
Otóż jeżeli ktoś nam proponuje kompromis w gotowej postaci, a kiedy my go odrzucimy, powiada, że nie chcieliśmy kompromisu, jest tylko i wyłącznie szantażystą. Kompromis to stanowisko uzgodnione w rezultacie ustępstw obu stron, dlatego kompromisu nie można zaproponować bez negocjacji. Wygląda to tak, jakbym zaproponował znajomemu, że nie będę więcej mówił, że jest świnią, jeżeli da mi 10 tys. zł. Kompromis? Inaczej mówiąc, nawet jeżeli ktoś ma dobrą wolę zawarcia kompromisu, to nie pomoże, jeżeli wyjdzie w pół drogi naprzód, a druga strona pozostanie na miejscu. Nie spotkają się.
Destrukcja znaczenia słowa „kompromis” jest ogromnie niebezpieczna dlatego, że współczesna demokracja opiera się na nieustannie zawieranych kompromisach. Kompromisy między partiami politycznymi, między pracodawcami a pracownikami, między większością a mniejszością, między wierzącymi a niewierzącymi, między liberałami a konserwatystami stanowią o jakości i stabilności demokracji. Kto zatem niszczy pojęcie kompromisu, ten traci grunt pod nogami.
Innym słowem, które powoli traci wszelkie znaczenie, słowem również kluczowym, jest „opinia”. Politycy powiadają: to tylko opinia, a zatem sugestia, wobec czego nie musimy brać jej pod uwagę. Jest to niebezpieczny nonsens. Opinię wydaje lekarz, a wtedy to się nazywa diagnoza i na ogół się do niej stosujemy. Opinię na temat wartości naszego domu wydaje również rzeczoznawca banku, w którym chcemy wziąć kredyt hipoteczny, i jest ona wiążąca. Opinia oficjalna, człowieka czy też ciała upoważnionego do wydawania kompetentnych opinii, jest stwierdzeniem faktu. Różnica między opinią a wyrokiem polega tylko na tym, że opinia nie powoduje pobytu w więzieniu.
Oczywiście, można mieć opinię na wszystkie tematy i ją głosić u cioci na imieninach, ale polityka to nie imieniny. Opinia w demokracji jest wyrokiem, jest decyzją. Jeżeli prosimy kogokolwiek o wydanie opinii, to prosimy go o decyzję. Nie wszystkie decyzje musimy wykonywać, ale musimy zdawać sobie sprawę z kolosalnej mocy opinii i z tego, że od sugestii różni ją wszystko. Sugestia bowiem jest jedna z wielu, słaba i bezbronna. Opinia również może być rozmaita, ale według tego, który opiniuje, jest jedyna i słuszna. Gdyby bowiem wydawał opinie, a miał wątpliwości, to – tak jak lekarz – powinien skierować nas do innego specjalisty.
Dewastowanie i umniejszanie znaczenia takich słów, jak „kompromis” czy „opinia”, ma poważne skutki dla debaty demokratycznej. Bo przecież debata ta polega na przedstawieniu opinii przez wszystkie uczestniczące w debacie strony, a następnie na doprowadzeniu do kompromisu. A nie na zaprezentowaniu sugestii i następnie przyjęciu jednej z nich w rezultacie zastosowania miękkiej przemocy przez jedną ze stron. Gorzej; nadużywanie pojęcia kompromisu w złym znaczeniu tego słowa prowadzi do zniechęcenia do niego, czyli do rezygnacji z podstawowego zadania demokracji, a mianowicie unikania nawet letniej wojny domowej. Może stopniowo dojść do tego, że nikt nikomu nie wierzy. I dla nikogo opinia nie będzie naprawdę wiarygodna. Wtedy jednak będziemy musieli zaprzestać rozmowy. A co, jeżeli nie rozmowa...