Komisja Europejska szykuje dyrektywę, a Londyn urząd ds. platform cyfrowych. Cel: wyrównywanie szans w internecie.
W środę Komisja Europejska ma opublikować́ projekt kodeksu usług cyfrowych (Digital Services Act ‒ DSA). Już teraz wiadomo, że aby wyegzekwować jego przestrzeganie, jest gotowa wywierać presję na gigantów technologicznych – w tym największych światowych graczy, jak Google, Facebook, Amazon, Apple i Microsoft. W grę wchodzą kary finansowe, a nawet podział europejskiej części firmy.
Jak relacjonował Reuters, Thierry Breton, unijny komisarz odpowiedzialny za rynek wewnętrzny, powiedział dziennikarzom, że zmuszanie cyfrowych gigantów do dzielenia spółek na mniejsze byłoby ostatecznością. ‒ Zaczynamy od grzywny, potem będzie wyższa grzywna, potem może tymczasowe środki zaradcze ‒ wyliczał Breton.

Kolejne wyzwania

Nazwy DSA używa się często w odniesieniu do pakietu dwóch aktów prawnych: właściwej DSA, stanowiącej daleko idącą rewizję dyrektywy o handlu elektronicznym sprzed 20 lat, oraz aktu o rynku cyfrowym (Digital Market Act ‒ DMA), którego celem jest ograniczenie antykonkurencyjnych działań dużych platform. Nowe przepisy mają m.in. doprowadzić do ujednolicenia procedur zgłaszania i usuwania nielegalnych treści z internetu, a także uregulować sprawę moderowania treści przez platformy internetowe. Giganci zostaną zmuszeni do wyjaśnienia, jak działają ich algorytmy i do większego zaangażowania w walkę z mową nienawiści.
Od czerwca do września br. KE prowadziła konsultacje publiczne w sprawie pakietu DSA. Fundacja Panoptykon i Fundacja Centrum Cyfrowe uważają, że zmiany w podejściu do regulacji platform są niezbędne „szczególnie ze względu na wpływ, jaki podmioty te wywierają zarówno na prawa użytkowników internetu, jak i na dobro wspólne i interes społeczny”. W swoim stanowisku fundacje podkreślają, że takie zjawiska, „jak mikrotargetowanie, profilowanie, filtrowanie treści czy bańki informacyjne generowane przez sieci społecznościowe wpływają zarówno na stan debaty publicznej, jakość mediów i zdrowie psychiczne”. Ponadto działalność m.in. platform e-commerce i platform ekonomii współdzielenia „przynosi kolejne wyzwania, takie jak ograniczenie konkurencji na rynku czy erozja praw pracowników i pogłębienie nierówności ekonomicznych”.
W polskim stanowisku wobec DSA rząd wskazuje m.in. na potrzebę ujednolicenia procedury usuwania nielegalnych treści. ‒ Istotną częścią prac nad DSA powinno być wprowadzenie jednolitych mechanizmów powiadamiania o nielegalnych treściach i ich usuwania w całej Unii – mówił kilka dni temu Marek Zagórski, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, na posiedzeniu sejmowych komisji cyfryzacji i ds. UE. ‒ Należy zachować równowagę z jednej strony pomiędzy potrzebą bezpieczeństwa, a z drugiej ochroną przed nadmiarowym usuwaniem treści, co mogłoby prowadzić do cenzury w internecie, co często jest podkreślane w odniesieniu do platform społecznościowych. Dlatego zależy nam na zapewnieniu efektywnych narzędzi kontrolnych i odwoławczych dla użytkowników od decyzji platform w zakresie blokowania lub usuwania treści – dodał.

Przywrócić równowagę

Pakiet DSA to wciąż odległa perspektywa. Reuters ocenia, że wprowadzenie go w życie może zająć rok lub dwa. Wcześniej Google i Facebook będą musiały dostosować się do nowych, ostrzejszych regulacji w kraju, który Unię opuścił.
W kwietniu 2021 r. w ramach Urzędu ds. Konkurencji i Rynków (CMA) w Wielkiej Brytanii ma zacząć działać nowa jednostka ds. rynków cyfrowych. Według informacji Reutersa Londyn chce uniemożliwić Google’owi i Facebookowi wykorzystywanie ich przewagi rynkowej do wypierania mniejszych konkurentów i stawiania w niekorzystnej sytuacji konsumentów. Wraz z nową komórką urzędu antymonopolowego powstaną nowe zasady – nakazujące gigantom większą przejrzystość co do tego, jak wykorzystują dane konsumentów. Przepisy mają też wspierać wydawców, przywracając równowagę między nimi a platformami cyfrowymi. Jak podaje agencja informacyjna, obaj amerykańscy giganci zapewnili o swoim zaangażowaniu we współpracę z brytyjskim rządem i regulatorem rynku w zakresie reklamy cyfrowej ‒ w tym w zapewnienie użytkownikom większej kontroli nad ich danymi i wyświetlanymi w serwisach reklamami.
W ub.r. te dwie firmy odpowiadały za ok. 80 proc. z 14 mld funtów obrotów rynku reklamy cyfrowej (dane CMA).
Pierwsza z tych platform zmaga się ponadto z pozwami o praktyki antykonkurencyjne w USA. Najnowsze oskarżenie ma w grudniu złożyć przeciwko Google siedem stanów – Kolorado, Nebraska, Nowy Jork, Iowa, Karolina Północna, Tennessee i Utah. To następny akt kłopotów giganta na domowym froncie, po pozwie, jaki w październiku złożył Departament Sprawiedliwości (DoJ). Według Reutersa teraz prokuratorzy stanowi chcą się odnieść do praktyk Google znacznie szerzej niż DoJ, który skoncentrował się na wybranych kwestiach, m.in. porozumieniu z Apple, któremu Google płaci 8‒12 mld dol. rocznie, żeby być na jego urządzeniach domyślną wyszukiwarką.