Sadownicy oburzeni decyzją rząd, ich zdaniem "rząd nie chce rozwiązać problemu ale chwilowo chce ugasić pożar".

W stolicy około 500 rolników protestowało przeciwko polityce rządu i Unii Europejskiej, które ich zdaniem niewystarczająco wspierają producentów jabłek. Sadownicy podkreślali, że znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji w związku z rosyjskim embargiem na import owoców z Polski.
Na zakończenie protestu, dowiedzieli się, że rząd zdecydował, iż sadownicy będą mogli otrzymać pomoc finansową w wysokości 800 złotych na hektar powierzchni sadów jabłoniowych.


Ryszard Kazimierczak podkreśla, że nie na taką decyzję rządu czekali sadownicy. Jego zdaniem pieniądze powinny zostać przeznaczone na interwencję na rynku, a nie bezpośrednio dla sadowników. Rolnik określił decyzję rządu jako haniebny ochłap.

Z kolei Wiesław Kot był rozgoryczony sposobem w jaki rząd podjął decyzję. Rolnik tłumaczył, że dziś od rana protestujący mówili, że tego typu pomoc niczego nie załatwia, dlatego tym trudniej zrozumieć tę decyzję. Wiesław Kot ocenił też rozporządzenie jako "kiełbasę wyborczą", które w dodatku, nie zostało ani skonsultowane ani przedstawione rolnikom. Sadownik podkreślał, że to nie są działania ratujące sadowników, którzy bez odpowiedniej pomocy nie wytrzymają.
Prezes Sadowników Rzeczpospolitej Mirosław Maliszewski podkreślał, że sadownicy traktują decyzję rządu jak zasiłek socjalny, który nie rozwiązuje ich kłopotów. Jak wyjaśniał, kwota około 100 milionów złotych, powinna zostać przeznaczona na skup jabłek z przeznaczeniem na biodegradację w gorzelniach lub gazowniach. Takie decyzje, wyjaśniał Mirosław Maliszewski, pozwoliłoby "zdjąć" z rynku kilkaset tysięcy ton jabłek.


Sadownicy byli też rozgoryczeni z powodu braku reakcji rządu na ich dzisiejszy protest. Robert Remiszewski mówił, że odnosi wrażenie, iż rząd całkowicie zlekceważył i zignorował rolników, co jest politycznym, a nie gospodarczym błędem.
Z powodu embarga nałożonego 1 sierpnia przez Rosję na polskie jabłka, w magazynach sadowników zalega około milion ton owoców, których nie mają gdzie sprzedać.
Rolnicy zapewniają, że jeżeli rząd nie uwzględni ich postulatów i nie udzieli odpowiedniego wsparcia, zaostrzą protesty.