Prezydent krytykował Polskę za konflikt z zasadami demokracji. Nie wnikał jednak w kontrowersyjne szczegóły reformy rumuńskiego wymiaru sprawiedliwości.
Dziennik Gazeta Prawna
Emmanuel Macron podczas piątkowej wizyty w Bułgarii przekonywał, że Polska postanowiła sama się izolować. Potwierdził w ten sposób, że wybór partnerów na jego środkowoeuropejskie tournée (Austria, Słowacja, Czechy, Rumunia i Bułgaria) miał być wyraźnym sygnałem dla Warszawy. Francuski prezydent ponownie powiązał retorykę o wspólnych wartościach unijnych z technicznymi kwestiami rynku pracy i dyrektywą o pracownikach delegowanych. Podobnie jak podczas kampanii wyborczej instrumentalnie wykorzystywał kwestie praworządności w Polsce do walki o interesy ekonomiczne Francji.
– Europa to region stworzony na bazie wartości, związku z demokracją i swobodami, z którymi Polska jest dzisiaj skonfliktowana – mówił Macron. – Stanowisko kraju, który postanowił się izolować w Europie, nie osłabi zawarcia naszego ambitnego kompromisu (w kwestii pracowników delegowanych – red.). Wręcz przeciwnie – dodawał.
– Polska nie jest izolowana. Prezydent Macron nie śledzi wiadomości, nie wie, co się dzieje w tej części Europy. Ale tak się czasem zdarza – odpowiadał mu szef polskiego MSZ Witold Waszczykowski.
Macron, krytykując Polskę, wybiórczo podchodził do kwestii praworządności w Europie. Przed Bułgarią prezydent gościł w Rumunii. Parlament tego kraju pracuje właśnie nad zmianami w wymiarze sprawiedliwości, które mogą radykalnie osłabić instytucje do walki z korupcją i niezależność wymiaru sprawiedliwości. W środę minister sprawiedliwości Tudorel Toader zaproponował zmiany do trzech ustaw, które – jak przekonują opozycja i prezydent Iohannis – są „atakiem na praworządność”. Wątpliwości ma również Komisja Europejska, która zwróciła się do Toadera z prośbą o wyjaśnienia. Macron powiedział jedynie, że reforma „nie jest spójna z deklarowaną wolą walki przeciwko korupcji”. Nie wiązał praworządności z kwestiami tzw. dumpingu socjalnego i wartościami europejskimi tak, jak w przypadku Polski.
W rumuńskiej reformie chodzi o pozbawienie prezydenta wpływu na wybór szefa rumuńskiego narodowego biura antykorupcyjnego (DNA), prokuratorów DNA i starszych prokuratorów. Pozostałe propozycje zmian dotyczą organizacji prokuratury i sądów. Zwiększają one kontrolę nad nimi ze strony rządu kosztem Najwyższej Rady Sądownictwa i Prokuratury.
Dla Macrona ważniejsze niż praworządność w tym przypadku były jednak kwestie współpracy przemysłów zbrojeniowych i presja na złagodzenie rumuńskiego stanowiska w sprawie dyrektywy o pracownikach delegowanych. Częściowo osiągnął swój cel. Jak komentuje Mircea Marian z dziennika „România Liberă”, Rumunia najpewniej kupi systemy rakietowe Aster 15 i Aster 30 od koncernu MBDA (kluczowym udziałowcem jest w nim francuski EADS). Do armii trafią też – z fabryki IAR Ghimbav, w której udziały ma Airbus – śmigłowce wielozadaniowe Super Puma H215 – maszyny z rodziny caracali. (O rumuńsko-francuskim sporze wokół Ghimbav pisaliśmy w środowym wydaniu DGP). Na tym sukcesy się jednak kończą. Rumuński prezydent Klaus Iohannis dał do zrozumienia, że w kwestii dyrektywy o pracownikach delegowanych jego kraj jeszcze nie wypracował stanowiska (Jak powiedział: „Nie jestem za. Nie jestem przeciw”). Bukareszt może zmienić zdanie, jeśli Paryż zgodzi się na wejście Rumunii do strefy Schengen.
„Ambitny kompromis”, o którym mówi Macron, udało się natomiast wypracować z Czechami i Słowacją przy udziale mediatora, jakim była Austria. Obejmuje on skrócenie czasu delegowania (do 12 miesięcy), na jaki pracownik może być wysłany za granicę, oraz kwestie płacy (równe pensje delegowanego i pracownika lokalnego). Jak przekonuje Macron, obowiązująca od 1996 r. dyrektywa o pracownikach delegowanych jest „zdradą europejskiego ducha”.
Zdaniem prof. Jacques’a Rupnika ze Sciences Po w Paryżu, problem pracowników delegowanych jest wyolbrzymiany we Francji. Zauważa jednak, że ta kwestia została zaniedbana przez ostatnie lata, co doprowadziło do nieuczciwej przewagi konkurencyjnej firm ze Wschodu.