Przez światowe media przetoczyły się informacje o laureatach tegorocznych nagród noblowskich, z miłym polskim akcentem. W przypadku nagrody w dziedzinie ekonomii można postawić pytanie o to, za co nagroda jest przyznawana. Oczywiście część osób uzna to za retoryczne pytanie i odeśle do oficjalnego uzasadnienia. Warto jednak pamiętać, że formalnie nie jest to nagroda Nobla, lecz Szwedzkiego Banku Narodowego i tylko nosi imię Alfreda Nobla. Jest ona przyznawana dopiero od 1969 r., pierwszymi laureatami byli Frisch i Tinbergen.
Jeśli bliżej przyjrzeć się uzasadnieniom, to w większości dotyczą one stworzenia, ewentualnie rozwoju określonej teorii albo powołują się na prace z dziedziny metodologii, głównie związane z budowaniem modeli ekonomicznych. Na pierwszy rzut oka widać więc różnicę w stosunku do nagród przyznawanych w naukach przyrodniczych, których znaczna część była związana z badaniami eksperymentalnymi. Nawet Albert Einstein nie dostał nagrody za swoje największe dzieło – ogólną teorię, ale za prace nad efektem fotoelektrycznym. Zgodnie z intencją fundatora nagrody noblowskie akcentują postęp wiedzy, która ma charakter utylitarny i służy dobru człowieka.
W przypadku ekonomii nagroda przyznawana jest za określony sposób analizowania rzeczywistości gospodarczej. Często nobliści reprezentowali odmienne podejście do procesów gospodarczych, wystarczy wspomnieć z jednej strony keynesistę Samuelsona i z drugiej – monetarystę Friedmana. Oczywiście można powiedzieć, że w odróżnieniu od świata przyrody, świat gospodarki podlega istotnym, ciągłym zmianom i dzisiejszą gospodarkę rynkową trudno jest porównywać z tymi z końca XIX wieku. Z drugiej jednak strony rzetelna wiedza ma to do siebie, że podlega procesowi akumulacji. W naukach podstawowych rzadko zdarza się rewolucja na miarę teorii Einsteina. W ekonomii proces akumulacji wiedzy przebiega trochę na zasadzie „dwa kroki w przód, jeden do tyłu”. Procesy ekonomiczne ulegają istotnym zmianom i za tymi zmianami musi podążać nauka. Teorie, które sprawdzały się w przeszłości, nie muszą tłumaczyć teraźniejszości. Raz problemem gospodarczym jest inflacja, innym razem bezrobocie i ekonomiczna stagnacja. W rezultacie widoczne są istotne podziały pomiędzy ekonomistami. Krugman amerykańskich ekonomistów podzielił żartobliwie na „słodkowodnych” (głównie szkoła z Chicago) i „słonowodnych” (przede wszystkim Harvard), dla podkreślenia różnicy pomiędzy szkołą nawiązującą do neoklasycznej teorii a szkołą wywodzącą się z podejścia keynesowskiego.
Pozostało
76%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama