Turecka lira to jak dotąd druga najsłabsza waluta świata w tym roku (po argentyńskim peso). Od początku stycznia straciła w stosunku do amerykańskiego dolara prawie 7 proc. W ubiegłym roku było to aż 27 proc.
DGP
W ostatni piątek bieg wypadków na rynku walutowym nabrał gwałtownego przyspieszenia. Kurs dolara w ciągu jednego dnia wzrósł z 5,46 do 5,84 liry. To tak, jakby u nas jednego dnia dolary podrożały z 3,80 zł do 4,06 zł.
Zdaniem władz Turcji zapaści waluty winny jest amerykański bank JP Morgan. W sobotę nadzór bankowy i turecki odpowiednik naszej Komisji Nadzoru Finansowego wszczęły wobec niego dwa osobne śledztwa. A w niedzielę prezydent Recep Erdoğan na wiecu w Stambule grzmiał, że bankierzy po wyborach zapłacą wysoką cenę za to, że teraz lira właśnie przez nich traci na wartości. Wspomniana elekcja jest w tej historii kluczowa.
W niedzielę Turcy wybiorą w całym kraju nowe władze samorządowe. Sondaże sugerują, że partia rządząca może je przegrać w stolicy kraju – Ankarze, a niewykluczone jest to również w Stambule. Dlatego prezydent Turcji prowadzi bardzo aktywną kampanię wyborczą, chociaż może mieć problem z przekonywaniem do siebie, bo kraj od kilku miesięcy jest w dość głębokiej recesji, a stopa bezrobocia jest najwyższa od dziewięciu lat i wynosi 13,5 proc. Na domiar złego Turcja to kraj z bardzo wysoką inflacją, napędzaną przez nieustannie tracącą na wartości lirę. Stopa inflacji w lutym sięgała blisko 20 proc.
Erdoğan zapowiedział, że porachuje się z bankami, natomiast tureckie firmy i spora część obywateli obawiają się, że po wyborach prezydent zarządzi bardziej aktywne stymulowanie gospodarki, aby wyjść z recesji, co może wywołać dalszy wzrost inflacji. Opublikowane przez turecki bank centralny dane wskazują, że Turcy w tygodniu kończącym się 15 marca kupili za liry aż 4 mld dol. – najwięcej od 2012 r. Tak jakby bali się, że będzie ona tracić na wartości jeszcze szybciej.
W ostatnią środę okazało się, że rezerwy walutowe kraju w pierwszej połowie marca zmalały aż o 6,3 mld dol., do 28,5 mld (dla porównania: Polska ma rezerwy w okolicach 100 mld dol.). Powstało podejrzenie, że turecki bank centralny wykorzystuje rezerwy do interwencji walutowych na rynku, mających chronić lirę przed dalszym osłabianiem się. Kolejnego dnia pojawiła się notka analityków JP Morgan, w której wyrażali przekonanie, że interwencje w obronie liry są zbyt kosztowne, więc tuż po wyborach bank centralny w Ankarze przestanie bronić waluty, w związku z czym już za tydzień będzie ona tracić na wartości szybciej niż obecnie. Rekomendują więc, aby już teraz grać na rynku na spadek wartości liry. Inwestorzy najwyraźniej rekomendacji posłuchali i już w piątek lira zaliczyła najgorszy dzień od kilku lat.
Turecki bank centralny, kontratakując, najpierw zmienił sposób udzielania pożyczek bankom komercyjnym w taki sposób, że w efekcie ich oprocentowanie wzrosło z 24 do 25,5 proc. Czyli tak jakby podniósł stopy procentowe, co jest podręcznikowym sposobem ratowania osłabiającej się waluty. Następnie wytłumaczył, że rezerwy walutowe spadły tak bardzo, ponieważ akurat na początku marca przypadały terminy spłat długu zagranicznego, a dodatkowo duże kwoty dolarów zostały przekazane tureckim firmom energetycznym (zapewne po to, aby miały czym zapłacić za ropę naftową, którą Turcja importuje). W weekend nastąpił wspomniany już atak polityczny na JP Morgana. W poniedziałek notowania liry na parę godzin nieco się poprawiły.
Co nie zmienia faktu, że kluczowe dla tureckiej waluty i całej gospodarki są obawy o to, co będzie „po wyborach”. Bo główną przyczyną problemów gospodarczych jest sam Erdoğan, który rok temu ostro atakując bank centralny, pozbawił go niezależności, wystraszył inwestorów i w efekcie wpędził kraj w wysoką inflację i głęboką recesję jednocześnie. PKB Turcji w IV kw. 2018 r. spadł o 3 proc. r./r. Problem polega na tym, że walka z recesją sprzyja większej inflacji, a walka z inflacją sprzyja głębszej recesji. Dla Erdoğana zwykle ważniejsze było wychodzenie z recesji lub spowolnień gospodarczych kosztem wyższej inflacji. Oczekiwanie, że tym razem będzie podobnie, jest główną przyczyną słabości liry. Groźby wobec zagranicznych banków niczego nie zmienią.