Wybory prezydenckie nie odbędą się w maju. Naraziłoby to na ryzyko utraty zdrowia i życia tysiące ludzi. Nawet rząd, o którym mam bardzo złe zdanie, nawet partia tak złakniona władzy jak PiS, nie podejmą takiego ryzyka – przekonuje w wywiadzie dla sobotniej "Gazety Wyborczej" Donald Tusk.

Były premier, obecnie szef Europejskiej Partii Ludowej mówi "Wyborczej", że od 12 marca przebywa na kwarantannie w Brukseli. "Wcześniej miałem publiczne spotkania w Belgii, Niemczech, Rumunii, Luksemburgu. Po powrocie zacząłem kaszleć, ale gorączka na szczęście nie była duża. Pani doktor zdecydowała bez testu, że na minimum 14 dni muszę zostać w domu" – wyjaśnił Tusk.

Dodał, że dbają o niego współpracownicy. "Co dwa, trzy dni znajduję pod drzwiami torbę z jedzeniem. Rodzina została w Polsce, w Gdańsku. Jestem w kontakcie z dziećmi i wnukami, żeby mimo tego wszystkiego uczestniczyć w ich życiu. Rozłąka dokucza mi najbardziej, ale ten ciężar dźwigam solidarnie z innymi Europejczykami. W tej samej sytuacji są tysiące ludzi. Wiem, co czują" – podkreślił były premier i były szef Rady Europejskiej.

Pytany, jak kieruje EPL, odpowiedział: "Telefon i wideokonferencje w zupełności wystarczają. Nie zarządzam przecież fabryką, cała praca polega na komunikowaniu się. Można to robić zdalnie".

Donald Tusk odnosi się też w sobotnim wywiadzie dla "GW" do sytuacji w Polsce. Przekonuje, że zarządzone na 10 maja wybory prezydenckie zostaną przełożone.

"Te wybory nie odbędą się w maju. Po pierwsze, naraziłoby to na ryzyko utraty zdrowia i życia tysiące ludzi. Nawet rząd, o którym mam bardzo złe zdanie, nawet partia tak złakniona władzy jak PiS, nie podejmą takiego ryzyka" – argumentuje b. premier.

Po drugie – jak wskazał – "kampania nie może odbywać się w czasie zarazy". "Teraz wszyscy muszą solidarnie współpracować. Ludzie muszą wierzyć, że nie są ogrywani. Kampania wyborcza polega na tym, że ktoś kogoś ogrywa. Dlatego w żadnym razie nie może trwać" – powiedział Tusk.

Trzeci powód to – jego zdaniem – "drastycznie nierówne warunki prowadzenia kampanii". "Wydaje się, że wybory przeprowadzone w takich warunkach nie miałyby wiążącego charakteru, a na pewno byłyby łatwe do podważenia, także w sensie prawnym" – ocenił. "To, że wybory w tej chwili są niedopuszczalne, wie także PiS. Tylko z bliżej nieznanego powodu odgrywa spektakl" – dodał Tusk. Jak powiedział: "tylko wariat albo zbrodniarz mógłby proponować ludziom pójście do lokali wyborczych".

Szef Europejskiej Partii Ludowej odpowiedział też na zarzuty, że Unia nie radzi sobie z epidemią koronawirusa. "Trzeba odróżnić fakty od antyunijnej propagandy. Państwa członkowskie wiele lat temu zdecydowały, że kwestie zdrowia mają pozostać domeną rządów narodowych. Nie muszę dodawać, że nastawali na to ci, którzy dziś najgłośniej Unię krytykują" – stwierdził b. premier.

Według niego "powtarzany w kółko slogan, że Unia jest słaba, ma często przykryć własne słabości albo błędne decyzje". "Prawdziwym problemem Unii nie jest dziś słabość jej instytucji czy brak środków, ale niechęć państw członkowskich do ustalenia wspólnej strategii i przyjęcia jednolitych standardów i procedur" – uważa Tusk.

Podkreślił przy tym, że obecnie "potrzebujemy Unii Europejskiej jak nigdy dotąd – wspólnoty bardziej zjednoczonej i wyposażonej w więcej narzędzi i więcej władzy".

"Pandemia rozpoczęła nową epokę. Unia musi wyjść z kryzysu wzmocniona także jako bastion wolności i praw" – wskazał Tusk. Jego zdaniem trzeba "przełamać impas w integracji europejskiej". "W czasie gdy dla jednych pandemia jest sygnałem do ucieczki od wolności i podmiotowości jednostki, Europa musi jednoczyć się, także po to, by ten zły prąd nie porwał nas ze sobą. Zdrowie, bezpieczeństwo zewnętrzne, środowisko, klimat, sztuczna inteligencja – wszystkie wyzwania XXI wieku każą nam się integrować" – powiedział b. premier.

Zapytany, na czym miałaby polegać wspólna polityka ochrony zdrowia, Tusk odpowiedział: "Unia musi być samodzielna w dziedzinie leków, szczepionek, środków ochrony takich jak maseczki". "Tuż przed wybuchem pandemii Europa była w 80 proc. zależna od chińskiej produkcji szczepionek, antybiotyków i innych lekarstw, tzw. substancji czynnych. Wyprowadzanie produkcji poza Europę nie może dalej trwać. Trzeba zainwestować dużo więcej pieniędzy w badania naukowe" – podkreślił szef EPL.