Holenderski europoseł Barry Madlener ostro skrytykował środowe wystąpienie Donalda Tuska w PE o potrzebie otwartości Europy, mówiąc, że "nie chcemy rumuńskich żebraków i bezrobotnych Polaków w Holandii". To rasizm - odpowiedział socjalista Martin Schulz.

"To najgorsze wystąpienie, jakie ostatnio słyszałem. Nie chcemy rumuńskich żebraków, bezrobotnych Polaków w Holandii, nie chcemy płacić na Grecję i nie chcemy europejskich podatków; nie chcemy Turcji w Europie" - wyliczał Madlener z holenderskiej nacjonalistycznej Partii na rzecz Wolności, który w PE jest europosłem niezrzeszonym.

Był to jeden z nielicznych krytycznych głosów podczas posiedzenia w Parlamencie Europejskim w Strasburgu z okazji rozpoczęcia polskiej prezydencji.

Na wypowiedź Madlenera zareagował europoseł Michał Kamiński (PJN), zwracając uwagę, że na rozszerzeniu Unii Europejskiej o państwa Europy Wschodniej zyskały także stare kraje UE. "Ile firmy holenderskie zarobiły na rozszerzeniu? Czy nie widzi pan korzyści dla Holandii, że polscy klienci kupują holenderskie produkty?" - pytał Holendra.

"To nieprawda - ripostował Madlener. - W Holandii mamy bezrobocie, a Polacy pracują taniej albo musimy im płacić zasiłki. Nie widzę żadnych korzyści". "Chcemy ich odesłać do Polski, niech sobie tam zostaną" - dodał.

Po tej wypowiedzi zareagował z kolei lider frakcji socjaldemokratów w PE, Niemiec Martin Schulz, nazywając Madlenera "rasistą", co go oburzyło. Schulz wyjaśnił, że jego zdaniem wypowiedzi, według których Holandia "jest fantastyczna, ale nie chce płacić za Rumunów i Greków, to rasizm". Dodał, że kojarzy mu się to z wypowiedziami w Niemczech przed II wojną światową.

Tusk oświadczył podsumowując debatę, że na "niektóre pytania czy wypowiedzi nie należy reagować w sposób emocjonalny"

Przy okazji Schulz zwrócił uwagę Jerzemu Buzkowi, że to on jako prowadzący posiedzenie powinien zareagować na wystąpienie Madlenera. Przewodniczący PE wyjaśnił, że zareagował już Michał Kamiński, a on nie chce niepotrzebnie podsycać złych emocji.

Tusk oświadczył podsumowując debatę, że na "niektóre pytania czy wypowiedzi nie należy reagować w sposób emocjonalny", ponieważ takie opinie są "kompromitujące dla ich autorów, a nie dla wymienianych nacji".

Do takich wypowiedzi odniósł się później na konferencji prasowej także przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso. Jego zdaniem te "agresywne uwagi pewnych eurosceptyków i eurofobów" to reakcja na fakt, że "największy nowy kraj UE przychodzi z wielkim entuzjazmem, zaufaniem i optymizmem", jaki "chciałby widzieć w innych stolicach".

"Oni byli rozczarowani, ponieważ Polska przynosi pozytywny przekaz dla przyszłości UE, że ta rozszerzona Unia powinna teraz się pogłębiać. Że potrzebujemy więcej Europy, więcej solidarności i więcej zobowiązań dla wspólnych celów. To było główne przesłanie premiera Tuska" - podsumował Barroso na konferencji prasowej.