Gdy Wołodymyr Zełenski czekał na zaprzysiężenie, parlament próbował się ratować przed skróceniem kadencji.
Na dzisiaj na 9 rano polskiego czasu jest planowana inauguracja urzędowania szóstego prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Polityk złoży przysięgę, położywszy rękę na konstytucji i – jeśli zechce – XVI-wiecznym Ewangeliarzu Peresopnickim. Biznesmen z branży rozrywkowej zdobył w kwietniowych wyborach rekordowe 73 proc. głosów, dzięki czemu zastąpi na najwyższym urzędzie dotychczasowego prezydenta Petra Poroszenkę.
Wciąż nie wiadomo, kto obejmie najważniejsze stanowiska w administracji prezydenta Zełenskiego. Nie wiadomo też, kogo nowy szef państwa zaproponuje na stanowiska, które należą do jego strefy wpływów, a chodzi o tak kluczowe urzędy, jak MSZ, resort obrony, prokuratura generalna czy Służba Bezpieczeństwa Ukrainy. Tymczasem, biorąc pod uwagę zdawkowość wypowiedzi Zełenskiego na najważniejsze tematy, dopiero obsada tych urzędów umożliwi przewidzenie głównych kierunków politycznych pod nowymi rządami.
W pierwszych miesiącach prezydentury Zełenski będzie się musiał liczyć z opornym parlamentem – zgodnie z konstytucją większość decyzji należy właśnie do Rady Najwyższej. Nowe wybory są planowane na 27 października. Sługa Narodu, partia nowego prezydenta, ma szanse je wygrać, skoro obecnie popiera ją 40 proc. ankietowanych (dane za ogłoszonym w czwartek sondażem). Dlatego w otoczeniu elekta zastanawiano się, czy nie rozwiązać parlamentu i nie doprowadzić do przyspieszonych wyborów. W piątek jednak Front Ludowy (NF) ekspremiera Arsenija Jaceniuka taktycznie zerwał koalicję z Blokiem Poroszenki (BPP), co może udaremnić ewentualne zamiary Zełenskiego.
Chodzi o to, że teraz kluby mają 30 dni na zawarcie nowej koalicji, a po upływie tego terminu będzie już za późno na rozwiązanie Rady w związku z bliskimi wyborami. Jeśli ZeKomanda – jak nazywana jest ekipa nowego prezydenta – nie skorzysta z twórczej interpretacji jakiegoś kruczka prawnego, da to partiom czas, by dojść do siebie po porażce w wyborach prezydenckich i spróbować skonsolidować się przed walką o parlament. Najtrudniej będą miały partie dotychczasowej koalicji – z BPP wyjdą najpewniej frakcje premiera Wołodymyra Hrojsmana i mera Kijowa Witalija Kłyczki, zaś NF rozpadnie się i nie weźmie samodzielnego udziału w wyborach.
Nie czekając na formalne zakończenie kadencji Poroszenki, pierwsi urzędnicy już w piątek zaczęli zapowiadać swoje dymisje. Jako pierwszy uczynił to sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ołeksandr Turczynow. „Biorąc pod uwagę trwającą agresję Federacji Rosyjskiej przeciwko Ukrainie, jestem gotowy do bezpośredniej służby wojskowej w jakimkolwiek oddziale wojskowym i dalszej obrony naszego kraju” – napisał polityk wywodzący się z NF, który w ostatnim czasie zbliżył się jednak politycznie do Poroszenki.
Taką samą decyzję podjął minister spraw zagranicznych Pawło Klimkin, którego Poroszenko na początku swojej prezydentury ściągnął z ambasady w Berlinie (poprzedni szef MSZ Andrij Deszczycia kieruje dziś placówką w Polsce). Formalnie minister ma się podać do dymisji w poniedziałek po inauguracji. – Tak powinno być z punktu widzenia normalnej kultury politycznej. On (Zełenski – red.) musi mieć prawo do własnego zespołu i do budowy własnej strategii zewnątrz politycznej – tłumaczył Klimkin w nagraniu opublikowanym na jego stronie na Facebooku.