Rząd planuje przebadać wszystkich obywateli na obecność wirusa SARS-CoV-2, choć wiarygodność szybkich testów jest wątpliwa.
Słowackie wojsko przygotowuje się do akcji masowego przebadania obywateli na obecność koronawirusa. Testy mają być przeprowadzone do początku listopada. Po nadzwyczajnym posiedzeniu rządu potwierdził to w niedzielę minister obrony Jaroslav Nad’. Dokładna data testowania nie została na razie ogłoszona. – To będzie operacja, jakiej Słowacja jeszcze nie przeżyła – zapowiedział premier Igor Matovič. Badania będą bezpłatne. Rząd zamówił 13 mln szybkich testów wykrywających przeciwciała.
Premier stwierdził, że w tej chwili to jedyny sposób na powstrzymanie pandemii, która na Słowacji przyspiesza wyjątkowo gwałtownie. – Jeśli ktoś chce wywierać na mnie presję, żebym nie szedł tą drogą, nic z tego – deklarował Matovič, który od sukcesu akcji uzależnił swoje pozostanie na urzędzie szefa rządu. Na razie nie jest jasne, czy testy będą obowiązkowe. Rząd nie poinformował też, w jaki sposób chce zmotywować ludzi do wzięcia udziału w badaniach. Matovič mówił za to o możliwych sankcjach dla tych, którzy się nie przebadają. Premier zapowiedział, że może im zostać obniżony standard bezpłatnej opieki zdrowotnej. Osoby nieprzebadane miałyby w takim wariancie prawo do opieki jedynie w podstawowym zakresie.
Eksperci mówią, że taki masowy eksperyment niekoniecznie przyniesie miarodajne rezultaty. Matematyk Richard Kollár ostrzegł na łamach słowackiego „Denníka N”, że tego typu testy dostarczą nieprawidłowych informacji dziesiątkom tysięcy ludzi. Kollár spodziewa się 105 tys. pozytywnych wyników, z czego 80 tys. mogłoby być fałszywych. Oznaczałoby to, że 105 tys. osób i ich rodziny musieliby pozostać na kwarantannie przynajmniej do wykonania bardziej miarodajnego testu PCR. Większym problemem byłyby wyniki fałszywie negatywne, których liczbę Kollár szacuje na ok. 25 tys. Niezależnie od tego typu wątpliwości agencja zajmująca się rezerwami materiałowymi rozpoczęła już zamawianie testów. Zakontraktowano trzy firmy, które oferują je w cenie od 3,90 do 4,45 euro za sztukę.
Na pierwszy rzut mają pójść trzy powiaty na Orawie, gdzie sytuacja epidemiczna jest najtrudniejsza. Słowaccy urzędnicy odpowiedzialnością za szybki wzrost liczby zakażeń w tym regionie obarczają bliskość granicy z Polską – dojazdy do pracy w szczególnie dotkniętej pandemią Małopolsce, a także organizowanie po naszej stronie granicy wesel czy komunii, które na Słowacji są obarczone znacznie większymi ograniczeniami. – Ludzie są kreatywni. Pobierają się w kościele z udziałem 30 osób, a świętują w większym gronie w Polsce lub w domu. Biesiady te odbywały się pomimo naszych zaleceń i zakazów – mówiła „Denníkowi N” Mária Varmusová, odpowiadająca za zdrowie publiczne w powiecie Dolný Kubín, na którego terenie leży duża część Orawy.
Pomysł Matoviča ma też kontekst polityczny, ponieważ popularność premiera i jego partii Zwyczajni Ludzie i Niezależne Osobistości w sondażach gwałtownie maleje. W siłę rosną za to zwolennicy teorii spiskowych. W weekend tysiące ludzi, mimo zakazu zgromadzeń, wyszły na ulice Bratysławy w proteście przeciwko ograniczeniom związanym z epidemią. Większość protestujących stanowili zwolennicy skrajnej prawicy i kibice piłkarscy, którzy próbowali się wedrzeć do gabinetów rządowych i obrzucili policję racami. Funkcjonariusze odpowiedzieli gazem łzawiącym i armatką wodną.
Masowe testowanie jest rozważane także w Czechach, w których epidemia rozwija się ostatnio najszybciej w Europie. Redaktorowi naukowemu tamtejszej gazety „Deník N” Petrowi Koubský’emu bardziej podoba się jednak słowacki pomysł zaangażowania wojska i utworzenia specjalnych punktów poboru materiału do badań. W Czechach testy mieliby wykonywać lekarze pierwszego kontaktu, którzy i tak mają pełne ręce roboty. Wiosną masowe testy przeprowadzała Islandia. I choć nie objęły one wszystkich obywateli, pomogły znacząco ograniczyć rozwój epidemii na wyspie.