Papież Franciszek zaapelował w niedzielę do europejskich przywódców o udzielenie pomocy 49 migrantom, którzy znajdują się od 16 dni na pokładzie dwóch statków organizacji pozarządowych, które stoją na Morzu Śródziemnym. Nie przyjął ich żaden kraj.

Zwracając się do tysięcy wiernych, zgromadzonych w święto Trzech Króli na modlitwie Anioł Pański w Watykanie papież powiedział: "Od wielu dni 49 osób uratowanych na Morzu Śródziemnym znajduje się na pokładzie dwóch statków NGO w poszukiwaniu bezpiecznego portu, gdzie mogą zejść na ląd".

"Kieruję żarliwy apel do przywódców europejskich o to, aby okazali konkretną solidarność tym osobom" - dodał Franciszek.

Po tych słowach na placu Świętego Piotra rozległy się brawa.

Statki organizacji pozarządowych Sea Watch3 i Sea Eye od ponad dwóch tygodni stoją na wodach w rejonie Malty i czekają na zgodę na wpłynięcie do jednego z europejskich portów. Wstępną gotowość przyjęcia grupy ludzi wyraziły Niemcy i Holandia, uzależniając to od przyłączenia się do tej operacji także innych państw UE.

Porty we Włoszech są od lata zeszłego roku zamknięte dla wszystkich jednostek organizacji pozarządowych zabierających na swoje pokłady migrantów z dryfujących łodzi. To element zaostrzenia polityki migracyjnej nowego rządu w Rzymie.

Sprawa dwóch statków wywołała poważne podziały we włoskiej koalicji. Wicepremier Luigi Di Maio z Ruchu Pięciu Gwiazd opowiedział się za przyjęciem pięciu kobiet i siedmiorga dzieci z obu statków. Nie zgadza się na to szef MSW, wicepremier Matteo Salvini z Ligi.

Trwają negocjacje z udziałem KE w sprawie rozwiązania tego kryzysu.

Podczas południowego spotkania z wiernymi papież złożył świąteczne życzenia wiernym kościołów wschodnich, którzy w poniedziałek będą obchodzić Boże Narodzenie. "Kieruję do nich serdeczne i braterskie życzenia jako znak komunii między nami - wszystkimi chrześcijanami, którzy uznają Jezusa za Pana i Zbawiciela" - powiedział.

W swych rozważaniach przed modlitwą Franciszek mówił o pokusie zamknięcia się na światło Jezusa. Także w obecnych czasach - dodał - są ludzie, którzy "boją się przyjścia Jezusa i zamykają serca na braci i siostry potrzebujących pomocy".

"Herod boi się utraty władzy i nie myśli o prawdziwym dobru ludzi, lecz o swoich osobistych korzyściach. Uczeni w Piśmie i przywódcy ludu boją się, gdyż nie potrafią spojrzeć poza swoje własne pewniki i nie mogą zatem zrozumieć nowości, która jest w Jezusie" - stwierdził.