Wyrok ws. tzw. "afery sopockiej" to próba blokowania swobody wypowiedzi; znajduje się na granicy łamania uprawnień konstytucyjnych - uważa Kornel Morawiecki (WiS). Jego zdaniem polski sąd nie powinien się posuwać do takich wyroków, bo to niszczy polską demokrację.

30 stycznia sąd Apelacyjny w Gdańsku zasądził przeprosiny oraz 50 tys. zł zadośćuczynienia w procesie, jaki prezydent Sopotu Jacek Karnowski wytoczył b. redaktorowi naczelnemu "Rzeczpospolitej" Pawłowi Lisickiemu (obecnie redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy") oraz b. dziennikarzowi tej gazety Piotrowi Kubiakowi za cykl kilkudziesięciu artykułów o tzw. aferze sopockiej.

W ogłoszonym pod koniec stycznia wyroku Sąd Apelacyjny w Gdańsku podtrzymał tym samym w większości werdykt sądu niższej instancji w tym procesie, podwyższył jednak kwotę zadośćuczynienia przyznanego Karnowskiemu (solidarnie od obu pozwanych) z 5 tysięcy do 50 tysięcy zł. Sąd zmniejszył też z trzech do dwóch liczbę publikacji ogłoszeń z przeprosinami dla prezydenta Sopotu, jakie redaktor i dziennikarz mają zamieścić w "Rzeczpospolitej". Sędzia Jakub Rusiński w uzasadnieniu wyroku ocenił, że pracownicy dziennika nie wykazali się należytą starannością i rzetelnością w przygotowywaniu materiałów dotyczących Karnowskiego.

Na środowej konferencji prasowej zorganizowanej przez fundację "Lex Nostra", zajmującej się badaniem wyroków sądowych, Kornel Morawiecki ocenił, że "to jest próba blokowania swobody wypowiedzi, a więc spraw, które są konstytucyjnie gwarantowane wszystkim obywatelom Polski, a szczególnie dziennikarzom". "A ich obowiązkiem jest dbać o rzetelność polityków" - podkreślił.

"Prezydent Karnowski jest wybitnym politykiem, bo jest prezydentem istotnego miasta w Polsce, i powinien być jak żona Cezara" - oświadczył. "Jeżeli były obiekcje, które w stosunku do niego mieli postronni ludzie, to obowiązkiem dziennikarzy było te obiekcje przekazać opinii publicznej. Panowie to zrobili i za to zostali ukarani" - zaznaczył poseł WiS.

"To wszystko jest na granicy łamania uprawnień konstytucyjnych. Sąd polski nie powinien się do takich wyroków posuwać, bo to jest oburzające i niszczące polską demokrację" - podkreślił K. Morawiecki.

Paweł Lisicki ocenił, że "wyrok jest skandaliczny z kilku powodów". "Pierwszy i najważniejszy - to taki, że dziennikarze, jako osoby fizyczne, zostają ukarani bardzo wysoką karą finansową za swoją działalność dziennikarską" - podkreślił. Jak mówił, ani on, jako redaktor naczelny gazety opisującej tzw. aferę sopocką, ani redaktor Piotr Kubiak, który był jednym z trzech autorów cyklu artykułów dotyczących tej sprawy "nie odnosili żadnych prywatnych korzyści z faktu ich ukazywania się". "Traktowałem te artykuły, jako formę klasycznej służby publicznej i obywatelskiej" - zaznaczył Lisicki.

"Po drugie, w przeciwieństwie do innych rozstrzygnięć, kiedy trzeba udowodnić odpowiedzialność osoby redagującej za konkretny kształt artykułu, w tym przypadku przypisano mi, jako redaktorowi naczelnemu, odpowiedzialność za ciąg tekstów, nie wskazując dokładnie, w którym konkretnie momencie nastąpiło naruszenie prawa" - zaznaczył.

"Uzasadnienie ustne wyroku sądu brzmiało tak, że warunkiem, który stoi przed dziennikarzem jest udowodnienie prawdziwości faktów" - zaznaczył Lisicki. Jak dodał, to prowadzi do uniemożliwienia dziennikarzom prowadzenia jakiejkolwiek działalności śledczej.

Lisicki i Kubiak zapowiedzieli, że zgłoszą tę sprawę do Rzecznika Praw Obywatelskich. Podkreślili też, że nadal czekają na pisemne uzasadnienie wyroku od Sądu, a kiedy się z nim zapoznają, ich prawnicy podejmą się dalszych kroków prawnych.

Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku zajmowała się śledztwem ws. Karnowskiego od lipca 2008 r. Śledczy oskarżyli go o osiem czynów, w tym siedem natury korupcyjnej. Według nich Karnowski miał m.in. przyjmować darmowe naprawy samochodów i prace budowlane od sopockich przedsiębiorców.

Najpoważniejszy zarzut związany był z zawiadomieniem złożonym przez przedsiębiorcę Sławomira Julke, który twierdził, że Karnowski zażądał od niego łapówki w postaci dwóch mieszkań w zamian za przychylność urzędników ws. planowanej przez Julke przebudowy strychu w sopockiej kamienicy. Na dowód Julke dostarczył kopię nagrania twierdząc, że dyktafon, na którym je wykonał, zniszczył.

Prokuratura trzykrotnie kierowała do Sądu Rejonowego w Sopocie akt oskarżenia w tej sprawie. Dwukrotnie sąd zwracał prokuraturze akta do uzupełnienia o dodatkowe opinie, a w jednym przypadku sąd zdecydował także o umorzeniu niektórych zarzutów. Część wątków umorzyła też sama prokuratura apelacyjna. Z kolei wątek dotyczący oskarżeń Julkego został umorzony przez prokuraturę w Szczecinie.

W trzecim - zakończonym w październiku 2015 r. procesie w tej sprawie - Sąd Rejonowy w Sopocie zajmował się trzema ostatnimi zarzutami, z których dwa miały naturę korupcyjną. Sąd uniewinnił Karnowskiego od obu zarzutów korupcyjnych. Uznał go za winnego poświadczenia nieprawdy w oświadczeniu związanym z przetargiem na auta dla Urzędu Miejskiego w Sopocie. Sąd uznał, że czyn ten cechował się znikomą szkodliwością społeczną i postępowanie w tej części warunkowo umorzył na roczny okres próbny. Prokuratura wniosła apelację od wyroku. W październiku 2016 r. Sąd Okręgowy w Gdańsku prawomocnie podtrzymał decyzję sądu niższej instancji uniewinniającą Karnowskiego.

24 stycznia Sąd Najwyższy oddalił kasację prokuratury złożoną w tej sprawie i ostatecznie uniewinnił Karnowskiego od zarzutów korupcji.