W środę PO przedstawiła projekt przewidujący możliwość zamiany na złotówki kredytu hipotecznego wziętego w walucie. Wartość kredytu do spłaty w walucie można będzie przeliczyć na złotówki po kursie z dnia sporządzenia umowy restrukturyzacyjnej. Zgodnie z propozycją wyliczać się będzie różnicę między wartością kredytu po przewalutowaniu a kwotą zadłużenia, jaką posiadałby kredytobiorca, gdyby w przeszłości zawarł z bankiem umowę o kredyt w złotych, a nie w walucie. Połowa tej różnicy byłaby umarzana.

"Generalnie ta propozycja jest dużo bardziej sensowna, niż te, które słyszeliśmy przedtem - choćby ze strony przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego, czy PiS-u, które bardzo obciążały banki" - powiedział PAP profesor. "Natomiast propozycje Związku Banków Polskich obciążały banki w zbyt małym stopniu. Był też problem z obciążeniami dla budżetu państwa" - zaznaczył.

W jego ocenie obciążenie państwa powinno być stosunkowo małe, a koszt jakoś rozłożony między banki a kredytobiorców. "Ta propozycja PO to właśnie proponuje - rozłożenie pół na pół, co chyba wydaje się sensowne" - podkreślił ekspert BCC.

Przypomniał, że wspólnie z m.in. innym ekspertem BCC Stanisławem Kluzą przygotował zimą podobną propozycję.

Dla prof. Gomułki dobry jest również inny aspekt tej inicjatywy - rozłożenie jej w czasie. "Tam się właściwie mówi o trzech latach - najpierw pomoc najbardziej zagrożonym, a w kolejnych dwóch latach tym, których wartość kredytu przekracza w mniejszym stopniu kwotę zabezpieczenia - szacunkową wartość mieszkania" - przypomniał.

"To rozłożenie w czasie pozwoli na lepszą absorpcję kosztów takiej restrukturyzacji przez system bankowy. Całkowity koszt dla tego systemu autorzy szacują na 8-9 mld zł" - podkreślił. "To sporo, ale jeśli rozłoży się kwotę na trzy lata, jest to do zaabsorbowania" - dodał.

Profesor uważa, że "nawet w przypadku banków najbardziej zaangażowanych w działalność kredytową tego typu, nie byłoby jakiegoś dużego niebezpieczeństwa".

Jednym z zagrożeń, które wynika z projektowanych rozwiązań, jest - według niego - możliwe ograniczenie inwestycji zagranicznych w Polsce, wynikające ze zmiany prawa, co do już zawartych umów.

"W tego rodzaju projektach, problemem jest to, że dotyczą umów zawartych w przeszłości. To jest ingerencja ustawodawcy w umowy, które były zawierane przez banki w oparciu o istniejące wtedy prawo" - wskazał. "Pojawienie się inicjatywy ustawodawczej, która nakazuje bankom wykonanie czegoś na ich szkodę - bo ponosiłyby pewną stratę - oznacza akceptację przez państwo pewnego ryzyka inwestycyjnego" - powiedział prof. Gomułka.

"W takim razie nie tylko banki, ale każdy inwestor zagraniczny w Polsce musi się liczyć z tym, że w jakimś momencie pojawi się ustawa, która będzie dotyczyła jego działalności w przeszłości. To jest ryzyko inwestycyjne, które może trochę odstraszać potrzebne nam inwestycje zagraniczne w Polsce" - mówił.

Gomułka przyznał też, że nie jest specjalnie zaskoczony tym, że w obecnej sytuacji politycznej związanej z wyborami główne partie polityczne coś proponują, co ma zachęcić frankowiczów i inne grupy do popierania ich.

"Jednak w przypadku propozycji PiS ten koszt dla systemu bankowego byłby wysoki, w tym przypadku te koszty byłyby mniejsze, a również kredytobiorcy zostaliby tym ryzykiem obciążeni. To oczywiście jest - moim zdaniem - poprawnym rozwiązaniem" - konkludował. W jego ocenie kredytobiorcy nie mogą twierdzić, że nie zdawali sobie sprawy z tego, że istnieje jakieś ryzyko kursowe.

Według propozycji PO przewalutowanie byłoby możliwe do 2020 r. Program miałby objąć osoby posiadające mieszkania nie większe niż 75 m kw. i domy do 100 m kw. Warunkiem jest to, by mieszkanie było użytkowane na własne potrzeby. Te ograniczenia nie dotyczą osób z trójką dzieci lub więcej.

Przez rok od wprowadzenia programu mogłyby z niego korzystać osoby, których relacja wartości kredytu do wartości zabezpieczenia przekracza 120 proc. W kolejnym roku z tego rozwiązania skorzystać mogłyby osoby, w przypadku których ta relacja mieści się w przedziale od 100 do 120 proc., a w kolejnym roku - 80 proc. - 100 proc. Koszty dla banków mają wynieść od 9 do 9,5 mld zł - podali autorzy projektu.