Ruszyła karuzela nazwisk osób, które miałyby zastąpić Jacka Czaputowicza na stanowisku szefa resortu dyplomacji
MSZ może mieć nowego szefa. Zapowiedział to wczoraj w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” obecny minister. Od kilku dni krążyły pogłoski, że zmiana w tym obszarze jest pewna.
– Kilka miesięcy temu umówiliśmy się z premierem Mateuszem Morawieckim na kontynuowanie mojej misji do wyborów prezydenckich – powiedział Jacek Czaputowicz. Jak wynika z naszych rozmów z politykami PiS, zmiana nastąpi po wakacjach razem z resztą rekonstrukcji rządu. Jak na razie komentarze w obozie PiS są bardzo powściągliwe. Deklaracja ministra jest zdaniem naszych rozmówców pewnym zaskoczeniem o tyle, że jego odejście wcale… nie jest przesądzone. Na dodatek Czaputowicz powiedział to w momencie, kiedy premier jest w Brukseli na szczycie.
– Jest odpowiedzialnym dyplomatą, jest zmęczony tym, co się wokół niego dzieje. Już jesienią zeszłego roku zastanawiano się, czy nie chce odejść, udało się go przekonać, by został na parę miesięcy. Generalnie jest dobrze oceniany. Nie jest na 100 proc. przesądzone, że odchodzi – mówi nam osoba z rządu. Poza ostatnią wpadką MSZ, czyli dopuszczeniem do rozmowy rosyjskich pranksterów z prezydentem Andrzejem Dudą, działania resortu nie budziły większych wątpliwości, choć krytycznie w PiS oceniano zbyt wolne tempo zmian kadrowych.
Po strukturalnych zmianach w rządzie kwestie europejskie są skoncentrowane w kancelarii premiera, przy której działa Konrad Szymański jako minister do spraw europejskich. To właśnie w Alejach Ujazdowskich, a nie przy Szucha znajduje się obecnie ośrodek decyzyjny, jeśli chodzi o politykę europejską. Z innymi stolicami UE to właśnie kancelaria wraz z Szymańskim utrzymuje na bieżąco kontakt, zwłaszcza w tak gorącym okresie jak teraz, kiedy negocjowany jest budżet UE wraz z pakietem naprawczym. Z kolei kierunek amerykański należy do prezydenta. Dlatego MSZ znalazło się nieco w cieniu obu ośrodków. – Minister Czaputowicz był bardzo dobrym pomostem do spraw amerykańskich. Bardzo dobrze się w tej sprawie porozumiewał z prezydentem – mówi osoba z rządu. Mimo wszystko to spowodowało, że MSZ znalazło się nieco na uboczu najważniejszych kierunków naszej dyplomacji.
Dlatego dopóki nie ma 100 proc. pewności, że Czaputowicz odejdzie, trudno mówić o jego następcach. – Nie ma żadnych wskazań, pewnie do jesieni napiszecie o kilkunastu nazwiskach – mówi osoba z KPRM.
W takiej sytuacji naturalnie powraca kandydatura Krzysztofa Szczerskiego, szefa gabinetu Andrzeja Dudy odpowiedzialnego również za sprawy zagraniczne. Szczerski był już przymierzany kilkukrotnie na szefa MSZ. Ostatnio – jesienią zeszłego roku, kiedy miał otrzymać to stanowisko po wycofaniu się z wyścigu o fotel unijnego komisarza. O prezydenckim ministrze mówiło się również, gdy z resortem żegnał się na początku 2018 r. poprzednik Czaputowicza Witold Waszczykowski. – Nic nie mówię, poczekajmy spokojnie. Nie wiem, w jakim trybie minister Czaputowicz to ogłosił i co dokładnie. To, że mówi, że to jest dobry czas, nie znaczy, że ktokolwiek zaakceptował tę jego opinię – mówi nam Krzysztof Szczerski. – Nie mam powodów, żeby o tym myśleć – dodaje.
Poprzednio, gdy była mowa o zmianie w MSZ, pojawiało się nazwisko Adama Bielana. Jednak Bielan, choć bardzo bliski prezesowi PiS, to jest członkiem koalicjanta – Porozumienia Jarosława Gowina i oddanie mu tego resortu oznaczałoby kłopoty z parytetami.
Pytanie, czy w razie odejścia obecnego szefa resortu mógłby go zastąpić ktoś z obecnych członków kierownictwa. W tym przypadku zdania naszych rozmówców są podzielone.