Polska powinna zawrzeć kompromis ws. Trybunału Konstytucyjnego, a potem wystąpić do Trybunału Sprawiedliwości UE o sprawdzenie, na ile procedura ochrony praworządności ma umocowanie w traktatach UE - uważa dr Michał Kuź, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.

Komisja Europejska postanowiła w środę wysłać do polskich władz opinię ws. praworządności. Powód - to brak rozwiązania kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego. Opinia podsumowuje prowadzony od 13 stycznia br. dialog z polskim rządem na temat sytuacji wokół TK. To pierwszy etap prowadzonej wobec Polski procedury ochrony praworządności. Treść opinii jest poufna. Jak twierdzą unijne źródła, jest ona krytyczna i stwierdza, że istnieje systemowe zagrożenie dla rządów prawa w Polsce.

"Optymalnym rozwiązaniem dla Polski jest zawarcie kompromisu wewnętrznego, ustabilizowanie sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego i niezależnie od tego podjęcie działań mających na celu zbadanie umocowania w traktatach zastosowanej przez Komisję Europejską procedury ochrony praworządności. Optymalnym rozwiązaniem byłoby, gdyby te działania nastąpiły jednocześnie" - powiedział PAP Kuź.

Jak mówił, chodzi o to, by "z jednej strony pokazać naszą dojrzałość i pewną wolę polityczną zawierając kompromis, a z drugiej zaraz potem - na wszelki wypadek - gwoli przyszłych praktyk w Unii Europejskiej poprosić Trybunał Sprawiedliwości o sprawdzenie podstaw stosowania procedury".

Według niego takie działanie jest ważne, nie tylko w interesie Polski, ale ogólnie w interesie UE. "Chodzi o to, żeby pewne reguły sobie ustalić i dzięki temu będziemy wiedzieli, na czym stoimy, będziemy wiedzieć, jakie są granice kompetencji instytucji europejskich" - powiedział Kuź.

Poza tym - zaznaczył ekspert - ta sytuacja utrudnia Polsce bardzo wiele w polityce europejskiej. "Polityka europejska, chcąc nie chcąc, jest konsensualna i nie zawsze rządzi się formalnymi regułami. W naszym interesie jest zawarcie kompromisu" - ocenił.

"Komisja Europejska jak każda struktura biurokratyczna musi udowodnić, że jest do czegoś potrzebna i że jest sprawna. Ostatnio pojawiało się wiele zastrzeżeń co do działania KE, w związku z tym ona jest również głodna pewnego - nazwijmy to - politycznego sukcesu. Prestiż KE w ostatnim czasie został mocno nadszarpnięty np. w wyniku tego, że mówi się, że tylko silne państwa europejskie uprawiają politykę europejską, a Komisja Europejska jest bezwolnym narzędziem albo tylko takim kwiatkiem do kożucha polityki niemieckiej" - powiedział Kuź.

Jego zdaniem, ten sukces "byłby bardziej smakowity", gdyby udało się pokazać, że KE jest strukturą, która "trzyma rękę na pulsie". "Komisja Europejska chciałaby, żeby doszło do kompromisu i chciałaby być akuszerem tego kompromisu, tak, żeby pokazać, że ona ma pewną władzę nad tymi nowymi rządami w Europie środkowo-wschodniej" - powiedział Kuź.

Tak czy inaczej - przewiduje ekspert - przy obecnych warunkach politycznych ostatni ewentualny krok uruchomionej przez KE procedury ochrony praworządności zostanie zawetowany, "co najmniej przez Węgry, a w tej chwili wiadomo, że także przez Wielką Brytanię".

Przyjęta w 2014 roku procedura przewiduje, że jeżeli po wydaniu opinii KE wskazane problemy nie zostaną rozwiązane w rozsądnym terminie, to kolejnym etapem jest wydanie przez KE zaleceń z określonym terminem rozwiązania.

Ostatecznym rozwiązaniem jest wniosek do Rady UE (przedstawicieli państw członkowskich) o stwierdzenie naruszeń zasad państwa prawa, zgodnie z artykułem 7 unijnego traktatu. Artykuł ten pozwala też nałożyć sankcje na kraj łamiący zasady praworządności. Jednak, aby stwierdzić poważne naruszenie zasad rządów prawa, konieczna jest jednomyślność państw członkowskich.