Serial rekonstrukcyjny trwa w najlepsze. W szeregach PiS słychać nawet rekonstrukcyjny dowcip: co zrobić, by dostać się do rządu? Zapisać się do Solidarnej Polski. W taki złośliwy sposób politycy tej formacji kwitują dotychczasowe personalne zdobycze partii Zbigniewa Ziobry w rządzie, zwłaszcza w stanowiskach wiceministerialnych.
Anegdota może także wyjaśniać obecny stan rozmów koalicyjnych. Pokazuje irytację w PiS, ale także apetyty w koalicyjnej partii. Ta atmosfera, podobnie jak nieoficjalne wypowiedzi, sugeruje, że na koniec rozmów jeszcze poczekamy. Taki nastrój widać także w wywiadzie Jarosława Kaczyńskiego dla tygodnika „Sieci”. – Liczę, że się szybko porozumiemy, ale możliwe, iż trochę się to przeciągnie. Nie zależy to wyłącznie ode mnie – mówi lider PiS. Dziś ma się odbyć kolejna tura rozmów między liderami ugrupowań tworzących rząd Zjednoczonej Prawicy i na razie nic nie wskazuje, by miał nastąpić przełom.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że nadal trwa przeciąganie liny w sprawie tego, co mają dostać koalicjanci PiS, ale także, co stracić. Na negocjacyjnym stole pojawiła się oferta dołączenia do resortu rozwoju, dziś w rękach Porozumienia, działu praca z obecnego ministerstwa rodziny, pracy i polityki społecznej. W ten sposób resort Marleny Maląg zostałby okrojony do działów rodzina, polityka społeczna i ubezpieczenia społeczne. Ale Porozumienie nie musi się kwapić do tego, by przyłączać ten dział. Do niedawna był on jednym z wyznaczników rządowego sukcesu. Obie minister pracy, i poprzednia, Elżbieta Rafalska, i obecna zajmowały się ogłaszaniem, o ile bezrobocie spadło, aż osiągnęło historyczne minimum. Ale teraz w dobie koronawirusa i wywołanych nim gospodarczych perturbacji może to być jedna z bardziej kłopotliwych funkcji w rządzie. Dlatego samo złożenie takiej oferty świadczy o tym, że PiS chce się dzielić nie tylko funkcjami, lecz także problemami.
Pewne za to wydaje się, że Porozumienie nie będzie miało po rekonstrukcji resortu nauki i szkolnictwa wyższego i nie zostanie on dołączony do resortu rozwoju. Ten do niedawna „macierzysty” resort Jarosława Gowina ma zostać dołączony do ministerstwa edukacji narodowej. O ile w cytowanym wcześniej dowcipie widać złośliwości wobec Solidarnej Polski, to w wywiadzie Jarosława Kaczyńskiego wprost jest mowa o resentymencie w PiS wobec Jarosława Gowina za opór wobec kopertowego głosowania w maju.
Z kolei jeśli chodzi o zdobycz Solidarnej Polski, PiS robi wiele, by skończyło się na utrzymaniu obecnej funkcji Zbigniewa Ziobry, choć jak dodają niektórzy politycy PiS, to dwa urzędy, i ministra, i prokuratora generalnego. Do tego SP miałaby liczyć na funkcję ministra w rządzie bez osobnego resortu. Ziobro chciałby, żeby ten minister dostał też funkcję wicepremiera. Na co PiS nie chce się zgodzić.
W tej chwili trudno ocenić, kto bardziej gra w sprawie rekonstrukcji i jej przeciągania. Czy PiS, chcąc osłabić pozycję koalicjantów, czy oni sami, chcąc przez przeciąganie negocjacji pokazać, że PiS musi się z nimi liczyć. Na pewno problemem jest to, że znaczna część resortów, które mają być rekonstruowane, pracuje na jałowym biegu, bo skoro szef może być wymieniony, to urzędnicy zajmują pozycję wyczekującą. W momencie gospodarczych turbulencji to może być największa wada przedłużających się negocjacji rządowych.