Al-Kaida na Półwyspie Arabskim to najgroźniejsza odnoga organizacji założonej przez Osamę bin Ladena
Fakt, że to organizacja znana pod anglojęzycznym akronimem AQAP przyznała się do ataku na redakcję francuskiego tygodnika, nie jest zaskoczeniem. Amerykański Departament Stanu uznaje ją za najgroźniejszą dla USA organizację terrorystyczną, choć przez dłuższy czas nie przeprowadziła poważniejszego zamachu.
– Wyjaśniamy światu islamskiemu, że tym, który wybrał cel, ułożył plan, sfinansował go i wyznaczył wykonawców, jest przywódca organizacji – ogłosił na opublikowanym w zeszłym tygodniu nagraniu wideo jeden z liderów AQAP Nasir al-Ansi. Według Bruce’a Riedela z think tanku Brookings Institution al-Ansi miał na myśli Ajmana az-Zawahiriego, następcę Osamy bin Ladena. Wskazanie przywódcy całej Al-Kaidy jako inspiratora paryskiej tragedii to komunikat pod adresem Państwa Islamskiego, które podkreśla swój prymat w globalnym dżihadzie.
Aby odwrócić ten trend, AQAP potrzebowała spektakularnego sposobu na zwrócenie na siebie uwagi. – Napięcie i konkurencja między Al-Kaidą a Państwem Islamskim są ogromne. Rywalizują o pieniądze, rekrutów, uwagę mediów. AQAP spadła do drugiego szeregu konkurentów Państwa Islamskiego. Ono dysponuje terytorium, na którym ustanowiło kalifat, przez co większość zagranicznych bojowników nie wstępuje już do Al-Kaidy, lecz do Państwa Islamskiego – powiedział stacji CNN amerykański ekspert Matthew Levitt. Przywódca Państwa Islamskiego Abu Bakr al-Baghdadi obwołał się kalifem w czerwcu 2014 r., rzucając rękawicę Al-Kaidzie w walce o rząd dusz nad dżihadem.
Według szacunków zachodnich służb wywiadowczych w szeregach Państwa Islamskiego walczy 30 tys. zagranicznych bojowników, gdy w Al-Kaidzie na Półwyspie Arabskim około tysiąca. Podobnie wygląda sprawa z finansami: głównym źródłem utrzymania Państwa Islamskiego jest sprzedaż ropy naftowej, która przed gwałtownym spadkiem cen przynosiła organizacji do 2 mln dol. dziennie. Zaś mająca siedzibę w ubogim Jemenie AQAP zdobywa fundusze na działalność poprzez porwania, napady na banki, przemyt narkotyków i fałszywe fundacje charytatywne. Liczne źródła wskazują też na to, że zasilana jest przez fundusze z Arabii Saudyjskiej.
Pomimo ograniczonych środków organizacja nieraz była w stanie zaskoczyć świat. Najsłynniejszym był pierwszy po 11 września atak przeprowadzony na terenie USA. W Boże Narodzenie 2009 r. Farouk Abdulmutallab miał wysadzić samolot z Amsterdamu do Detroit z 289 pasażerami za pomocą bomby ukrytej w bieliźnie. Zamach zakończył się niepowodzeniem przez wzgląd na błędy w konstrukcji bomby.
W tym samym roku w sierpniu AQAP zorganizowała mniej znany, lecz równie „pomysłowy” zamach. Bojownik z bombą w odbycie chciał zabić podczas ramadanowej audiencji księcia Muhammada ibn Najifa, ministra spraw wewnętrznych Arabii Saudyjskiej i drugiego w kolejce do tronu królestwa. Książę trafił do szpitala – ochroniło go ciało napastnika.
Uważa się, że te i inne innowacje w dziedzinie konstrukcji bomb to dzieło głównego inżyniera AQAP odpowiedzialnego za materiały wybuchowe, Ibrahima al-Asiriego. Jego umiejętności i zaangażowania ideowego (zamachu na saudyjskiego księcia dokonał jego młodszy brat) obawiają się służby na całym świecie. Amerykański rząd wycenia jego głowę na 5 mln dol. Dla porównania lider całej Al-Kaidy Półwyspu Arabskiego Nasir al-Wuhajszi jest wyceniany na 10 mln dol., tyle samo, co Abu Bakr al-Baghdadi.
Paryski zamach, nazwany przez al-Ansiego „bitwą o Paryż”, może być znakiem, że Al-Kaida przyjmuje inną taktykę. „Celem jest zwiększenie częstotliwości małych ataków, których organizacja wymaga niewielkich środków” – zauważa na swoim blogu Riedel. Jest to strategia, którą proponował przed swoją śmiercią w 2011 r. Anwar al-Awlaki, odpowiedzialny za nauczanie i wydawanie czasopisma „Inspire”, gdzie zamieszczane są opisy konstrukcji prostych ładunków wybuchowych.
Jak każda organizacja terrorystyczna, AQAP funkcjonuje i rozwija się tam, gdzie są słabe państwa. W 2008 r. została wyparta przez saudyjskie służby z terenów królestwa. Od tej pory funkcjonuje na terenie Jemenu, w ubogim kraju targanym wewnętrznym konfliktem i szyicką rebelią. AQAP od kilku lat była celem amerykańskich nalotów samolotami bezzałogowymi. W ich wyniku zginął także al-Awlaki. Gdybyśmy mieli wyciągać wnioski co do skuteczności tych działań na kanwie podobnej kampanii wymierzonej w Państwo Islamskie, jest ona niewielka. Siła organizacji zależy od chaosu w Jemenie, a nie liczby nalotów, które jeszcze dodatkowo antagonizują lokalną ludność i nastawiają ją antyzachodnio.