Przypadki infekcji nowym wirusem w Chinach wywołały obawy nie tylko przed kolejną epidemią, ale też konsekwencjami ekonomicznymi, które mogą być poważne.
Na dzisiaj w Światowej Organizacji Zdrowia zaplanowano spotkanie ekspertów, którzy mają orzec, czy zagrożenie nowym wirusem ogranicza się do Państwa Środka, czy stanowi już problem między narodowy. Jeśli wygra ta druga opcja, WHO z pewnością wyda serię zaleceń w związku z możliwością rozprzestrzenienia się infekcji do innych krajów.
Na razie oprócz Chin przypadki zakażenia koronawirusem potwierdzono w Korei Południowej, Japonii, Tajlandii oraz na Filipinach. Infekcja dopadła ok. 300 osób; w wyniku komplikacji zmarło jak dotąd sześć. Podczas gdy eksperci zastanawiają się, jak powtrzymać rozprzestrzenianie się 2019-nCoV – jak oficjalnie nazywa się wirus – ekonomiści i władze na Dalekim Wschodzie zaczynają się zastanawiać, na ile zaszkodzi on gospodarce.
Za parę dni zaczną się bowiem obchody chińskiego nowego roku – dwu tygodniowych ferii, podczas których wielu mieszkańców Państwa Środka wraca w rodzinne strony. Tamtejsze ministerstwo transportu szacuje, że tylko w tym roku odbędą w tym czasie ok. 3 mld podróży i w samych lokalach gastronomicznych zostawią ponad 150 mld dol. Jeśli wystraszą się wirusa i zdecydują się zostać w domu, będzie to oznaczało ubytek dla gospodarki, która i tak w ub.r. rosła w najwolniejszym tempie od 29 lat.
Jeśli chodzi o konsekwencje gospodarcze epidemii, najlepszym porównaniem dla 2019-nCoV jest wirus SARS, który na przełomie lat 2002–2003 rozprzestrzenił się po 37 krajach, zarażając prawie 8 tys. osób i powodując 774 zgony. Szacunki się różnią, ale w większości źródeł można znaleźć wartość 40–50 mld dol. – o taką ilość towarów i usług skurczyła się przez wirusa globalna gospodarka. I chociaż w skali całego świata to może nie aż tak wiele, to należy pamiętać, że 50 mld dol. to prawie 1/10 polskiej gospodarki.
Większość tej kwoty bierze się m.in. ze słabszej aktywności gospodarczej: zmniejszonej liczby podróży do miejsc stanowiących ogniska wirusa z obawy o zdrowie, niechęci ludzi do przebywania w przestrzeni publicznej i związanych z tym stratami w branżach żyjących z turystyki. Czasem efekt jest na tyle silny, że widać do dynamice PKB: zanim SARS uderzył, analitycy przewidywali, że gospodarka Hongkongu urośnie w 2002 r. o 3,2 proc. Rok zakończył się wzrostem o 1,7 proc. Zgodnie z szacunkami Banku Światowego chińska gospodarka straciła wówczas 0,5 pkt proc. wzrostu gospodarczego.
Dramatycznego spadku produktu krajowego brutto doznała Liberia, która w latach 2014–2016 walczyła z epidemią wirusa Ebola (10,6 tys. przypadków, 4,8 tys. zgonów). O ile jeszcze w 2013 r. dynamika PKB wyniosła 8,7 proc., o tyle rok później było to już tylko 0,7 proc., w 2015 r. – 0,0 proc., a w 2016 r. PKB skurczył się o 1,6 proc. Jeszcze gorzej na wirusa zareagowała gospodarka sąsiedniej Sierry Leone: o ile w 2013 r. jeszcze urosła o 20,7 proc., o tyle rok później było to już tylko 4,6 proc., a w 2015 r. zmniejszyła się o jedną piątą.
Co ważne, aby epidemia miała wpływ na gospodarkę, liczba dotkniętych nią osób wcale nie musi być duża: w 2015 r. w Korei Płd. kuzynem 2019-nCoV (powodował tzw. bliskowschodni zespół oddechowy) zaraziło się 186 osób, a zmarło 36. W efekcie liczba podróży do kraju spadła o 41 proc., co wystarczyło, aby bank centralny kraju uznał wirusa za jedno z największych zagrożeń dla wzrostu gospodarczego i ściął stopy procentowe do rekordowo niskiego poziomu 1,5 proc.
Choroby od dawna wywołują konsekwencje gospodarcze. Dżuma Justyniana zakończyła okres świetności Cesarstwa Wschodnio rzymskiego związany z rządami tego monarchy. Pandemii dżumy zwanej też czarną śmiercią z lat 1347–1353 przypisuje się zmianę w stosunkach gospodarczych i społecznych w Zachodniej Europie, gdzie na chorobę zmarła nawet połowa ludności i coraz trudniej było o ręce do pracy.
Obecnie eksperci Banku Światowego szacują, że globalna pandemia podobna do grypy hiszpanki z 1918 r. (kosztowała życie 3–5 proc. ówczesnych mieszkańców Ziemi) zmniejszyłaby globalne PKB o 5 proc., czyli o 4,3 bln dol. – to tak, jakby na rok stanęła kompletnie gospodarka Niemiec lub Japonii. Mniejsza w skali epidemia mogłaby z kolei kosztować światową gospodarkę 570 mld dol., czyli 0,7 proc. światowego PKB.