Białoruś jest wstrząśnięta morderstwem, do którego doszło w szkole w Stołpcach, gdzie 16-latek zadźgał nożem dwie osoby, a dwie kolejne ranił. Nie ustalono jak dotąd motywu przestępstwa. Sprawę skomentowali m.in. prezydent i zwierzchnicy Kościołów.

Do tragedii w Stołpcach, w obwodzie mińskim, doszło w poniedziałek. We wtorek prokurator obwodu mińskiego Aleh Łauruchin powiedział agencji BiełaPAN, że jest "zbyt wcześnie, by mówić o jej przyczynach".

"To, co się stało, wymyka się wszelkiej logice i sensowi. Powiem więcej, na razie nawet sam zatrzymany nie zeznał, co się wydarzyło, co go do tego skłoniło, jakie były motywy” - dodał.

Szesnastoletni uczeń szkoły średniej zaatakował nożem nauczycielkę i dwójkę innych uczniów, a potem - w następnej klasie - dźgnął nożem starszego ucznia.

Nauczycielka i 17-latek zginęli. Dwaj uczniowie trafili do szpitala z obrażeniami. Sprawcę udało się zatrzymać milicji około dwie godziny po incydencie.

„Wszyscy jesteśmy winni. Winien jest nie tylko internet” – powiedział we wtorek prezydent Alaksandr Łukaszenka. „W szkołach jest bałagan, kompletny bałagan, czegoś takiego nigdy nie było” - oświadczył, żądając, by po jego powrocie z Moskwy (do której wybiera się w środę) przedstawiono mu raport o podjętych krokach. „Ma być żelazna dyscyplina” – dodał.

Egzarcha Paweł, zwierzchnik białoruskich prawosławnych, wyraził współczucie w związku z tragedią i ocenił, że czyn świadczy o „głębokich moralnych ranach w duszy młodego przestępcy”.

Metropolita abp Tadeusz Kondrusiewicz, stojący na czele Kościoła katolickiego na Białorusi, powiedział, że na życie młodych ludzi najbardziej wpływają dzisiaj „nie rodzina i szkoła, a internet i media”. Tam pokazywane są przemoc, "zabójstwa, alkohol, narkotyki, niemoralne życie".

Zdaniem metropolity problemem jest brak elementu duchowego, a na Białorusi ciągle nie doszło do „duchowego odrodzenia” po dekadach ateizacji.

Lokalne władze w Stołpcach poinformowały, że rodziny zabitych i rannych otrzymały wsparcie materialne. W środę mają się odbyć pogrzeby nauczycielki, 50-letniej Maryny Parchimowicz, i ucznia Alaksandra Ramanoua.

Niezależne Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy zwróciło uwagę, że media państwowe informowały o tragedii z opóźnieniem, a w telewizji nie podawano tej wiadomości wśród najważniejszych informacji.

Z Mińska Justyna Prus (PAP)